Czeladnik grabarza

44 12 49
                                    

Agon grabarz, który pracuje na cmentarzu pod Czarnym miastem, które uchodzi za najpodlejsze z podłych miejsc, w części Tego świata, ów grabarz zapewne widział wiele i niewiele jest w stanie takiego jegomościa zaskoczyć. Rozległe połacie przeznaczone na cmentarzysko, co wieczór są oporządzane przez „naczelnika" oraz jego podkomendnych. Jednakże z racji tego, iż poprzedni naczelnik z cmentarza zaginął bez wieści, kiedy już miał wracać do głównej bramy, a jego ludzie uciekli przerażeni własnymi domysłami, że jakoby coś pożarło ich dowódcę w głuchą noc. Tak więc posadę Nadzorcy objął najstarszy z grabarzy, Agon natomiast jego kompani od kopania dołów zaczęli pracować jako strażnicy wiecznych kwater.


Pewnego dnia, grabarz-nadzorca. Został poproszony na jeden ze szlacheckich dworów Czarnego miasta – Czarne miasto, nie tętniło życiem tak bardzo, jak inne miasta świata, albowiem jedyną ozdobą pomiędzy posępnymi szaro-metalicznymi ścianami budynków oraz drogą wyłożoną idealnie czarnym marmurem, w jakim można było się przejrzeć. Były nagie, splugawione złą magią, pojedyncze drzewa wiązów i drobniejszych kasztanowców. 

Całkiem możliwe, że to miejsce różniło się od innych między innymi tym, iż zamieszkałe tu istoty mniej lub bardziej ludzkie istoty nie opuszczały swoich siedzib bez istotnej potrzeby, a jeśli nawet to bez zbędnego pośpiechu, przez co nigdy nie było w tym mieście gwaru ani tłoków. Między innymi, dla tego zostało przezwane najpodlejszym spośród miast, przynajmniej Tego kawałka świata. 

Zdarzały się jednak standardowe elementy miasta, które prócz kunsztu wykonania oraz materiałów wykorzystanych przy ich wznoszeniu nie odbiegały przeznaczeniem od reszty większych metropolii (w przypadku tego skrawka świata, to raczej Nekropolii). Mowa tu o głównej ulicy, która ciągnęła się idealnie przez środek Czarnego miasta, kawałek przed najwyższą kaplicą, mieszczącą się nieopodal głównego Pałacu, który był z rzadka zamieszkały przez Pana tego miasta, jak i okolicznych ziem. Jednak wyższa nekromancka szlachta z tytułami od Markiza wzwyż, mogła z niego korzystać, w ramach przydziału miejsca, do prowadzenia swoich badań. Przed rozwidleniem drogi do kaplicy oraz pałacu, pośrodku mieściła się grafitowa już dawno wyschnięta fontanna, na jakiej ustawiono figury z tego samego materiału przedstawiające rozpadające się ghule trzymające dzbany, z jakich miała wylewać się woda.

Grabarz westchnął ciężko. Kiedy przeszedł, koło ponurej fontanny podniósł głowę, patrząc na rosnące oraz pnące się nieskończenie w górę czarne, wąskie stopnie schodów. Naczelnik zacisnął zęby, przekraczając żelazną bramę i ruszając w ciężką wspinaczkę. – Nie najmłodszy już grabarz musiał uważać, albowiem schody z pięknego czarnego marmuru były jeszcze mokre od porannego deszczu, jak wiadomo w takich okolicznościach nietrudno rozbić sobie czaszkę o twardą nawierzchnię. 

Mężczyzna ucieszył się, kiedy udało mu się ustać w pionie przy pierwszym lekkim, zachwianiu równowagi. Jednakże odetchnąć mógł dopiero na szczycie schodów, przed potężnymi, ciężkimi drzwiami z ciemnego drewna. – Prócz bramy wjazdowej do miasta, było to jedyne miejsce, które strzeżone było przez konstrukty stworzone przez potężną nekromantycką magię. Reszta najważniejszych instytucji jak na przykład; Główna świątynia, Biblioteka i Nekromantorium (Akademia, gdzie uczą się młodzi nekromancji oraz podobni do nich profesji) była strzeżona przez Widmowe Mastify. – Dwóch cichych strażników okutych w zbroje o zadziwiającej barwie jak wszystko wkoło. Jednak na czarnych kolczugach, dumnie prezentował się rubinowy wzór przedstawiający krwawiące serce, taki sam wzór widniał na ich płaszczach oraz chorągwiach, jakie kołysał wiatr umieszczonych na basztach i rogatkach. – Był to herb miasta, jaki całej okolicy.

Na czole hełmów, jakie zostały osadzone rubinem z płaskim, prostokątnym środkiem i trójkątnym szlifem dookoła – świadczyło to o funkcji oraz randze, jaką dany twórca konstruktów posiadał. Spod przyłbic nie było widać nawet oczu, gdy strażnicy spojrzeli na przybysza, poruszyli przy tym swoją zbroją, jedynie to wskazywało na jakąkolwiek żywą aktywność w metalowych skorupach. Wymierzyli w grabarza swymi wyszczerbionymi mieczami, jednakże nie były one tak okrutnie zniszczone przez toczenie pojedynków. To, iż klingi mieczy cichych strażników Plugawego miasta były wyszczerbione to efekt metalu, z jakiego zostały wykonane. Materiał ten po przekuciu w miecz był lekko czerniawy, ale jedynie przy jelcu, metal ich broni cechował się wyjątkową odpornością na wszelakie obróbki, przez co jedynie równą część miecza stanowił jego płaz zaś ostrza, nie dawały się równo okuć i naostrzyć.

Filary świata - Imperium śmierciWhere stories live. Discover now