Rozdział 25 SMS

15.7K 768 50
                                    


Powoli zaczynam przyzwyczajać się do mojego nowego domu, ale chyba nigdy nie przyzwyczaję się do dziwactw tej dwójki. Mimo wszystko tęsknię za bratem i liczę, że kiedyś go odnajdę, ale jeśli nie będzie chciał by go znaleźć to i tak nic to nie da. Ciekaw jestem, dlaczego zniknął tak nagle bez jakiegokolwiek słowa.

Jak co rano jadłam śniadanie, a Josh mnie nagabywał i starał się przekonać bym odstąpiła kilka kropek krwi. To już nasza poranna tradycja. Lecz nasze przekomarzania przerwał Nick.

-Zbieraj się, wampiry coś knują - pocałował mnie w policzek na dzień dobry, a Josha ponaglał spojrzeniem

-Niestety dalej się obrażam, gdzie moje przeprosiny? - odburknął niezadowolony

-Niech ci będzie, masz mój ty obrażalski braciszku - z podstępnym uśmieszkiem wręczył mu kwiatka

-Już mnie zdradzasz, a nawet jeszcze nie jesteśmy razem - zażartowałam

-Jakbym mógł cię zdradzić, a taka zdrada to nie zdrada - zaśmiał się

-Ej! Mój kochany, a gdzie moje czekoladki i kluczyki do chevroleta - zaśmiał się

-Nie przeciągaj struny - skarcił go spojrzeniem

-W takim razie całuj psa w noc - znów się obraził

-Pamiętasz, że mieszkamy całkiem blisko lasu? - szepnął brunet w kierunku brata

-Mogę dać ci ewentualnie mojego mercedesa  - dodał niechętnie po chwili po czym rzucił mu kluczyki

-Dobra z braku laku biorę, choć wolałbym camaro i chcę moje czekoladki - odparł rozbawiony

-Wybaczam - rzucił się na brata

-Tylko proszę nie całuj - powiedział zniesmaczony

-Nie chcesz takiego słodkiego, soczystego buziaka - Josh wybuchnął śmiechem

-A zrywaj się dziadu, wolę od niej - Nick odepchnął brata i puścił mi oczko

-Mnie nie mieszajcie do swoich chorych romansów - uciekłam do innego pomieszczenia

-Zresztą powinniście się leczyć bo z głowami to wy jednak coś macie! - krzyknęłam z salonu

-Wiemy! - wyszczerzyli się i po chwili ponownie wybuchnęli śmiechem

Gdy skończyli swoje przedstawienie, którego chyba nigdy nie pojmę. Pojechali szybko do firmy. Znaczy się rzekomo do firmy. Bo przecież co innego mieli mi powiedzieć. Nick wspomniał wcześniej, że wampiry coś knują. Czyżby to znaczyło, że jednak jego podwładni wymykają mu się z pod kontroli. Myślę, że Nick chyba nie traci swojej władzy, ponieważ to nie wróżyło by już nic dobrego. 

Niby nie powinnam się w to mieszać, gdyż nie należę do świata wampirów. Ale w momencie poznania mężczyzny zostałam częściowo powiązana z ich światem. Mieszkam z dwójką nie do końca zrównoważonych wampirów i nie chciałabym mimo wszystko by stała się im krzywda. Wiem, że są nieśmiertelni, ale jednak da się ich zabić. Więc co to za nieśmiertelność. Oczywiście nie ukrywam też, iż ja nie posiadam tak długiego życia i nie chciałabym za sprawą bandyty szalonych wampirów. Zakończyć mój żywot zbyt przedwcześnie bo zostanę wmieszana przypadkiem w ich sprawy. A że ja mam takie szczęście, dlatego ten scenariusz byłby całkiem możliwy. A z jakiego powodu martwię się o braci? Sama dokładnie nie wiem. Od kiedy z nimi zamieszkam i zaczęłam lepiej poznać. Nie rozumiem już swoich uczuć, gubię się w tym wszystkim. Po prostu czuję, że ogarnął by mnie wielki smutek, gdybym nie mogła ujrzeć ich ponownie.

Właśnie wychodziłam z łazienki na parterze, kiedy dostałam dziwnego SMSa od nieznanego numeru.

,,Nie mogą Cię znaleźć. Uciekaj!''

Początkowo myślałam, że ktoś robi sobie żarty. Bo jak inaczej zareagować na taką wiadomość od nieznajomego. Jednakże kiedy wyszłam z łazienki i zobaczyłam, że po ogrodzie kręci się dwóch mężczyzn, ubranych na czarno z zakrytymi twarzami. Wystraszyłam się. Nie wiedziałam co mam robić, dlatego zadzwoniłam od razu do Nicka.

-Przepraszam, ale nie mogę teraz rozmawiać - odebrał telefon

-W ogrodzie kręcą się podejrzani mężczyźni i chcą wejść do domu - wydukałam przestraszona

-Uciekaj, weź samochód i przyjedź do mnie. Zaraz wyślę ci adres, gdzie się spotkamy - rozłączyłam się

Szybko przemknęłam się do salonu zabrać kluczyki ze stoliku, a następnie przekradłam się przez kuchnię do garażu. Poczekałam tam, aż mężczyźni wejdą do domu bym mogła szybko odjechać. Pobiegli na górę bo słyszałam jak wbiegali po schodach, ale wcześniej udało mi się usłyszeć skrawek ich rozmowy. Mówili, że muszą znaleźć dziewczyną w przeciwnym razie szef się zdenerwuje i przekaże zadanie Silverowi, a Silver zamiast żywej przyprowadzi martwą i znów im się oberwie. Ale dlaczego ktoś mnie szuka. Czyżby to było z powodu Nicka.

Gdy mężczyźni udali się na wyższe piętro ja opuściłam dom. A kiedy usłyszeli wybiegli silnik samochodu, wybiegli z domu. W tym momencie widziałam błysk czerwonych tęczówek. Nick przysłał mi SMSa z miejsce spotkania. 

Przyjechał do wyznaczonego miejsca. Okazało się, że jest pod jego firmą. Zaparkowałam samochód, na parkingu czekali już na mnie bracia, a więc wysiadłam z pojazdu i szybko do nich podeszłam.

-Chodź - Nick złapał mnie za rękę i zaprowadził do swojego biura

-Na razie jesteśmy tutaj bezpieczni, ponieważ nie odważą się tutaj wejść - Josh położył mi rękę na ramieniu

-Podczas ich rozmowy padło jedno imię, a dokładniej Silver - w tym momencie mężczyźni spojrzeli po sobie

-To mamy kłopoty - odezwał się Nick

-Ale to nie on mnie szuka. On ma mnie znaleźć kiedy tamci zawiodą - dodałam po chwili

-Tylko jedna osoba jest na tyle nierozsądna, aby wynajmować usługi Silvera, a więc wiem już z kim mam się rozprawić - wtrącił się brunet

Na razie nie powiem im o wiadomości.

Skradziona wolnośćWhere stories live. Discover now