𝐋𝐮𝐤𝐞
- Ruby, nie żyję? - Powtórzyłem starając się zdusić w sobie chęć parsknięcia.
- Policja zakłada najgorsze, od jutra rozpoczną poszukiwania ciała.
Po drugiej stronie słyszałem donośny szloch Miriam, który trwał od początku mojej rozmowy z ojcem. Kobieta mamrotała pod nosem wypierając przekazane przez niego wieści, równocześnie krztusząc się własnymi łzami.
Nie płacz Miriam, twoja zdzirowata córka ma się dobrze.
- Kobieta, która was wtedy widziała nie żyję - powiedział, a ja odetchnąłem z ulgą.- Ktoś najprawdopodobniej udusił ją, gdy spała.
- O mój Boże - wydukałem z udawanym zaskoczeniem i zmartwieniem.
- Synu. Wiem, że to nieodpowiednia chwila do proszenia o takie rzeczy, lecz czy mógłbyś zostać tutaj jeszcze przez tydzień? - Zapytał troskliwie, nie wiedząc, że czas, który mi dał działa tylko na moją korzyść. Znowu uszło mi płazem.- Tak bardzo cię przepraszam, nie powinieneś być sam. Właśnie dowiedziałeś się o śmierci siostry... Przepraszam, że nie mogę zapewnić ci wsparcia, kiedy najbardziej go potrzebujesz.
- Jesteście stuprocentowo pewni, że ona nie żyję?
- Tak, nie przetrwałaby prawie dwóch miesięcy sama - potwierdził łamiącym się głosem.- Nie wyobrażam sobie jaki to musi być dla ciebie cios... Widziałeś ją jako ostatni - zaczynał płakać.- Luke, proszę nie obwiniaj się.
- Tato nie płacz, to nie jest niczyja wina. Ty też nie możesz czuć się za to odpowiedzialny.
Mój telefon zawibrował, a kiedy odblokowałem wyświetlacz moim oczom ukazała się zadowalająca wiadomość.
Nieznany numer: Zamówienie zrealizowane.
Zaraz po odczytaniu tej wiadomości jak za dotknięciem magicznej różdżki na urządzenie zaczęły przychodzić powiadomienia związane z tym incydentem.
Przyczyniłem się do śmierci człowieka, uświadomiłem sobie to dopiero teraz. Płacąc za swoje zamówienie, dobrze wiedziałem co robię i jakie może mieć to konsekwencje. Ale myśl, że ta kobieta umrze dzięki mnie była w pewnym sensie zamglona. A teraz, gdy całe miasto mówiło o jej śmierci poczułem dziwną ulgę wymieszaną z satysfakcją. Wcale nie miałem wyrzutów sumienia, tak jak podejrzewałem. Wystarczająco uargumentowałem sobie mój czyn mówiąc, że zrobiłem co musiałem zrobić.
Poza tym i tak nie pozostało jej za wiele życia. Zdechłaby prędzej, czy później. Można powiedzieć, że wyświadczyłem jej przysługę.
- Dobrze? - Ojciec przypomniał mi o swojej obecności, oczekując potwierdzenia na pytanie, którego nie dosłyszałem.
- Hm?
Nie zwróciłem uwagi jak powtarzał zadane mi wcześniej pytanie, ponieważ dostałem kolejną wiadomość.
Nieznany numer: Jest coś jeszcze
Do wiadomości został dołączony link z nawigacją prowadzącą do dwóch opuszczonych budynków.
- Luke? Jesteś tam?
- Tak - odpowiedziałem rozkojarzony. Miałem ochotę siarczyście przekląć, iż ton jakiego użyłem do odpowiedzi brzmiał wręcz opryskliwie. Przez co wyszedłem z roli pogrążonego w żałobie brata.- Przepraszam - dodałem o wiele łagodniej.- Muszę poukładać sobie to wszystko w głowie, zadzwonię jutro.
VOUS LISEZ
We don't want to be saved
Roman pour Adolescents,,𝐏𝐫𝐚𝐰𝐝𝐚̨ 𝐛𝐲ł𝐨 𝐭𝐨, 𝐳̇𝐞 𝐛𝐲𝐥𝐢𝐬́𝐦𝐲 𝐣𝐚𝐤 𝐝𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞. 𝐃𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞 𝐬𝐳𝐮𝐤𝐚𝐣𝐚̨𝐜𝐞 𝐰 𝐬𝐨𝐛𝐢𝐞 𝐮𝐤𝐨𝐣𝐞𝐧𝐢𝐚'' Ruby po samobójczej śmierci ojca, zmuszona jest zamieszkać...