Piętnaście, gwiazdeczka

12.4K 309 148
                                    

𝐑𝐮𝐛𝐲

Przekroczyłam próg domu dziadków.

Na wejściu moje nozdrza napotkały charakterystyczny dla tego domu zapach drewna, w nostalgiczny sposób je otulając.

Stojąc na wycieraczce, otrzepałam buty ze śniegu i zdjęłam zimową kurtkę, zawieszając ją na wieszaku w postaci wystruganego drewna, imitującego poroże.

– Ruby! – Krzyknęła radośnie babcia, szczelnie obejmując mnie ramionami.– Jak ty wyrosłaś!

– Cześć babciu – wydusiłam, miażdżona jej silnym uściskiem.

– Ruby? – Słysząc cichy, zachrypnięty głos, natychmiast wyswobodziłam się z objęć kobiety.

– Dziadek! – Pisnęłam, dostrzegając mężczyznę zbliżającego się do mnie za pomocą łazika.

Podbiegłam do niego, lekko nachylając się nad chodzikiem, by przytulić ledwo trzymającego się na nogach starca. Dziadek nie chciał pozostać mi dłużny i próbował odwzajemnić uścisk, lecz zdołał zrobić to tylko jedną ręką.

– Ostrożnie – upomniała mnie matka.

– Witaj w domu, gwiazdeczko – lekko pogładził mnie po przedramieniu, kiedy reagując na upomnienie Miriam, się od niego odsuwałam.

Szofer wniósł do środka domu nasze bagaże. Podniosłam walizkę za boczną rączkę, zmierzając do mojego dawnego pokoju.

Otworzyłam przemalowane na kolor pudroworóżowy drzwi, wchodząc do niewielkiego pomieszczenia.

Zapach unoszący się w powietrzu, wyjątkowo związał się ze wspomnieniami pochodzącymi z lepszej strony mojego dzieciństwa. Powodując ich nagły napływ, który mimowolnie wkradł uśmiech na moje usta.

Usiadłam na księżniczkowej pościeli, spoglądając w kąt pokoju, gdzie stał domek dla lalek, który z myślą o mnie zaprojektował dziadek.

Lalki wciąż były ustawione w pozycjach, w których jako dziecko je pozostawiłam. Niektóre siedziały na plastikowych meblach, a inne leżały obok. Zupełnie, jakbym bawiła się nimi wczoraj.

Mogłam przysiąc, że widząc ślady po ołówku na framudze drzwi, opisujące zmiany mojego wzrostu na przestrzeni lat, usłyszałam cichy dziecięcy śmiech. Ulotne wspomnienia dziecka, które w swoim burzliwym życiu, choć na chwilę zaznało szczęścia, przeplatały się przez moją głowę z prędkością światła.

Wstałam z łóżka, które zaskrzypiało na mój gwałtowny ruch i otworzyłam przyozdobiona naklejkami komodę, rozpoczynając przekładanie do niej rzeczy z walizki.

Kiedy skończyłam wstępne porządki, przebrałam się w luźną koszulkę i ciemnoszare dresy, następnie schodząc do salonu, by wolny wykorzystać czas na spędzenie go wspólnie z dziadkami.

Przeskoczyłam przez próg kuchni, zauważając mamę popijającą z babcią popołudniową kawę.

– Gdzie zgubiłyście Jacoba? – Spytała starsza kobieta, upijając spory łyk napoju, którego pianka odbiła się na jej ustach.

– Pojechał z Lukiem na kilka dni do swojej rodziny. Przyjedzie w wigilię – odpowiedziała Miriam, sięgając do porcelanowego talerzyka po upieczone przez babcie maślane ciastka.

Wsłuchując się w ich rozmowę dotyczącą członków rodziny mających zagościć tutaj na święta, podeszłam do kredensu, zabierając z suszarki na naczynia kubek. Wlałam do niego resztkę kawy z małego szklanego czajnika, na samą górę dodając spienione mleko.

We don't want to be savedWhere stories live. Discover now