Rozdział 9 Gdzie jesteś?

23.1K 1.1K 36
                                    


Doprowadziłam się do porządku, ponieważ w każdej chwili może wrócić Nick, a nie chcę by widział moje łzy. W czasie, gdy ja byłam w łazience ktoś wszedł do pokoju. Myślałam, że już wrócił, dlatego odruchowo zawołałam jego imię, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi. Pomyślałam, więc że Josh się ze mną zgrywa, ale kiedy go zawołałam również nie dostałam odpowiedzi. Dlatego lekko już wystraszona stwierdziłam, że trzeba to sprawdzić. Wyszłam ostrożnie z łazienki, ale w salonie nikogo nie widziałam. Skierowałam się do sypialni drzwi były do połowy zamknięte, a pamiętam że zostawiałam je otwarte. Czyli tam ukrywa się nieproszony gość. Jednakże, gdy weszłam do środka okazało się, że nikogo tam nie ma. W tym momencie zgłupiałam. Przecież mi się to nie przesłyszało ewidentnie słyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju. Wróciłam do salonu. Stanęłam na środku i rozejrzałam się jeszcze raz dookoła, ale daj nic. Postanowiłam złamać zakaz Nicka i opuścić apartament. Wtedy ktoś złapał mnie od tyłu. Próbowałam się wyrywać, ale ten ktoś miał zbyt silny uścisk. Po chwili poczułam coś zimnego przyciśniętego do mojego gardła. Jak się się okazało był to nóż. Muszę przyznać, że w tym momencie spanikowałam. Nie wiedziałam co mam robić. Zapewne to wampir, a więc muszę wykorzystać mój spryt bo siłą w obecnej sytuacji nic nie wskóram.  

-Ty jesteś tą nową Nicka? - odezwał się męski głos

Postanowiłam nie odpowiadać.

-Języka w buzi zapomniałaś?!

-Ciężko się odpowiada z nożem przy gardle  - rzuciłam oschle

-Gadaj albo cię zabiję!

-Więc zabij, ale podejrzewam, że skoro mnie napadłeś i szukasz dziewczyny Nicka, a uważasz, że to ja. To jestem ci potrzebna i nie możesz mnie skrzywdzić. Dlatego zabierz ten nóż i puść mnie bo ciężko tak rozmawiać, nie sądzisz? A zresztą tylko przedłużasz, a pewnie zależy ci na czasie - mówiłam pewna siebie

Mężczyzna puścił mnie i popchnął w stronę kanapy. Kiedy usiadłam mogłam wreszcie zobaczyć kim on jest. Był to średniego wzrostu młody chłopak o brązowych włosach i złotych oczach. W dodatku jakiś nie myślący, ponieważ położył nóż przede mną na stoliku. Spróbuję go zabrać, wiem że go nie zabiję, ani nie skrzywdzę. Lecz spowolnię i może uda mi się uciec.

-A więc jak to jesteś ty?!

-Szukasz dziewczyny i nawet nie wiesz jak wygląda. To pewnie, dlaczego jej szukasz też nie wiesz. Nie zdziwiłabym się w końcu jesteś półgłówkiem 

-Mam cię dość, nie obchodzi mnie czy to ty czy nie - podszedł do mnie i uderzył

Natomiast ja wykorzystałam moment kiedy się nade mną nachylił by zadać cios. Złapałam za nóż i wycelowałam w serce. Mężczyzna przyklęknął, a ja w tym momencie wybiegłam. Ale przecież jak się ucieka przed oprawcą to nie można załatwić go jednym ciosem i być wolnym. Nie...nie, przecież jego towarzysz musi cię złapać na korytarzu bo ty na niego wpadniesz tak jak właśnie ja wpadłam. Czuję się jak w filmie dosłownie. Zawsze śmieję się z takich filmowych zdarzeń, a teraz sama nałogowo biorę w nich udział.

PERSPEKTYWA NICKA

Spotkanie się dłuży i dłuży. Najchętniej bym stąd wyszedł, ale nie mogę. Liczę, że Larissa nie wywinęła żadnego numeru. Swoją drogą nie myślałem, że ona będzie taka pyskata, buntownicza, a zarazem uczuciowa. Lepiej byłoby jakby pozbyła się uczuć jak najszybciej, ale ciężko wymagać to od człowieka. Szczerze mówiąc nigdy nie byłem zadowolony z faktu, że została mi obiecana śmiertelniczka. Przez kolejne 60 lat będę znosił ludzką kobietę. Po co mi ona u mojego boku. Nigdy jej nie pokocham, nie dam jej tego czego pragnie. Może to bolesne, ale jest bezużyteczna, a  teraz muszę ją jeszcze chronić. Lecz jak pomagać człowiekowi, który tego nie chcę. Nie jestem odpowiednim typem mężczyzny do takich rzeczy. Jestem raczej draniem, egoistą, popełniam wiele zbrodni i wcale się z tym nie kryję. Moje ręce są splamione krwią. A jakby tego było mało pasuje mi takie samotne życie. Kobieta tylko by mi przeszkadzała. I komuś takiemu jak ja bez pytania ofiarowali śmiertelniczkę. Mógłbym ją zabić i po sprawie bo wypuścić nie mogę, ale jakoś trzymam ją przy życiu.

Nagle ktoś przerwał nasze spotkanie. Do sali wszedł Marcus ze swoim osiłkiem, a ten osiłek prowadził Larissę. Ciekawe czy chce wiedzieć jak do tego doszło. Miała się tylko nie wychylać. Za to teraz wpadła w ręce tego idioty. W dodatku ma rozciętą wargę i siny polik. Może uważam, że jest bezużyteczna i drażni mnie, ale bić jej nie pozwolę. I za to osobiście się odwdzięczę temu, który odważył się tknąć moją Larissę. Lecz widzę, że osiłek Marcusa nie ma się lepiej. Cała zakrwawiona koszulka i ślad po nożu. Jeśli zrobiła mu to ta dziewczyna to jestem pełen podziwu. Tak załatwić wampira. Może ona nie jest zupełnie do niczego.

-Nick - podszedł do mnie Marcus

-Czego? Marnujesz mój czas

-Nie interesuje cię, że mamy twoją dziewczynę?

-Moją dziewczynę? Nie bądź śmieszny. Ja bym miał się prowadzać ze śmiertelniczką? 

-Czyli możemy ją zabić?

-Oczywiście, ale zanim to zrobisz porozmawiamy sobie. O przerywaniu spotkania i scenie jaką urządziliście. Tutaj pracują śmiertelnicy ktoś mógł was zobaczyć - zgromiłem go spojrzeniem

-Idziemy idioci - wyprowadziłem ich na zewnątrz

Przeprosiłem obecnych, że muszę wyjść na chwilę ze spotkania. Za sytuację nie trzeba było przepraszać, ponieważ wszyscy wiedzą, że Marcus to wyjątkowo nie inteligentny wampir. Dlatego zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić.

Na zewnątrz czekał już mój brat, a teraz czas ich czegoś nauczyć.

Skradziona wolnośćWhere stories live. Discover now