Dwadzieścia pięć, trzy słowa

7.3K 252 533
                                    

𝐍𝐚𝐭𝐞

Droga na salę, w której odbywała się impreza weselna siostry Noah mijała w szkodliwej dla moich uszu atmosferze.

Siedziałem na miejscu pasażera mając ochotę wyrzucić na jakimś pustkowiu śpiewającą z tyłu dwójkę. O ile głos Noah należał do znośnych, tak ten Melanie przyprawiał mnie o ból głowy.

Nastolatkowie zakończyli właśnie fałszowanie, na rzecz wykłócania się o wybór piosenki, którą mieli doszczętnie wytępić mój słuch.

Kiedy po dziesięciu minutach sprzeczki nareszcie się na jakąś zdecydowali, a nazwa wybranego utworu wyświetla się na małym ekranie Tones przewrócił oczami, natychmiast pomijając piosenkę.

- Ej! - Oburzyły się równocześnie siedzące z tyłu beztalencia.

- W moim samochodzie obowiązuje bezwzględny zakaz puszczania piosenek Britney Spears.

Blondyn głośno westchnął, wymieniając z dziewczyną jednoznaczne spojrzenia.

- Nie żartuję - powiedział szatyn, którego uwadze nie umknęły ich zamiary.- Bo każę wam wysiąść.

Przestałem wsłuchiwać się w narastającą sprzeczkę o gusta muzyczne Tony'ego, skupiając wzrok na przewijającym się za szybą obrazie. Zastanawiałem się nad moją decyzją, coraz bardziej jej żałując. Miałem co do pozostawienia Ruby samej w mieszkaniu mieszane uczucia i nawet piejący głos blondynki nie potrafił ich zagłuszyć.

Instynkt podpowiadał mi, że nie powinienem tego robić. Nie powinienem był jej zostawiać. Ten nastolatek należał do psychicznie niezrównoważonych, nie wiadomo do czego był zdolny pod naszą nieobecność.

Powinienem teraz znajdować się obok niej. Pilnując, aby żaden niepełnosprawny umysłowo idiota nie zrobił jej krzywdy.

○○○

Na miejsce dojechaliśmy w dość napiętej atmosferze. Nie pamiętam o co dokładnie chodziło, ale z tego co streścił mi Noah, to Tones użył argumentu ostatecznego oceniającego muzykę jego znienawidzonej wokalistki jako ,,chujową'', a to wyjątkowo uraziło Melanie.

Tak, jak ustalimy instrumenty znajdowały się na właściwych miejscach, dlatego nie musieliśmy bawić się z nich ustawianiem. Pozostawiając nasze rzeczy w małym kantorku znajdującym się nieopodal kurtyny, całą czwórką podeszliśmy do pary młodej, składając jej życzenia.

Oczywiście nie obeszło się bez głupich tekstów blondyna skierowanych w stronę starszej siostry, która odpowiedziała na nie w równie idiotyczny sposób. Lekko nerwowy małżonek kobiety, nie zrozumiał żartów rodzeństwa i ledwo powstrzymał się od rozbicia nastolatkowi na głowie otrzymanej od któregoś z gości butelkę białego wina.

Przełknąłem zawierającą w ustach ślinę, kiedy wchodząc na małą scenę zauważyłem czujnie obserwujący każdy nasz ruch tłum. Stres dał o sobie znać w momencie, gdy usiadłem na taborecie przy perkusji.

Sekundy przeplatane z tremą przechodziły przez moje ciało niosąc za sobą nieprzyjemne dreszcze. Grę na tym instrumencie miałem w małym palcu odkąd ukończyłem czternaście lat. Z biegiem czasu nauczyłem się przekładać negatywne emocję na grę, co pomogło mi w zaprzestaniu na tworzeniu nowych blizn dopóki te stare się nie zagoją.

Ojca irytowała moja ciągła gra. Nie mogąc jej znieść, zlecił wygłuszenie ścian mojego pokoju pod pretekstem owego ,,brzdękolenia''.

Nawiązałem kontakt wzrokowy z zielonookim, który za pomocą spojrzenia przekazał mi, że to już czas. Trzykrotnie uderzyłem drewnianymi pałeczkami o siebie, następnie dając pole do popisu szatanowi rozpoczynającemu solową grę na elektrycznej gitarze. Trema zniknęła w oka mgnieniu, pozostawiając za sobą uczucie wypełniającego mnie szczęścia. Nawet pozwoliłem sobie na lekki uśmiech.

We don't want to be savedWhere stories live. Discover now