Dziesięć, koszmary

13.7K 345 257
                                    

𝐑𝐮𝐛𝐲

Leniwie rozchyliłam powieki. Wędrowałam oczami po ledwo widocznych zarysach mebli, nie kojarząc kształtów niektórych z nich, co zapaliło w moim umyśle czerwoną lampkę.

Kolejną rzeczą, która z czasem zaczęła mnie niepokoić, była panująca w pomieszczeniu ciemność. Materiał zasłon w mojej sypialni należał do wyjątkowo cienkich, więc przepuszczałby promienie słoneczne, czy blade światło lamp ogrodowych.

Jedyną osobą, której kotary były na tyle ciemne i grube, żeby zachować pokój w całkowitym pomroku był Luke.

Chwiejnie wstałam z łóżka i podeszłam do najbliższego okna. Nie wahając się ani chwili, rozsłoniłam zasłony, mrugając kilka razy w celu przyzwyczajenia się do światła.

– Zasłoń – mruknął, przykryty niemalże po same uszy blondyn.

– Czemu nie jestem u siebie w pokoju?

– Tam śpi Grace z Zackiem – odpowiedział zachrypniętym głosem, spoglądając na moją osobę zmrużonymi oczami.– Musiałaś mnie budzić?

– A ty co byś zrobił, gdybyś nagle obudził się w nie swoim łóżku?

– Na twoim miejscu bym się cieszył.

– Powiedział ci ktoś kiedyś, że masz za duże mniemanie o sobie?

– Nie tylko to mam duże – odparł pewnie, zaplatając ręce pod głowę.

Wywróciłam oczami zażenowana, wzrokiem natrafiając na podłużne lustro. Spoglądając w swoje odbicie, największą uwagę przykułam do ciała. Wciąż miałam na sobie błękitną, lekko wilgotną, sukienkę, a mój brzuch był idealnie płaski, ponieważ nie jadłam jeszcze śniadania. Wtedy w mojej głowie zrodził się, wydający się idealnym, pomysł.

– Długo będziesz się tak przeglądać? – Minęła chwila, zanim jego słowa przedarły się przez grubą warstwę rozważań, docierając do mnie.

– Hm?

– Chodź na śniadanie – chłopak przetarł twarz dłońmi, wstając z łóżka.

Przekierowując uwagę ze swojej sylwetki na Luke'a, przytaknęłam, schodząc razem z nim do kuchni. Zaskoczyła nas obecność Wrena, opierającego się o drzwi spiżarni. Szatyn mówił do Suzy, która wysłuchała jego opowieści z wyraźną niechęcią.

– Zapomnieliśmy wczoraj zadzwonić do rodziców – zatkałam usta dłonią, przerażona patrząc na blondyna.

– I co z tego? Nic im nie będzie.

– Matka mnie zabije – wyszeptałam.

– Twoja matka jest teraz na Malediwach i ostatnie, o czym myśli to my.

– Pewnie się martwi.

– Oni są w innej strefie czasowej – powiedział, zabierając jabłko z ozdobnej miski.– Jak teraz do nich zadzwonisz, to prędzej dostaniesz ochrzan, niż usłyszysz, że się martwi – dodał, nadgryzając owoc.

Starając się uwierzyć w słowa chłopaka, nalałam wody do dwóch szklanek i zabrałam opakowanie tabletek przeciwbólowych, aby zanieść je rodzeństwu. Sam Wren, który podobno kierował, nie wyglądał zbyt dobrze, a co dopiero musiało być z rodzeństwem.

Otworzyłam drzwi swojej sypialni, naciskając na klamkę łokciem. Po czym weszłam do środka, kładąc tackę na stoliku nocnym i już miałam wychodzić, lecz zatrzymał mnie cichy jęk Grace:

– Zabij mnie – uderzyła głową o poduszkę.

Blado się uśmiechając, podałam dziewczynie szklankę oraz listek tabletek. Stawianie ojca na nogi podczas kaca stało się dla mnie swego rodzaju rutyną. Nawet po jego śmierci czułam się zobowiązana pomagać takim osobom.

We don't want to be savedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz