Osiemnaście, nietypowa forma odpowiedzi

11.3K 288 234
                                    

𝐑𝐮𝐛𝐲

Trudno było mi pożegnać się z dziadkiem, przeczuwając, że najprędzej zobaczę go w następne święta.

Czułam rozpierającą mnie niesprawiedliwość na samą myśl, że mieliśmy niecałe cztery dni, by nadrobić dwuletnią rozłąkę.

Zmartwienia dotyczące dziadka, jednak szybko zastąpiły te, w których główną rolę odgrywał Luke. Samo spoglądanie na tego człowieka wprawiało mnie swego rodzaju dyskomfort. A co dopiero siedzenie obok niego, ze świadomością jak daleko jest w stanie się posunąć, by dostać czego chce.

Blondyn po świątecznym incydencie wiele razy próbował ze mną porozmawiać, czy to podczas lotu powrotnego, czy w domu. Jednak tym razem, to ja unikałam konfrontacji, jak ognia. Szczerze bojąc się sposobu, w jaki może zakończyć się nasza kolejna rozmowa.

Pomocny w tym okazał się mój szofer, który zawoził mnie, gdzie tylko chciałam.

Stukałam paznokciami o ekran telefonu, czekając na Grace. Razem z przyjaciółką chciałyśmy skorzystać z ostatnich dni przerwy świątecznej, dlatego umówiłyśmy się w jednej z nowojorskich kawiarni.

Dziewczyna zdecydowanie nie należała do punktualnego typu osób, nawet przeszło mi przez myśl, czy samo słowo ,,punktualność'' było jej znane.

Czekanie na nią umilała mi zimowa herbata, którą skąpo piłam, chcąc oszczędzić napoju na spotkanie z rudowłosą. I jak z początku wierzyłam w jej wymówki o możliwym dziesięciominutowym spóźnieniu, to po zamówieniu trzeciego kubka herbaty, zaczęłam się zastanawiać czy nikt nie porwał jej po drodze.

Aż wreszcie, równo z napojem niosącym przez kelnerkę, wbiegła ubrany w czerwony płaszcz Grace.

– Zanim coś powiesz, to wiedz, że wszystko jest winą Zacka – zdyszana, ściągnęła odzież wierzchnią i usiadła w fotelu naprzeciwko. Kiedy tylko pracownica postawiła kubek na szklanym stole, dziewczyna rzuciła się na niego, wypijając całą zawartość duszkiem.Wyobraź sobie, że Zack w połowie drogi nagle przypomniał sobie, że ma randkę. Musiałam się wrócić i jeszcze pomóc mu wybrać ubrania, bo to jest takie bezguście, że szkoda gadać.

– Mogłaś napisać, że spóźnisz się o godzinę, a nie kilka minut. Poszłabym do księgarni.

– Myślisz, że o tym nie pomyślałam? Za każdym razem, gdy mieliśmy wyjeżdżać, on zaczynał marudzić na swój strój. Więc kiedy trzeci raz z rzędu wspomniał, że uwiera go koszula, to kazałam mu wysiąść i pojechałam sama.

– Zostawiłaś Zacka u was w domu, jak miał iść na randkę?

– A co miałam zrobić? – Oburzyła się, zakładając ręce na piersi.– Ma Luke'a do dyspozycji, poradzi sobie. Wren pewnie też z miłą chęcią, by mu pomógł, gdyby nie odebrali mu prawa jazdy... – Zaciskając usta w wąską linię, podrapała się po głowie.

– Co?! – Zaskoczona niekontrolowanie krzyknęłam, prawie krztusząc się śliną.– Co musiał zrobić, aby zabrali mu prawo jazdy?

Dziewczyna posłała mi mający naprawdę wiele znaczeń uśmiech, kręcąc głową z rozbawienia. Widząc to, dotarło do mnie, że mówimy o Wrenie, który mógł zrobić dosłownie wszystko, począwszy od przekroczenia prędkości do przewożenia w swoim bagażniku dzikiego zwierzęcia.

– Chciał odwieźć kilka osób po imprezie... Tylko dziesięciu pijanych nastolatków – ironicznie machnęła ręką.– I można powiedzieć, że odrobinkę przekroczył przy tym prędkość.

– Odrobinkę?

– Tylko o sześćdziesiąt kilometrów. Z pięćdziesięciu dozwolonych... W terenie zabudowanym... – dodawała, mówiąc coraz to ciszej.

We don't want to be savedWhere stories live. Discover now