Rozdział 2 Mieszkam z szaleńcami

36.3K 1.5K 247
                                    


Rozpakowałam się, pozwiedzałam nieco i odkryłam, że mam szafę wypełnioną ubraniami, butami, a nawet drogą biżuterią. Dodatkowo okazało się, że mam własną łazienkę, która również zapełniona została najpotrzebniejszymi kosmetykami, a także wszelkimi niezbędnym dla mnie drobiazgami. 
Jednak to tylko część domu, jaką zwiedziłam, a skoro mam się czuć, jak u siebie to czas ruszyć na podbój pozostałej części wampirzej rezydencji.
Na piętrze, na którym znajdował się mój pokój, mieściły się jeszcze inne sypialnie, biblioteka, oraz biuro Nicka. Parter składał się z głównego holu, sporych rozmiarów salonu, jadalni połączonej ukrytym, dla obsługi przejściem do kuchni i parą zamkniętych drzwi skrywających przede mną swą tajemnicę.

-Szukałem cię- usłyszałam głos dochodzący zza moich pleców, na dźwięk, którego aż podskoczyłam ze strachu.

-Możesz nie straszyć - pokiwałamna boki głową, starając się otrząsnąć z wcześniejszego szoku. -Tobie nie grozi, że zejdziesz na zawał, ale mi owszem - odburknęłam niezadowolona

-Załóż to - wręczył mi złoty pierścionek w kształcie róży z brylantami.

-Może najpierw jakieś przepraszam i po co mi to? - odebrałam pierścionek, bacznie mu się przyglądając z każdej możliwej strony. -Oświadczasz się? - parsknęłam śmiechem.

-Żeby nie zostać czyjąś przekąską - odrzekł żartobliwie.

-To nie zostałam? - -założyłam pierścionek na palec.

-Owszem, lecz naszą - wyprostował się dumnie. -Nie zapominaj, że są jeszcze gorsze osobniki od nas. I często zjawiają się w naszym domu.

-Czyli dla mojego bezpieczeństwa - skinął przytakująco.

-Należysz do mnie - szepnął mi na ucho, przejeżdżając zewnętrzną stroną dłoni po policzku.

-Nie spoufalaj się - odsunęłam się, na co on tylko się zaśmiał

-A właśnie w kuchni masz wszystko, co ci potrzebne. Może my nie potrzebujemy ludzkiego jedzenia, ale ty owszem, dlatego zrobiliśmy zakupy - odszedł

Pomyśleli o mnie? Jestem naprawdę mile zaskoczona.
Kiedy stałam przy kuchennym blacie, robiąc sobie kawę, ktoś nagle objął mnie od tyłu. Kiedy się odwróciłam, ujrzałam Josha. Powinno mnie to dziwić? Co to jakaś transakcja wiązana? Dwa w jednym? Nie godziłam się na coś takiego, wystarczy mi, że jednego muszę znosić.

-Lepiej, żeby twoja nieśmiertelność cię nie zawiodła, bo zaraz się doigrasz! - starałam się go odepchnąć. Niestety przegrałam tę nierówną walkę.

-Spodziewałaś się mojego brata? - spojrzał na pierścionek, śmiejąc się.

-Bardziej łudziłam się, że uda mi się wypić kawę w spokoju, ale byłam w błędzie - westchnęłam.

-Wiesz, że Nick wręczając ci tę błyskotkę, chciał zaznaczyć swój teren? - zrobił krok w tył, odsuwając ode mnie.

-Wiem - przytaknęłam od niechcenia.

-Nie przeszkadza ci to? - usiadł przy blacie naprzeciwko mnie.

-Nie ma znaczenia. Zostałam mu obiecana pięć lat temu i musiałam się z tym pogodzić - wzięłam kilka łyków kawy.

-Specyficzna jesteś - odszedł.

Widzę, że nie będę miała z nimi lekko. Dziwni są, ale niech nie myślą, że dam im się zmanipulować. Zostałam oddana wampirowi, ale nie znaczy, że muszę być mu posłuszna. Nie boję się ich i nie zamierzam tego okazywać przed nimi. Josh nie musiał być wścibski, bo ja zdaję sobie sprawę z otaczających mnie rzeczy. Skoro zostałam obiecana Nickowi to logiczne, że należę do niego i prędzej czy później chciałby to udowodnić przed innymi. Aby żaden innyBy żaden inny wampir nie spróbował się zbliżyć. Szczerze mówiąc nie robi mi już różnicy czy Nick ogłosi wszystkim, że jestem jego czy też wręczy jeszcze kilka  pierścionków, ponieważ umowa  musiała zostać dotrzymana.

Po powrocie do pokoju zastałam w nim bruneta.

-Czy ja mogę mieć od was chwilę spokoju? - zatrzasnęła podirytowana za sobą drzwi.

-Czyżby spotkanie z Joshem? - zadrwił.

-Ta, uroczy wampir - rzuciłam z nutką sarkazmu w głosie.

-Chciałem cię poinformować o wieczornej wizycie gości w naszym domu i prosić o twoje uczestnictwo w niej - podszedł bliżej.

-Z jakiej racji? - odwróciłam wzrok.

-Ten pierścionek zobowiązuje - złapał mnie za dłoń, nakierowując na nią mój wzrok.

Jedną rękę położył na moje talii, a drugą odgarnął włosy.

-Należysz do mnie, dlatego nie zbliżaj się tak z moim bratem - szepnął mi do ucha

-Po pierwsze zabierz tę rękę. Po drugie to on zbyt się do mnie przymila, a po trzecie to nie puść.

-W takim razie uwolnij się sama - uśmiechnął się zadziornie.

-Dobrze wiesz, że jestem od ciebie słabsza, dlatego nie stawiaj mnie w krępującej sytuacji.

-Wrócę wieczorem - przejechał dłonią po szyi.

Co z nimi  jest nie tak, dosłownie to zaczyna być męczące. Powoli zaczynam poznawać ich prawdziwą naturę i muszę przyznać, że nijak mi się nie podoba. Tym bardziej to ich spoufalanie. Dobrze niby należę do Nicka, ale niech sobie niczego nie wyobraża i co miało oznaczać muśnięcie mnie dłonią po szyi. Jeśli myśli, że zanurzy we mnie swe kły, jest w dużym błędzie to samo jego braciszek.

Skradziona wolnośćWhere stories live. Discover now