Pięć, kryjówka

9.7K 363 225
                                    


- Przepraszam - przeprosiłam osoby siedzące przy stole wybiegając z kuchni prosto do łazienki.

Tym razem nie przekręcałam klucza w drzwiach, choć powinnam, ale nie chciałam wzbudzać dodatkowych podejrzeń. Schowałam się w przerwie pomiędzy pralką a ścianą, którą zauważyłam dziś rano podczas wymiotowania. Była ona okropnie wąska, lecz po większych staraniach udało mi się w niej schować. Co prawda w okropnie niewygodnej pozycji.

Ciężko stawiane kroki odbijające się echem na klatce schodowej zaczęły być coraz bardziej słyszalne. Gdy drzwi mieszkania się otworzyły zatkałam usta obydwoma dłońmi, aby zagłuszyć łkanie spowodowane płaczem.

Czułam, że serce zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej. Zabrałam dłonie z moich ust przekierowując je na uszy. Natomiast usta zacisnęłam z całych sił w wąską linię, dokładając wszelkich starań, by nie wydać z siebie choćby piśnięcia.

Słyszałam tylko zagłuszone rozmowy, których treści nie chciałam znać. Modliłam się do każdego bóstwa, jakiegokolwiek nazwę znałam żeby nikt z nich mnie nie wydał.

Wdech nosem, przytrzymaj, wydech ustami - nieudolnie próbowałam odciągnąć się myślami od Luke'a. Przed oczami miałam widok chłopaka pomagającego mi opanować oddech, podczas mojego ostatniego ataku paniki. Starałam się stosować do jego rad, powtarzając w głowie czynności jakie wtedy kazał mi wykonywać.

Drzwi łazienki zaskrzypiały sygnalizując, że nie jestem już tutaj sama. Nie miałam odwagi wyjrzeć, kto dokładnie wszedł do środka. Ukryta w szparze starałam się myśleć jedynie o poprawnym oddychaniu.

- Tu jesteś - Melanie nagle przykucnęła strasząc mnie. Lekko podskoczyłam w miejscu, prawie wydając z siebie krzyk, lecz powstrzymałam się w ostatniej chwili.- Wyjdź stamtąd, wiesz ile tam jest kurzu?

Dziewczyna podała mi rękę pomagając wyjść ze szpary. Otrzepałam czarny T-shirt z kłębków kurzu. Do łazienki weszli Tony, Noah i Nate. Ten ostatni pozostał za nimi opierając się o framugę drzwi z rękoma założonymi na piersi.

- Co to był za człowiek? - Zapytał szatyn.

- I dlaczego cię szukał? - Dodał Noah zadając kolejne pytanie.

Wbiłam wzrok w ziemię zastanawiając się w jaki sposób mam odpowiedzieć na ich pytania, aby oszczędzić sobie wypowiadania nieprzyjemnych szczegółów. Nie wpadając na nic przez dobre kilka sekund zaczęłam improwizować:

- Ten chłopak, to mój przyrodni brat.

- To już wiemy - wtrącił się Noah, gdy chciałam kontynuować.

- Co dokładnie wam powiedział?

- Jego zdaniem zaatakowałaś go podczas kłótni - odpowiedziała mi Melanie.- Czy to prawda? Skrzywdziłaś go?

- Nie! - Podniosłam głos lekko oburzona.- Znaczy tak, a-ale nie. To była samoobrona nie atak.

- On twierdzi inaczej - prychnął Tony.

- Nie obchodzą mnie kłamstwa jakie wcisnął wam i komukolwiek innemu. To - przestałam, zanim mogłabym wypowiedzieć coś głupiego.

Z moich ust chciała wyjść wiązanka przekleństw i wyzwisk obrażających Luke'a. Tym razem musiałam zrobić to w głowie, ponieważ wyzwiska jakich chciałam użyć mogły bez większych przeszkód uświadomić im co dokładnie się pomiędzy nami wydarzyło.

- A ty co? - Blondyn odwrócił się w stronę Nate'a.- Zawsze masz najwięcej do powiedzenia w jej sprawie, a teraz siedzisz cicho?

- Ty trajkotasz na okrągło i nawet teraz się nie zamkniesz - zripostował go.

We don't want to be savedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz