Dziewiętnaście, przeprosiny

7.6K 270 212
                                    

W drodze powrotnej do mieszkania myślałem tylko i wyłącznie o ojcu. Zastanawiało mnie jego nagłe zaciekawienie moją osobą, które nie mogło być bezpodstawne.

Przez szesnaście lat mojego życia traktował mnie jak powietrze. Odzywał się jedynie, by powiedzieć jak okropnym człowiekiem jestem, czego dokonałem jako czterolatek i rzucić w moją stronę wyzwiskiem. Nigdy przy tym na mnie nie patrząc.

Podczas spędzania czasu u Anthonego bolało mnie obserwowanie jego relacji z ojcem. Ponieważ Pan Tones był przeciwieństwem mojego. On chciał rozmawiać z Tonym. Nie brzydził się go dotknąć. Uśmiechał się do niego. Życzył mu miłego dnia. Nawet zabierał ze sobą na campingi.

Kiedy ukończyłem szóstą klasę z wyróżnieniem, Anderson powiedział, że jest ze mnie dumny. Wtedy wyszedłem z założenia, że ojciec również się ucieszy. Że nareszcie mu zaimponuje. Gdy przyszedłem do domu zebrałem się na odwagę i pochwaliłem osiągniętym wynikiem. Zamiast słów wyrażających jego dumę usłyszałem ,,Josh w twoim wieku miał lepsze oceny''.

Od tamtej pory dorastałem w przekonaniu, że czego nie zrobię, to i tak będę dla niego nie wystarczający.

Zapukałem do drzwi mieszkania, które otworzyła Melanie.

- Boże! - Dziewczyna w progu drzwi objęła mnie ramionami, z całej siły przyciskając jej ciało do mojego.- Nawet nie wiesz jak się martwiliśmy.

Nareszcie się odsunęła, tym samym pozwalając mi wejść do środka.

- Dobrze, że już jesteś stary - przywitał się stojący za nią zielonooki.

Odwieszałem kurtkę, którą wczoraj w pośpiechu założyłem, na wieszak. Gdy moją szczególną uwagę zwrócił leżący na półce z butami plecak. Był otwarty, dlatego mogłem zauważyć jego zawartość, składającą się głównie z prowiantu oraz kilku damskich ubrań.

- Już jedziesz Melanie? Myślałem, że masz zostać u nas do czwartku - przekierowałem na nią wzrok zauważając jak blondynka przełyka nerwowo ślinę.

- Musimy porozmawiać, Nate - poinformował szatyn.

Nie podobał mi się sposób w jaki wypowiedział te słowa.

Równie poważnym tonem poprosili, abym usiadł z nim w salonie. Tak też zrobiłem, zajmując miejsce na skraju wersalki. Dziewczyna wymieniła porozumiewawcze spojrzenie ze swoim chłopakiem, wychodząc z mieszkania do ,,sklepu''.

Chłopak wziął głęboki wdech.

- Zdecydowaliśmy, że obecność tej dziewczyny tutaj może nam wszystkim zagrozić. Jest poszukiwana, wszyscy wiedzą o jej zaginięciu i...

- I co? - Przerwałem mu nagle.- Chcesz mi powiedzieć, że kilka tygodni temu zabieraliście ją do domu tylko po to, żeby teraz wyrzucić ją z powrotem na ulicę?

- To nie tak - zaprzeczył.- Wtedy myśleliśmy, że po prostu... Nie wiem - westchnął bezradnie.- Widzieliśmy, że potrzebuję pomocy, ale nie pomyślelibyśmy, że będzie poszukiwana na taką skalę. Co jeżeli ktoś się dowie? Możemy skończyć w więzieniu.

- Martwisz się o swoją reputację? - Zapytałem kpiąco.- Przecież wiesz, że twój ojciec wyciągnie cię z każdego gówna w jakie się wpakujesz. Tobie nie chodzi o więzienie. W takim razie o co?

- Ona nas wszystkich okłamała - zmienił temat, unikając odpowiedzi na moje pytanie.- Wiedziałeś, że podała fałszywe dane? - Zapadła pomiędzy nami cisza.- Oczywiście, że wiedziałeś - prychnął, nie słysząc zaprzeczenia z mojej strony.

Nie dowierzałem, że taka osoba jak Tones będzie w stanie zrobić coś tak nieuczciwego. Jeszcze niecały miesiąc temu prosili, bym nie informował o dokonanej przez Ruby próby kradzieży i pozwolił pozostać jej u nas. Załatwili dla niej ubrania i materac, robiąc przy tym złudną nadzieję, że jest u nas bezpieczna. A teraz każą się jej wynosić, bo zrobiło się dla nich zbyt ryzykownie.

We don't want to be savedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz