Czternaście, zamiana perspektyw

11.8K 315 478
                                    

𝐋𝐮𝐤𝐞

Rozsiadłem się na fotelu w gabinecie ojca, czekając aż rozpocznie swój wywód na mój temat. Odezwał się wyjątkowo szybko, dlatego nie musiałem długo trwać z nim w napiętej ciszy.

– Masz pojęcie, coś ty narobił?

– Zaskocz mnie.

– Zaprowadziłeś szesnastolatkę do klubu. I jej przypilnowałeś, pozwalając, by ktoś jej czegoś dosypał! Wiesz ilu, jest młodych gnojków, którzy będą przymilać się do tak młodych osób, jak Ruby?! Ktoś mógł wykorzystać twoją nieuwagę i gdzieś ją zaciągnąć!

Ruby to, Ruby tamto. Dzięki niej częstotliwość moich rozmów z ojcem znacznie się zwiększyła, z czego nie byłem zadowolony. Ta dziewczyna stała się powodem, dla którego jeszcze w ogóle ze sobą rozmawialiśmy.

– Przecież jej pilnowałem. Nic jej nie jest.

– Prosiłem cię, abyś woził ją do szkoły, ponieważ chciałem mieć pewność, że będzie w dobrych rękach i szybciej się przez to zaaklimatyzuje. Teraz szczerze tego żałuję. Wspólnie z Miriam ustaliliśmy, że będzie miała szofera, który zadba o jej bezpieczeństwo.

– Trzeba było tak od razu! – Krzyknąłem, uśmiechając się sarkastycznie.– Co dalej? – Zamierzałem prześmiewczo kontynuować, sugerując, by nie zapomniał dodać, jak złym synem jestem.

Jednak ojciec wyciągnął przysłowiowego ,,asa z rękawa'', pod postacią małego strunowego woreczka, skutecznie zmywając z moich ust cwaniacki uśmiech.

– Możesz mi wytłumaczyć, co to jest? – Zirytowany uderzył narkotykami o drewniane biurko.– Chcesz skończyć jak twoja matka?

– Przeszukiwałeś mój pokój?! – Natychmiast podniosłem się z fotela, czując, jak wszystko we mnie zaczyna wrzeć.– Nie miałeś...

– Odciąłem ci środki na koncie – przerwał.– Nie pozwolę, by to gówno odebrało mi i ciebie.

– Jak to odciąłeś?! Nie możesz tak po prostu odciąć mnie od pieniędzy!

– W domu masz wszystko, czego ci potrzeba. Jeśli będziesz chciał coś kupić, będziesz musiał skonsultować to ze mną.

Kręciłem głową na boki, niedowierzając w to, czego się dopuścił.

– Jeszcze coś? – Podszedłem do drzwi, naciskając na klamkę.

– Miriam nie życzy sobie, abyś zbliżał się do Ruby. Uważa, że masz na nią zły wpływ.

Parsknąłem, wychodząc z gabinetu.

Ta kobieta uważała się za idealną matkę, a nie zauważyła, że jej jedyne dziecko od małego się samookalecza. W dodatku miała czelność ograniczyć mój kontakt z Ruby dla zaspokojenia własnego kaprysu.

Skoro Miriam tak bardzo chciała chronić Ruby przede mną, to nie miałem niczego innego do roboty, niż odrobinę namieszać w głowie szatynki. Choćby tylko po to, aby zdenerwować macochę.

Wszedłem do pokoju, zamykając go na klucz. Ojciec mógł ograniczyć mi dostęp do pieniędzy na koncie, lecz nie do gotówki, której miałem pod dostatkiem.

Przygryzając dolną wargę, podważyłem dłonią materac, wyciągając spod niego, woreczek, trochę większy niż ten, który znalazł Jacob. Musiałem znaleźć nową, lepszą, kryjówkę, gdyby mężczyznę naszła ochota na głębsze przeszukiwania.

Wysypałem narkotyk na stolik nocny, bokiem woreczka formując kreskę. Następnie wziąłem zza oprawy telefonu dolara i zwijając banknot w rulon, nachyliłem się nad białą substancją, wciągając ją.

We don't want to be savedWhere stories live. Discover now