Dziewiętnaście, nowy rok

9.5K 267 257
                                    

𝐑𝐮𝐛𝐲

W dzieciństwie wyobrażałam sobie mój pierwszy pocałunek, jako coś niezapomnianego i magicznego. Myślałam, że stanie się to w romantycznym miejscu i o romantycznym czasie. Lub w trakcie kłótni, którą zakończy właśnie on, godząc obydwie strony.

Zupełnie jak w filmach.

I chociaż w tym wypadku zapowiadało się na sporą kłótnię, to ten pocałunek zdecydowanie nie należał do magicznych. Co prawda do niezapomnianych, już tak, ponieważ satysfakcja, jaką poczułam po spoliczkowaniu chłopaka i oblaniu go wodą, faktycznie była niezapomnianym uczuciem.

– Czy ty jesteś nienormalny?! – Krzyknęłam, pocierając o siebie dłonie, aby załagodzić piekący ból w jednej z nich.

– J-Ja – zająknął się, przełykając ślinę.– Nie wiem, dlaczego to zrobiłem... Przepraszam.

Nie sądziłam, że człowiek może odczuwać tyle emocji na raz. Czułam się, jakby blondyn odebrał mi cząstkę siebie, pod postacią tego wyjątkowego momentu.

Odreagowałam złość w dość nietypowy sposób, ponieważ zrobiłam to poprzez zmęcie papierowego kubeczka w dłoni i rzuceniem nim w tors Luke'a.

Szczerze wątpiłam, żeby uderzenie sprawiło chłopakowi jakikolwiek ból, jednak mimo jego niewielkiej siły, przyniosło mi swego rodzaju ulgę.

Wychodząc z werandy, z powrotem naciągnęłam rękawy sukienki, żeby nikt przypadkiem nie zauważył kryjących się pod nią siniaków.

Niczego nie pragnęłam tak bardzo, jak powrotu do domu, aby przeleżeć resztę nocy na wygodnym materacu, okryta ciepłą kołdrą. Spośród myśli wyciągnęła mnie głośna muzyka, znów zaciągając do szarej rzeczywistości.

Wróciłam do tańczącej Grace, po której nie było widać ani odrobiny zmęczenia. Dziewczyna wyglądała tak samo promiennie, jak na początku, wciąż skacząc i śpiewając do puszczanych z dwóch wielkich głośników piosenek.

Nieprzyjemny odór potu, zmieszanego z oparami alkoholowymi i perfumami, unosił się w powietrzu, przyprawiając mnie o mdłości.

Na całe szczęście była to zaledwie chwila, zanim mój nos się do niego przyzwyczaił.

Starałam się udawać, że wszystko jest w porządku. Ignorując kłębek myśli w mojej głowie, który bezlitośnie torturował mnie sceną pocałunku.

Za dwadzieścia minut miał wybić nowy rok.

Grace zafascynowana wyborem barwników i jadalnych brokatów od dobrych dziesięciu minut, przyozdabiała swojego drinka na wszelkie możliwe sposoby.

Dziewczyna próbowała wciągnąć w to także mnie, lecz dla własnego dobra odmówiłam, pozostając przy samej coli, której nalałam prosto ze świeżo otwartej butelki.

Kiedy moja przyjaciółka stwierdziła, że to koniec dekorowania, mogłyśmy wreszcie opuścić kuchnię i udać się na zewnątrz w poszukiwaniu reszty.

Jak się okazało, cała trójka okupowała altankę u boku rozmawiających z nimi blondwłosych trojaczek. Ogród, który jeszcze godzinę temu świecił pustkami, teraz praktycznie cały był zapełniony przez członków imprezy.

Luke dostrzegając mnie, przyciągnął siedzącą na jego kolanach dziewczynę, bliżej. I nie spuszczając wzroku z mojej osoby, złożył pocałunek na jej ustach. Ta w reakcji na jego gest, poprawiła swoją pozycję, siadając okrakiem na chłopaku, po czym kontynuowała to, co zaczął.

– Tylko nie zjedzcie sobie twarzy – dogryzła im Grace, na co Luke wyciągnął w jej kierunku środkowy palec.

– Daj mu spokój, niech się chłopak wyżyję – odpowiedział za blondyna Wren, ubierając papierowe okulary, które dostaliśmy na wejściu.

We don't want to be savedWhere stories live. Discover now