Dwadzieścia sześć, chaos

7.6K 292 468
                                    

𝐑𝐮𝐛𝐲

Mama ujęła moją twarz w obydwie dłonie, a w jej niebieskich oczach dostrzegłam zmartwienie mieszające się z dochodzącą do głosu złością.

- A co stało się w hotelu? - Spytała odgarniając kosmyk moich włosów za ucho.

- Mamo... - zaczęłam, nie chcąc zdradzać jej tego w obecności ojczyma.

Wydawało mi się, że mówienie o tym będzie łatwiejsze.

- Słońce, proszę powiedz mi - chociaż użyła słowa ,,proszę'' dobrze wiedziałam, że jej słowa nie miały niczego wspólnego z prośbą. Chciała usłyszeć prawdę, tu i teraz.

- Próbował mnie wykorzystać.

- Ruby, nie kłam - wtrącił niemal od razu Jacob.- Luke nie zrobiłby czegoś takiego. Wiesz jak się o ciebie martwił?

- Nie waż się oskarżać jej o kłamstwo - Miriam odwróciła się ku mężczyźnie, donośnym tonem go upominając.- Przyprowadź go tutaj.

- Mamo. Nie... Proszę.

Mój ojczym dostosował się do polecenia kobiety, pośpiesznie wychodząc w poszukiwaniu syna.

- W jaki sposób chciał targnąć na twoje życie?

Te słowa wydały mi się takie obce. Powiedziała, to jakby zadawała najprostsze i niczym nie wyróżniające się na tle innych pytanie, a mówiłyśmy o morderstwie, którego mogłam być ofiarą.

- Dusząc, gdy kazałam mu przestać mnie dotykać.

W spojrzeniu jej identycznych, jak moje oczu widziałam burzę emocji. Poszczególne z przeważaniem gniewu, smutku i współczucia, biły się ze sobą nie dając żadnej z nich dojść do głosu. To wszystko tworzyło jeden wielki chaos, który nie zapowiadał prędko się ukoić.

Odbijające się echem po korytarzu głosy, zaczęły stawać się coraz bardziej słyszalne. Wśród nich rozpoznałam ten jeden, znienawidzony, powodujący u mnie niemiłosierny strach i odrazę, głos.

Zbliżał się.

Spanikowana spojrzałam przez ramię na Nathana, który zauważając ogarniający mnie niepokój natychmiastowo podniósł się ze skórzanej wersalki.

Matka dopiero teraz zwróciła na niego uwagę, marszcząc brwi, kiedy brunet stanął u mojego boku. Śmiało można stwierdzić, że gdyby pełne nieufności spojrzenia mogły zabijać, on najpewniej byłby już martwy.

Znałam ją na tyle dobrze, aby z samego wyrazu jej twarzy potrafić wyczytać, że zamierzała zadać mi pytanie na temat towarzyszącego mi chłopaka.

- Ruby - wyprzedził ją Luke, który stojąc w wejściu do gabinetu rzekomego psychologa zatkał usta dłonią.

Oplotłam brzuch dłońmi, próbując nie zwymiotować z rosnącego we mnie stresu.

- Ty żyjesz! - Wykrzyczał jakby wzruszony, idealnie odrywając swoją rolę zatroskanego.

Z całej siły zacisnęłam dłoń na biodrze, mając nadzieję, że mama widząc moje zdenerwowanie każe mu odejść.

Blondyn zaczął się do mnie zbliżać rozszerzając ramiona, by mnie nimi objąć. Chciałam się ruszyć, ponownie przed nim uciekając, ale nie mogłam. Sparaliżowana stałam obserwując, jak tego potwór się do mnie zbliża.

Kiedy dzielił go ode mnie zaledwie jeden krok z całej siły przymknęłam powieki, przygotowana na najgorsze.

Lecz nasze ciała się ze sobą nie zetknęły.

We don't want to be savedحيث تعيش القصص. اكتشف الآن