U Dobrochocza

14 6 5
                                    

W karczmie największą część towarzystwa stanowili grabarze, jako iż Virst wszedł do przybytku parę minut później od Taszy. Zauważył, że śmierć spotkała kolejnych swoich znajomych przy jednym ze stołów. Były to dwie osoby, jeden to z całą pewnością grabarz, choć jego strój był bardziej elegancki, zaś drugim znajomkiem był przybrany w żywe i radosne barwy podróżnik o twarzy poznaczonej licznymi, drobnymi bruzdami. Przy pasie nosił małą kuszę, a na całym jego ciele były ukryte sztylety do rzucania.

Virst nie chciał im przeszkadzać, a tym samym denerwować Taszy. Widząc pusty stolik obok, postanowił tam usiąść, ale tak, aby mieć możliwość przysłuchiwania się rozmowie sąsiadów.

-Z Ciebie to już weteran. -Stwierdziła Tasza, wskazując palcem na podróżnika. -Nie obawiasz się, że ciachnę Cię JA albo któreś z moich braci lub sióstr ? -Spytała. Na co mężczyzna machnął ręką.

-E, tam. Jakbym miał się Was obawiać, nie ruszałbym tyłka w tym kierunku i na pewno nie pchałbym się w Organizacje. -Stwierdził.

-W sumie racja. A co tam się takiego, że tak powiem u "Niebian" dzieje ? -Zadała kolejne pytanie, podczas gdy gnoll, który robił za kelnera w tym lokalu, postawił przed nią sporej wielkości kielich, dołączając do tego zakorkowaną ciężką butelkę.

-Znów będziesz to pić ? -Odezwał się grabarz i wzdrygnął się z odrażeniem. -Nigdy, do tego nie nawyknę. -Mruknął pod nosem.

-To nie wąchaj. -Odparła Tasza, zatrzymując na chwilę gnolla i wskazała palcem na Virsta, nakazałaby go obsłużyć. -Hej, młody. -Zaczepiła go cicho, będąc wdzięczna, że nie przerywał jej pogawędki. Akurat wtedy zakłopotany chłopak chciał jakoś spławić kelnera. Spojrzał na swoją towarzyszkę, a gdy ta mu skinęła, złożył zamówienie.

-Zostałaś niańką ? -Spytał grabarz. A Śmierć odkorkowała butelkę, z której uniosła się gęsta, różowawa i cuchnąca para, po czym wlała jej gęstą zawartość do kieliszka.

-Nie, to praktykant. Wejdzie za Nove. -Odparła, na co grabarz omal nie spadł z krzesła. Przyglądał się przez chwilę Virstowi, a potem spojrzał na Taszę, z kpiną wymalowaną na twarzy. -No co ? Przeszedł moją próbę, więc powinien sobie poradzić. -Powiedziała.

-A, chyba że tak.

-No, to co tam w końcu za naszą południową granicą. Gdzie wysłała Cię organizacja ? -Spytała, ponownie zwracając się do podróżnika, który podobnie jak grabarz obserwował kątem oka młodego grabarza.

-Zmierzam do Lorth, mam się tam spotkać...-Rzekł tak cicho, by nikt poza najbliższą kompanią nie słyszał jego słów. Jednak i tak po tych słowach urwał i odetchnął głęboko. -A u Niebian, prowizoryczny spokój. Taka Cisza przed burzą, potrzebujemy siły. -Stwierdził już normalnym głosem i ze smutnym westchnieniem.

-Uuu, będę mogła zacierać ręce ? -Spytała z uśmiechem zadowolenia. Podróżnik podniósł na nią, spojrzenie świadczące o bliskim wyprowadzenia go z równowagi. -No co ? -Wzruszyła ramionami. -Gdzie wszelakie żywe stworzenie roni łzy, tam się Cieszę Ja i moja rodzinka.

-A, no tak...nie mogę się przyzwyczaić. -Burknął.

*

Gdy tylko Virst zjadł suty posiłek, Tasza wstała od swojej kompanii.

-Dobra panowie, muszę mu pokazać co i jak. Powodzenia w misji Lahimie. -Powiedziała, wstając. -Jakby coś, to daj znać. -Przykazała.

