Dwanaście, niebieskookie blondynki

13.3K 365 326
                                    

Hej! Następne rozdziały mogą być pozbawione komentarzy, ponieważ przy publikowaniu poprawionej wersji te, tak jakby się ,,odpięły'' od tekstu:)

𝐑𝐮𝐛𝐲

Ruby? To ty? – Obróciłam się za siebie, dostrzegając zbliżającego się w moją stronę Jake'a.

– O Jake, cześć – przywitałam się niepewnie, rozglądając się za Lukiem. – Jak tam twój nos? – Zestresowana, wypaliłam bez sensu.

– Dobrze, już prawie nie boli. Co tutaj robisz?

– Czekam na Luke'a, a ty?

– Pracuję w fastfoodzie za rogiem. Przeniosłem się tam po tym, jak twój brat złożył na mnie skargę, za którą zostałem wylany – uśmiechnął się z pogardą.– Musimy się koniecznie spotkać, bo ostatnio odnoszę wrażenie, że mnie unikasz.

– Nie unikam cię. Po prostu jestem zabiegana, dużo nauki...

– Myślałem, że nie chcesz ze mną rozmawiać.

– I dobrze myślałeś – tuż za plecami usłyszałam niski głos blondyna, który przyprawił mnie o ciarki.– Ona nie jest tobą zainteresowana.

– Masz zamiar wypowiadać się za nią?

– Jak zapewne widzisz, ona nie jest chętna do rozmów z tobą. Dlatego dziś życzliwie proszę, abyś się od niej odpierdolił.

Kusiło mnie, by wtrącić się do ich dyskusji, aczkolwiek miałoby to dla mnie tragiczne skutki, dlatego siedziałam na murku ze spuszczoną głową modląc się w duchu, żeby nic poważniejszego nie wywiązało się z ich rozmowy. Luke był nieobliczalny.

– Ona dla twojej informacji potrafi mówić.

– Ależ ona przez cały czas z kimś rozmawia! – Wykrzyknął z udawanym entuzjazmem.- Tylko moim zadaniem jest chronienie jej przed takimi idiotami jak ty.

– Zacznij ją lepiej chronić przed sobą – wyśmiał pewnie Jake, w odpowiedzi otrzymując cios z prawego sierpowego prosto w szczękę.

Oczami wyobraźni widziałam miliony złych scenariuszy, kończących się na czymś poważniejszym niż złamany nos. Pragnąc im zapobiec, podniosłam się z murku, co blondyn wykorzystał, boleśnie chwytając za mój nadgarstek i ciągnąc w stronę ulicy, na której stał kabriolet.

Luke otworzył drzwi od strony pasażera, wręcz rzucając mną o siedzenie. Następnie obszedł samochód dookoła, siadając na miejscu kierowcy i wyciągnął z kieszeni bluzy odzyskany telefon, który chwilę później przyłożył do ucha.

– Halo? – Zdrętwiałam, słysząc po drugiej stronie głos mojej matki.

– Miriam – powiedział, sztucznie przerażonym głosem.- Zauważyłem coś niepokojącego u Ruby...

– Luke! – Krzyknęłam, usiłując wyrwać chłopakowi telefon.– Nie... – wyszeptałam błagalnie.– Proszę...

– Co się tam dzieję? – Zaniepokojona kobieta dała o sobie znać.

– Znalazłem u Ruby żyletki, ma też blizny na rękach.... Ona się tnie – nieprzyjemnie zaakcentował ostatnie zdanie, zwycięsko na mnie patrząc.

Kontynuował rozmawiał z moją matką, lecz jego słowa do mnie nie docierały. Jedyne co słyszałam, to zapętlające się myśli mówiące, że mama wie.

Nie sądziłam, że byłby w stanie jej to zdradzić. Przecież pilnie przestrzegałam zasad szantażu...

Ledwo zamieniłam z Jake'm ledwie kilka zdań, a przypłaciłam tym wyjawieniem tajemnicy, której pilnie strzegłam całe osiem lat. Przez tego człowieka, jeden z moich najskrytszych sekretów wyszedł na jaw.

We don't want to be savedWhere stories live. Discover now