Nawiązanie współpracy

16 7 4
                                    

Tasza przeniosła się do kwater grabarskich, zmieniając się w swoją ludzką ledwie żywą postać i w ten sposób zgubiła pogoń.

-Virst, muszę zabrać stąd Virsta...-Powiedziała zdyszana bez słowa wyjaśnienia, stojąc w progu salonu.

-Tasza ? Co się dzieje ? -Spytał Simon, podrywając się z miejsca, nie mogąc wyjść z podziwu na to w jakim stanie się zjawiła.

-Mój najstarszy brat...przyzwano go z dna styksu, szaleje w mieście. Jeżeli skontaktuje się z Zetharixem, mogą dojść do porozumienia. Wiesz czym, to będzie grozić ? -Spytała, na co naczelnik wyskoczył zza drzwi salonu i poszedł przed nią do biblioteki gdzie, Kaba uczył Virsta.

-Twój brat jest aż taki silny ? -Spytał.

-Wcześniej pokonałam go dzięki podstępowi, w normalnej walce nie miałabym z nim najmniejszych szans. -Wyjaśniła. -Jeżeli tak podstępny wąż, jak Zetharix, przekabaci go na swoją stronę...

-To domniemany Dziedzic, będzie miał nóż na gardle. -Dokończył za nią i bez zbędnych ceregieli wszedł do biblioteki, każąc gestem pozostać Taszy za drzwiami. -Zwijajcie się, nie mam czasu na wyjaśnienia. Nie wiem, na czym stanęło, ale zabierzcie ze sobą dwie obszerne książki, zapas ziaren i swoją broń macie na to sześć minut. -Powiedział. Nagłe wejście naczelnika spowodowało utratę kontroli Virsta nad trzymanymi w dłoni zielonymi ziarenkami, które wpadły do donicy z ziemią. Niemal natychmiast wyrosły z nich olbrzymie rosiczki, jeden z wielkich, drapieżnych kwiatów capnął młodego grabarza.

-O co chodzi, Naczelniku ? -spytał Kaba z westchnięciem.

-Wydobądź najpierw Virsta, później postaram się wam to wytłumaczyć. -Powiedział, wychodząc. -Skąd właściwie to przypuszczenie, że jest "Dziedzicem" ? -Zwrócił się do Taszy.

-Porozmawiamy, o Tym, jak wrócę. -Powiedziała, idąc napić się krwi upadłych, co by się zregenerować. Pokiwał na to głową, postanowił pomóc trochę młodzieży i naszykował Virstowi plecak podróżny na tyle, ile zdołał w tak krótkim czasie.

Po ustalonych sześciu minutach stawił się Virst ociekający śliną i zielonkawą posoką, z utkwionymi kłami rosiczki w ciele oraz Kaba z całą szczęką rosiczki uczepioną jego ramienia.

-Z trupami sobie radzisz doskonale, ale kwiatki nie mają problemu, by Cię załatwić. -Przyznał

-Bardzo zabawne. -Burknął. -O co chodzi ? -Spytał poważnie, odrywając z siebie waleczną roślinę, która za nic w świecie nie chciała się odczepić od ramienia chłopaka.

-To, że Virst musi opuścić Czarne miasto. -Powiedział Simon, wówczas Tasza wstała z częściowo zregenerowaną mocą oraz ciałem. Młody grabarz spojrzał zdziwiony na zgromadzonych.

-Z jakiego powodu ? -Spytał.

-Już Ci mówiłem, Zetharix nie pała zbytnio sympatią do grabarzy. Kiedy dowie się, że masz ogromny potencjał, będzie chciał zrobić z Ciebie obiekt swoich eksperymentów albo przybocznego. -Powiedział Simon. -Dla tego, również w ramach praktyk zostaniesz zabrany na cmentarz przy Kuroi Roze. -Położył dłonie na obu ramionach chłopaka. -Tylko pamiętaj, nie wychylaj się i nie mów, skąd jesteś. Grabarski uniform zapewni Ci spokój i szacunek. -Powiedział.

-Będę tam sam ? -Spytał.

-Nie, pomogę Ci jako pierwszy ogarnąć...-Wypowiedź Kaby przerwała Tasza.

-Ja z tobą pobędę przez pierwsze parę godzin i pokażę Ci miasto. -Powiedziała. Simon puścił młodzieńca, a białowłosa stanęła za nim. Machnęła płaszczem i przeniosła go wraz z sobą do Kuroi Roze.

*

W tym samym czasie, po Czarnym mieście szalał starszy brat Taszy ,zbierając dusze żyjących istoty, w celu wzmocnienia się. W pałacu Zetharixa podniósł się alarm.