Spojrzał na nią zaskoczony.

-Od kiedy, praworządna jest stronnicza ? -Spytał.

-Cóż, być może dlatego, że wiem, iż można na tym sporo zyskać. -Odparła. -Virst, najedzony ? -Zwróciła się do młodego grabarza. Pokiwał głową, popijając pajdę chleba, jaką zagryzał zupę. -To się zwijaj, bo muszę Ci pokazać gdzie, będziesz pracował. A sama też, mam ochotę się trochę zabawić. -To mówiąc, zostawiła zapłatę za posiłek i swój napitek.

Udali się krępymi uliczkami w stronę, centrum miasta, w którym stanowiła wysoka wieża.

-Myślałem, że idziemy na cmentarz. -Zauważył młody grabarz, kiedy Tasza otworzyła drzwi do strzelistego budynku.

-Hm. -Mruknęła. -Najpierw coś, Ci pokażę. -Powiedziała, prowadząc go przez ciągnące się niemal w nieskończoność, kręte schody prowadzące na szczyt wierzy. -Kuroi Roze, nie jest takim samym miastem jak stolica czy Czarne miasto -Przy tych słowach otworzyła drzwi i zaprowadziła grabarza na, płaski szczyt wierzy, z którego można było dostrzec każdy punkt w mieście. -Aby móc zacząć działać, w Kuroi Roze musisz nauczyć się poruszać po tym mieście. Bowiem zostało ono wzniesione cmentarzu. Choć jest tu nekropolia -Wskazała ręką obszar nieco oddalony od pierwszych zabudowań. -Jest tu pełno grabarzy, jednakże każdy pilnuje swojego interesu. Ty się do nich nie wtrącaj i postaraj się mieć jak najmniej ofiar w mieście.

-Znaczy, trupy szaleją po mieście ? -Spytał dla pewności Virst.

-Tak, niekiedy młodzi nekromanci pozbywają się nieudanych eksperymentów bądź tracą nad nimi kontrolę. Im też masz obowiązek pomagać. Ale to robota na dzień, jak chcesz pozostać w trybie Czarnego miasta, możesz kręcić się jedynie po cmentarzu i świadczyć usługi pogrzebowe.

-Polecisz jakieś miejsce, gdzie mogę się zatrzymać ? -Zatroszczył się o swoje zakwaterowanie.

-Racja, cóż albo rozwalająca się przy cmentarna kaplica. Albo grabarski motelik. -Powiedziała, kiwając głową.

-To już wolę motelik. -Przyznał. Białowłosa, położyła dłoń na jego ramieniu i przeniosła się pod drzwi przybytku, w którym dochodziło do obrad mistrzów cechu. Tasza weszła jako pierwsza, Dobrochocz, który podejmował gości, właśnie niespiesznie dbał o swoje roślinki doniczkowe. Słysząc nadchodzący nowych gości, zwrócił ku nim swój jaszczurczy pysk.

-Znów jakieś zebranie ? -Spytał, nieco sycząc przy końcówce zdanie, ale jego głos nie wydał się wcale straszny dla Virsta, brzmiał on raczej jak głos poczciwego staruszka, któremu niedaleko do emerytury. Łuskowate stworzenie wróciło za ladę. -O co chodzi ?

-Ten młodzieniec, raczkuje w Tym mieście. Jest młodym grabarzem. -Powiedziała białowłosa. Zlustrował młodzieńca, chłodnym spojrzeniem. -Również pochodzi z Czarnego miasta. Daj mu dach nad głową, a zapewniam, że wszystko będzie szło gładko. -Powiedziała.

-No dobra, to podejdź no młodzieńcze. -Przykazał, a kiedy Virst to uczynił, wręczył mu klucz. Po chwili wyprostował dłoń i przywołał na niej chmarę świetlików. -Idź za nimi, a trafisz do swojej kwatery.

-No, to leć młody, ja się muszę rozerwać. -Powiedziała i podziękowawszy stworzeniu za ugoszczenie Virsta, zniknęła nie, mówiąc nic więcej.


Filary świata - Imperium śmierciWhere stories live. Discover now