Rozdział 29 Zaufanie piękny dar

15K 762 37
                                    


Wróciłam do hotelu, aby na spokojnie przemyśleć plan działania.  Wpatrywałam się na kartkę z adresem miejsca pobytu Nicka i Josha. Niby nie znajdują się, aż tak daleko. Jedynie około 300 kilometrów od miasta, w którym obecnie się znajduję. Wydaje się, że na wyciągnięcie ręki, ale nadal daleko. Jeśli nie wiem jak się za to zabrać.

Dostałam SMSa.

,,Pojedziesz jutro pod wskazany adres. Dasz się złapać. Mają wiedzieć, że się poddałaś by ratować ukochanego. Pomoc przybędzie"

Jeśli mam się poddać to po co było całe to zamieszanie, jeżdżenie, ukrywanie się i szukanie Luis'a. Co nieznajomy na na myśli mówiąc, że pomoc przybędzie. Podejrzana sprawa, ale wcześniej powierzyłam moje zaufanie tej osobie i teraz też to uczynię. Dowiodła mi, że nie ma złych zamiarów. Dlatego dam się złapać i będę wierzyć, że to nie pułapka oraz nie będę porywaczy wyprowadzać z błędu. Niech uwierzą, że Nick jest moim ukochanym, dlatego jestem gotowa poddać się by ich ocalić.

Mam nadzieję, że bracią nic nie jest i uda mi się odzyskać ich żywych. W przeciwnym razie z kim będę się sprzeczać co rano o udostępnienie kilku kropelek mojej krwi Joshowi oraz Nickowi nie uda się rozbudzić mojego serca. A przecież obiecałam, więc nie mogą mi tak łatwo uciec przed obietnicą, którą również mi złożyli.

PERSPEKTYWA BRACI (NICKA)

-Nick jak mogłeś dopuścić się tego wszystkiego! Ufałem ci! - Josh wykrzyczał w moim kierunku

-A myślisz, że przez kogo to robiłem i dla kogo? Jakoś nigdy nie pytałeś dokąd znikam po nocach albo dlaczego mam krew na rękach. A wiesz, czemu nie pytałeś? Bo podświadomie doskonale wiedziałeś czym się zajmuję. Tylko bałeś się powiedzieć to na głos. Więc nie mów mi teraz, że nagle straciłeś do mnie zaufanie! Gdyż wiedziałeś o tym od zawsze, a dalej mi ufałeś! - widziałem jego przygnębioną minę

Najwidoczniej prawda do niego dotarła. Nareszcie ktoś powiedział na głos to czego bali się powiedzieć inni

PERSPEKTYWA JOSHA

Ma rację. Wiedziałem czym zajmuję się po nocach i jakie prowadzi interesy w dzień. Ale nie dopuszczałem do siebie takiej myśli. Nie chciałem wierzyć, że mój brat może być potworem. Jednakże to prawda, że ja go w to wplątałem. Wszystko zaczęło się w 1745 roku kiedy po raz pierwszy spotkałem Nicka. Uratował mnie do śmierci. Mógł nie interweniować i po prostu przejść obojętnym obok tego zdarzenia. Ale on odpędził ode mnie napastników. Jako jedyny ruszył mi z pomocą. Ludzie tylko biernie się przyglądali i pozwalali, aby  zadawano mi kolejne ciosy nożem. Jednak on był inny i wiedziałem to już od naszego pierwszego spotkania. Zlitował się nad śmiertelnikiem, a swego czasu żywił do nich mocną niechęć. Dopiero dzięki mnie po bardzo długich latach teraz może przebywać w otoczeniu ludzi. On uczył mnie jak panować nad pragnieniem, a ja pomagałem mu odbudować dawno utracone zaufanie. I nauczyć, że śmiertelnicy nie muszą być wcale bezużyteczni, ani niewartościowi. Mimo, że bardzo dużo musiał przez nich wycierpieć i to oni zadali mu najwięcej cierpienia. Tłumaczyłem, że nie wszyscy są tacy sami. Pewnego wieczoru sam się o tym przekonał. Kiedy na jego drodze stanęła piękna, zgrabna blondynka imieniem Vivian. Ale zanim to się stało przysporzyłem mu wielu kłopotów. Przeze mnie musieliśmy się cały czas przeprowadzać, ponieważ przez moje zbyt częste ataki na ludzi. Byliśmy ciągle podejrzewani.