-Panie, Śmierć buszuje po mieście ! -Krzyczał od progu kapitan straży.

-I ? Przecież, nasza frakcja jest z tego znana. -Odpowiedział mu Lord Ivrinus, podczas gdy Zetharix wertował swoje księgi.

-Nie, chodzi o Śmierć w swojej "Boskiej" formie. Z dwiema kosami, więc to nie jest "Tasza". -Oznajmił.

-Jak to ? -Spytał Ivrinus.

-Skąd mam to wiedzieć ? Wiem jedynie, że Nekromantorium i część miasta jest w rozsypce no i za chwilę, nie będzie na czym prowadzić eksperymentów. -Powiedział. Zetharix zamknął księgę.

-Czyli trzeba zobaczyć, co tam się dzieje. -Stwierdził z westchnieniem Licz. -Ledwie przybyłem i już muszę ratować miasto. -Burknął, poprawiając swój płaszcz na kolczudze. Ivrinus podał władcy prowincji, kościany kostur.

-Co wiesz o sprawach, tych materialnych Śmierciach ? -Spytał Ivrinus.

-To, co wszyscy lepiej nie mieć ich za wrogów. -Przyznał.

Kiedy wystąpił na taras widokowy, górujący nad całym miastem teraz pogrążonym w dymie i chaosie. Widać było między czarnymi uliczkami, przemieszczającą się postać wkoło której rozlewała się widoczna dla oczu, Licza i Nekromanty trupia aura pochłaniające dusze żywych. -Dobra, trzeba to coś zatrzymać. -Przyznał, wyciągnął ręce, zapalając się błękitnym płomieniem gehenny i stuknął swoim kosturem w wybrukowany taras. Po części tarasu a po chwili po mieście rozlały się jakby macki, stawiające barierę odcinając drogę bratu Taszy.

Nad pałacem Zetharixa, skumulowały się burzowe chmury. Śmierć zwrócił się ku niemu, słysząc cichy, syczący szept skierował się w jego stronę, dzierżąc obie kosy w pozycji bojowej.

-Czyli jest tu ciekawszy Kąsek. -Powiedział, biorąc zamach.

Oba ostrza zatrzymał Ivrinus, ostrzem czarnego miecza.

-Nie tak szybko. -Pozwolił sobie wtrącić nekromantycki lord. -Najpierw wysłuchasz, Pana tej prowincji... -W tym momencie głowa Ivrinusa spadła na bróg a uchodząca z niego energia, została pochłonięta przez wyciągniętą ręką śmierci. Zetharix zaśmiał się na całą scenę.

-Do prawdy, niesamowite z Was byty. -Przyznał. -Sądząc po barwach, jesteś powiązany z zachodnią "piekielną" frakcją. Więc czego chcesz, od mojego miasta ? -Spytał, Licz.

-Nie muszę się tłumaczyć przed czymś, co usiłuje dogonić choćby najmniejsze bóstwo śmierci. -Przyznał.

-Racja, jednakże może nim i mnie ciachniesz którąś z Tych kos, może pogadamy ? -Zaproponował.

-Co taki szczur jak Ty, może Mi zaproponować ? -Spytał z dobrze słyszalną drwiną w głosie.

-To zależy, czego tu szukasz ? Jestem władcą tej prowincji, mogę udzielić Ci stosownych informacji.

-Zaiste, informacje mogą się przydać, choć to, czego szukam raczej, nie jest szeroko rozpoznawalne wśród was. -Przyznał.

-A jak powiem, że odnaleziono Dziedzica ? -Podsunął.

W tym momencie śmierć spoważniał. Bez słowa zbliżył się do Licza.

-Nawet dwustuletni Licz by się bał mojego oblicza i by nie łkał. -Powiedział, unosząc na przemian, oba ostrza na wysokości gardła Zetharixa, po dłuższej chwili. -Nazywam się Mictlan, najsilniejszy i najstarszy spośród Śmierci znajdujących się w ludzkim świecie. Wiesz coś więcej ? -Spytał, rozpraszając swoją czerwoną kosę, wówczas pośrodku jego szaty pojawił się czarny, wirujący tunel a po chwili przybrał ludzką postać, przeciętnie wyglądającego, czterdziestoletniego śmiertelnego gwardzisty. Przekręcił karkiem w obie strony. -Długo tak nie zostanę. -Mruknął, trzymając kosę Taszy wspartą o ramię.

Licz, uniósł kąciki sino-zielonych warg, mając na celu pokazanie swojego zadowolenia.


Filary świata - Imperium śmierciWhere stories live. Discover now