Wspólny bój

10 4 0
                                    


Kiedy znaleźli, się na głównym placu, przy którym znajdował się budynek rady miasta, wpadli w sam środek potyczki między jednym nekroantom i już częściowo wytłuczonymi nekromantyckim stworzeniami, pilnującymi na co dzień porządku w mieście. – Gigantyczny szczur stanął dęba, a chłopak na jego grzbiecie zaśmiał się donośnie.

-Nie pokonasz mnie odpuszczę, dopiero kiedy porozmawiam ze swoim ojcem ! -Zażądał, po czym znów zaniósł się wysokim, kpiącym z wszystkiego oraz wszystkich śmiechem.

-Szlag mnie trafia, jak go słucham. -Mruknął Virst.

-Więc zatkajmy mu tę buźkę. -Zadecydowała Krista, przekręcając karkiem aż wszystko donośnie chrupnęło. Wysuwając się na przód, zapaliła szluga. -Pożyczyć Ci szpadel ? -Spytała.

Virst w odpowiedzi uśmiechnął się i napiął w rękach żyłkę.

-Nie trzeba. -Odparł spokojnie, ruszając wraz z nią w pierwszej linii w bój. Wówczas Virsta olśniło. -Nie potrafisz używać żadnej magii prawda ? -Spytał młody grabarz spod Czarnego miasta. Krista, odpowiedziała mu morderczym spojrzeniem.

-Nie pora o tym gadać ! -Stwierdziła. -Lythrum, Teraz ! -Dała znak przyjacielowi, który za pomocą zaklęcia ze swojej magii odepchnął nekromantę, próbującego w jakiś mało agresywny sposób uspokoić młodego szlachcica.

Kiedy tylko spostrzegł swojego przeciwnika uśmiechnął się parszywie i jakby usatysfakcjonowany przerwanym starciem.

-Dano nie widziałem, waszej parszywej rasy, ukrywałeś się pod ziemią czy jak...Yu-tsu ? -Spytał i uderzając laską o bruk sprawił, że podłoże zaświeciło się unosząc lekko bruk do góry, zielone, świecące żyły płynące z laski nekromanty w zawrotnym tempie próbowały dosięgnąć Lythryma, jednakże ten stał niewzruszony do ostatniej chwili, czekając aż chmury odsłonią księżyc. W tedy też dał susa wprost technikę nekromanty, jednakże nim dotknął podłoża rozprysnął się na lśniący pył w promieniach księżyca.

Nekromanta zaklął siarczyście pod nosem:

-A niech, to wszystko gnilce zakopią i utopce zatopią. Yu-tsu i te ich cholerne sztuczki ! -Obrócił swą lagę po czym uderzył nią ponownie o bruk, tym razem po to aby przywołać do siebie poległe twory.

*

Tymczasem, strzelec przebrany za doktorka zarazy wypuścił strzałę, mierząc w popręg siodła, na którym siedział szlachcic. Jednakże, gdy tylko jego strzała się zbliżyła do szczurzego króla, dwa mniejsze osobniki podskoczyły dając się tym samym przebić.

-Księżycowe paskarstwa. -Westchnąwszy sięgnął pod płaszcz wyciągając symbol wiary, której w tych okolicach się nie kultywuje, bądź została z dawien dawna zapomniana. Złoty symbol przedstawiał gryfie pióro, na którym osadzono skarabeusza, może taki klejnocik wyglądał na pierwszy rzut oka jak najzwyklejsza ozdoba. Jednakże jednakowo na piórze, jaki na pancerzu skarabeusza, zostały delikatnie, choć starannie wygrawerowane napisy modlitwy. Obwiązał sobie łańcuszkiem od swoistego krucyfiksu rękę, a następnie naciągnął kolejną strzałę, tym razem mrucząc coś pod nosem.

Strzałę oraz łuk strzelca spowiła, cienka bladozłota łuna, zaś na grot strzały opadło niewidzialne dla innych, delikatne śnieżnobiałe pióro, kiedy zniknęło i z oczu łucznika, wypuścił swój pocisk. – Uczynił to, kiedy Virst przeskoczył odbity od szpadla, którym Krista trzasnęła gigantycznego szczura między uszy. Młody grabarz zbliżał się z naciągniętą żyłką do przerażonego całą sytuacją szlachcica.

-Już mi nie uciekniesz kochaneczku. -Wyznał. A zaraz wzniósł oczy do księżyca. – Boże, zamieniam się w Tasze. -Pomyślał z żalem. Nagle szczur, przewalił się na bok z ogłuszającym piskiem, jakby dobrze naciągnięta łapka na myszy strzeliła go w kark pozbawiając głowy. Virst zdążył się odwrócić do równie zaskoczonej Kristy, która zgrabnie wykonała fikołka i wylądowała na bruku. Zaś Virst przyszpilił młodocianego szlachcica do podłoża swoim ciałem.

*

Tymczasem Lythruma, grał na nerwach nekromancie na nerwach. Pojawiał się to znikał, a gdzie tylko był wycinał strażników miasta, aby w ostatnim momencie pojawić się za plecami zdezorientowanego nekromanty.

-Boisz się ? -Spytał szyderczo i zarechotał jak hiena.

Białowłosy odwrócił się, z gotowym zaklęciem przyzwania. Jednakże, kiedy się odwrócił znów się rozpłynął, choć wciąż słychać było rechot.

Chwilę później, chmury przysłoniły księżyc a zaskoczony Lythrum pojawił się przed nekromantą z wyciągniętym mieczem aby przeszyć trzewia mężczyzny.

-I co ? Księżyca nie ma, i już słabniesz ? Nie dziwie się, że niemal doszczętnie wyginęliście. W tej frakcji nie macie szans. -Prychnął nekromanta, zdzielając przedstawiciela rasy Yu-tsuki przez głowę.

-Heh. -Przekręcił głowę. -A kto mówi, o szkoleniu tutaj ? Gdzie indziej, też są potrzebni grabarze. -Przyznał, podpierając się na wyprostowanych dłoniach o bruk. -A wiesz, że prawie wymarłe rasy mają więcej zawziętości...-Uniósł głowę, patrząc pewnie na nekromantę. -Aby znów być na świeczniku. -To mówiąc, odskoczył spod stóp nekromanty rozbłysnęła kolumna światła raniąc dotkliwie mężczyznę.

*

Krista obeszła szczura, aby zobaczyć co powaliło taką kupę mięcha i kości.

Z zaskoczeniem stwierdziła, że była to strzała, z której uchodził już złoty blask, aby za chwilę miała się rozsypać. Prześledziła wzrokiem, tor lotu strzały i dojrzała stojącego na dachu doktora plagi.

-Musiał tego użyć. -Mruknęła i odwróciła się, aby przyjrzeć wierzgającemu w agonii, wielkiemu szczurowi. Wszystkie mniejsze, szczury rozbiegły się jednocześnie we wszystkich kierunkach.

Filary świata - Imperium śmierciWhere stories live. Discover now