Pamiętam jak przed nim płakałem, że nie radzę sobie z tym. Marnuję jego czas, poświęcenie i nauki jakie mi przekazał. Przepraszałem go po każdej kolejnej zbrodni i błagałem by mi wybaczył, nie zostawiał, że się zmienię. Będę takim jakim on chciał by mnie widzieć i nie zaprzepaszczę szansy jaką mi ofiarował. A on zawsze wtedy uśmiechał się do, obejmował ramieniem i mówił mi bym nie gadał głupstw. Zawsze powtarzał mi ,,Jesteśmy braćmi nie mógł bym Cię zostawić. Każdy popełnia błędy, ale one nigdy nie skreślą Cię w oczach osoby, której na Tobie zależy. Pamiętaj bracie ucieczka nie jest wyjściem, ale ucieknijmy tym razem. Byś mógł zacząć nowy początek, gdzie będziesz dzielnie walczyć ze stawianymi przed Tobą wyzwaniami, a ja będę dzielnie trwać u Twego boku i wspierał na każdym kroku" 

Zawsze był taki pełny nadziei i szczęśliwy mówiąc mi te słowa. Wiedziałem, że nie mogę zawieść go kolejny raz. Przeze mnie brał na siebie moje winy i z mojego powodu zboczył z dobrej drogi i wstąpił na złą, a nie dlatego, że tak mu było wygodnie. Choć wiadomo, że z czasem władza, pieniądze, drogie ubrania, luksusowe samochody i domy, kobiety oraz nieśmiertelność. Uderzyły mojemu bratu do głowy. Nigdy wcześniej nie pomyślałby o takim życiu, ale im dłużej w tym siedział tym większe plusy zaczął dostrzegać. Nie oszukujmy się, ale trochę mu odpowiada wygodny styl życia i nie zamierza od tego odchodzić. Nie ukrywam, że początkowo mi też się podobał sposób w jaki prowadzimy swoje życie. Ale cóż w końcu mając pieniądze możesz osiągnąć wszystko. 

Jednakże po czasie zacząłem dostrzegać minusy takiego życia. Kobiety same pchały się w nasze objęcia, a potem nie kończyło się to happy endem. Ludzie zaczęli zwracać na nas większą uwagę. Przez stawaliśmy się od razu potencjalnie podejrzani. Z tego powodu też często uciekaliśmy. Wszelkie problemy załatwialiśmy siłą. Wystarczyło, że ktoś nam zwrócił uwagę by stracił od razu swoje życie. Zważyłem, że powoli tryb życia jaki prowadzimy zmienia Nicka i z każdym dniem staje się swoim własnym cieniem. Z jego władzą zaczęły pojawiać się problemy. Przychodziły do nas różne wampiry grożąc śmiercią. Nawet kilka razy zostałem porwany by tylko Nick się ugiął i dał im to czego oczekują. Bądź zapłacić sporą sumę za moją wolność. Oczywiście jak się domyślacie spełniał te zachcianki. Tylko bym był bezpieczny, ale pewnej nocy odmówił. Prawie wtedy zginąłem, ponieważ mój brat był zbyt dumny. Od tego czasu obiecałem sobie, że muszę go jakoś odciągnąć od tego życia. Lecz to zadanie mnie przerosło. Dlatego tak się cieszyłem kiedy drobna, zagubiona blondynka stanęła mu na drodze. Liczyłem, że od teraz będzie wszystko dobrze, ale gdy umarła. Mój brat jeszcze bardziej pogrążył się w mroku. Chciał ją chronić, a z jego powodu popełniła samobójstwo. 

Dla niego nie ma już ratunku. Przykre, ale prawdziwe. Nikt nie jest wstanie mu pomóc. Choć mimo wszystko pokładam nikłe nadzieję w Larissie. Może jestem głupcem wierząc w to, ale pragnę mieć nadzieję. 

-Straciłeś ostatnią osobę, która ci ufała - uderzył Nicka

-Nie prawda! Nie stracił i jest jeszcze jedna osoba, która ufa mu bezgranicznie. Tak samo jak ja zdaje sobie sprawę z jego złych czynów, ale dalej pójdzie za nim na koniec świata. Oboje pójdziemy i odpłacimy ci się za krzywdy mojego brata - porywacz zaśmiał się

-Żebyście mogli mi się odpłacić, najpierw musisz się uwolnić. A wasza wybawczyni przybyć, a to się nie stanie. Przecież to tylko nędzna śmiertelniczka - ponownie się zaśmiał

-Śmiertelnicy nie różnią się niczym od nas, dlatego nie lekceważ ich Marcusie bo możesz się pewnego dnia nie mile zaskoczyć - przerwałem jego wywody

-Jesteście naiwni - mężczyzna opuścił pomieszczenie zostawiając nas samych

-Naprawdę wierzysz, że w swoje słowa? Zapomniałeś, że Larissa to tylko śmiertelniczka? - zwrócił się do mnie zniechęcony

-Wierzę, dlatego nie możesz się teraz poddać. I masz rację jest człowiekiem, ale wiem też że nie pozwoli ci umrzeć, dlatego walcz dla niej - uśmiechnąłem się do niego

Skradziona wolnośćWhere stories live. Discover now