Polowanie na wampira

6 3 0
                                    

Virst, wylał na swoje już mocne i dobrze zbudowane ciało, wiadro zimnej wody.

-Cześć! -Przywitała Tasza, pojawiając się z zaskoczenie w kącie pokoju. W pierwszej chwili wyprostował się, biorąc gwałtowny haust powietrza w płuca, zaraz jednak wypuścił je, odwracając się do dziewczyny.

-Późno wpadłaś. -Stwierdził. -Teraz zostajesz łowcą? -spytał i zaśmiał się cicho.

-Pff, nie bawią mnie już takie sprawy. Słyszałam o Tobie to i owo, więc przyszłam przekonać się, czy to prawda -powiedziała, bacznie przyglądając się chłopakowi, którego ręka sięgała po zwój, w którym wbity był sztylet.

-Mam nadzieje, że Cię nie zawiodę, Pani śmierci -powiedział spokojnie, nabierając coraz pewniejszej postawy do ataku.

-Jakiś Ty pochlebny -stwierdziła, przykładając, sobie jedną dłoń do policzka. Drugą zaś rękę, wyciągnęłaby przyzwać do siebie kosę. Moment, materializowania się broni dziewczyny, Virst uznał za najbardziej idealny by przystąpić do ataku.

Pochwycił więc zwój ze sztyletem i ogromny miecz stojący pod ścianą, zdążył jeszcze pochwycić kilka toreb z roślinami. Wiedział, że nie miał szans w walce, z Taszą w zamkniętym pomieszczeniu, więc wycofał się do drzwi, wyciągając ostrze z pergaminu, rozwinął zwój tworząc pieczęć i dobywając miecza.

Szeroka klinga, przez której środek przeplatały się ze sobą, rzędy drobnych run. Zalśniła, powlekając i siebie, jaki właściciela, fioletową łuną. Objął klingę obiema dłońmi, tak by ostrze skierować do dołu, po czym zaczął mruczeć:

Ostrze przecina wiatr

Zimna stal stanowi serce

Do celów obrony, stworzone,

W twardych dłoniach umieszczone.

Oddaj mi więc we władanie, wszystkie miecze.

I ocal, me serce waleczne!

W koło Virsta pojawiły się wirujące ostrza, jakby kopie tego, które miał w dłoniach. Przy uderzeniu, kosy śmierci, której ostrze skierowane było do szyi grabarza, wirujące miecze złożyły się na coś w rodzaju tarczy.

Kosa wadząc o nie, wytworzyła iskry, zmuszając Taszę aby przyjęła mocniejszą pozycję i przyłożyła się nieco bardziej do walki.

-Niezgorsza sztuczka -przyznała z widocznym zadowoleniem -ale jak sobie poradzisz, z moją mocą? -zapytała i nie puszczając ani nie zmniejszając nacisku na kosę, zebrała trochę energii duchowej do wolnej dłoni, po czym uderzyła nią w Virsta. Tak, że tarcza osłaniająca Virsta rozsypała się w drobny mak, a sam grabarz z hukiem wyleciał z drzwiami na korytarz, wbijając się nieco w ścianę.
-Oj słabiutko, z twoją wytrzymałością Virst -stwierdziła krytycznie -jeszcze, nie zmieniłam formy i już, jesteś na ścianie niczym mucha -pokręciła głową, robiąc zamach swoją kosą. Blondyn odkaszlnął, porządnie i zaczął się cicho śmiać, kiedy odkleiła go od ściany, lekkim podniesieniem jego ciała, ostrzem swojego oręża.

-Nie co dzień, śmiertelnik jest wyzywany na potyczkę ze śmiercią -zauważył, sięgając po swój miecz i broniąc się jego płazem, przed następnym atakiem Taszy.

-Może i racja, ale czy to nie jest tak, że to właśnie śmiertelnicy chcą pokonać śmierć? -zapytała. -Wszędzie znajdzie, się jakiś głupiec chcący wyzwać mnie na pojedynek, aby „nigdy nie umrzeć". Ty nie chcesz?

-Po co mi to? Widywałem Cię na co dzień -powiedział, zadając jej solidnego kopniaka w żołądek, po czym odepchnął ją wstając natychmiast - żyje zasadą, że najciemniej jest pod latarnią. -Odparł -im bliżej, Ciebie będę Tym później mnie skasujesz no nie? -odpowiedział pytaniem.

Filary świata - Imperium śmierciWhere stories live. Discover now