Trzynaście, ,,bezalkoholowy'' drink

8.6K 236 243
                                    

Wiedziałam, że nazwisko Tony'ego było mi skądś znajome, lecz nie przypuszczałabym, że jego rodzina, to producenci jednych z najbardziej sprzedających się papierosów w Ameryce Północnej.

Dowiedziałam się o tym przed wyjazdem i przez całą drogę ciężko było mi w to uwierzyć. Zadawałam się z synem Andersona Tones'a, szanowanego biznesmena i dyrektora firmy produkującej wyroby tytoniowe od ponad dziewiętnastu lat.

Dom szatyna wyglądał inaczej niż sobie wyobrażałam. Nie był to nowoczesny budynek chroniony z każdej strony przez ogrom ochroniarzy, a willa przypominająca swoim wyglądem zamek. Co prawda, ochroniarze również się tutaj znajdowali, ale nie w takich ilościach jak przypuszczałam.

Przód willi został przyozdobiony kwiatami, krzewami i drzewkami, które ze względu na porę roku nie emanowały kolorami, tak jakby robiły to wiosną, bądź latem.

Biały mustang jadący przed nami, wjechał do osobnego garażu parkując po jego boku, aby pozostawić miejsce dla motocyklu. Prowizorycznie poczekałam ze ściągnięciem kasku, aż wejdę do środka domu. Tony obiecywał, że gosposia ma dziś wolne i będziemy całkiem sami, lecz ostrożności nigdy za wiele.

Już ogród, choć mało kolorowy, zrobił na mnie ogromne wrażenie. Podejrzewałam, że wnętrze willi będzie równie piękne i się nie myliłam. Weranda wyposażona była w brązowo-beżowy komplet wypoczynkowy z domieszką sztucznych kwiatów oraz kilku dodatków w stylu boho. Przedpokój, jak i reszta domu okazały się być urządzone podobnie. W środku zdecydowanie przeważały niekoniecznie sztuczne rośliny.

Nate pewnym krokiem ruszył po schodach w górę. Zdziwił mnie fakt, że nie zabrał ze sobą ubrań, mieliśmy spędzić tutaj cztery dni, a jedynymi zabranymi przez niego rzeczami były telefon i portfel.

- Gdzie mogę zanieść swoje rzeczy? - Spytałam trzymając w dłoni plecak pożyczony od Melanie.

Blondynka pożyczyła mi nie tylko plecak, a jej ubrania składające się głównie z luźnych dresów i krótkich obcisłych topów. Nawet kupiła mi kilka produktów do pielęgnowania twarzy i ciała. Twierdząc, że nic nie poprawia humoru tak bardzo jak przemycie twarzy specjalną pianką z samego rana.

- Właśnie! Chodźcie - ruszył dłonią zachęcając nas, byśmy ruszyli za nim.- Pokażę wam wasze pokoje.

Podekscytowałam się słysząc ,,wasze pokoje''. Od mojej ucieczki brakowało mi prywatności. Oczywiście byłam bardzo wdzięczna całej czwórce, że pozwoliła mi się u nich zatrzymać, ale czasem potrzebowałam chwili samotności. Nie polegającej na ośmiu godzinach w mieszkaniu, podczas których obawiałam się ponownej wizyty Luke'a.

U mojego boku szedł Noah, również chcąc ujrzeć swój tymczasowy pokój. Zielonooki gospodarz otworzył drzwi jeden z sypialni zaglądając do jej środka. Po chwili jednak zamknął jej drzwi wyraźnie zaskoczony.

- Dziwne - podrapał się po karku.- Myślałem, że prosiłem Meredith o przygotowanie dodatkowych pokoi.

Blondyn uniósł jedną brew z góry.

- Co masz na myśli mówiąc, że są nieprzygotowane - chwycił za klamkę, próbując otworzyć drzwi na oścież, lecz przeszkodził mu w tym Tony zasłaniając je swoim ciałem.

- Mogę odstąpić wam sypialnie przygotowaną dla Melanie.

Przelotnie nawiązaliśmy z Noah kontakt wzrokowy, przez jego jasno brązowe tęczówki przeleciała iskierka nie mogąca świadczyć o niczym dobrym. Chłopak położył pięść na otwartej dłoni, mówiąc:

- Do trzech.

Westchnęłam coś czując, że dzisiejszą noc spędzę na ziemi. Rozpoczęliśmy grę w kamień, papier, nożyce z przytupem, bo udało mi się wygrać pierwszą rundę. Szczęście nigdy nie trzymało się mnie przy tego typu grach, a tu nagle wygrałam po raz kolejny. Zmywając cwaniacki uśmiech z twarzy nastolatka.

We don't want to be savedWhere stories live. Discover now