Pogrzeb

11 6 1
                                    


Pogrzeb naczelnika grabarzy odbył się w spokojny i cichy sposób. W uroczystościach związanych z pochówkiem Agona, z obecnych grabarzy nie uczestniczyła jedynie Tasza. Pozostając w swojej izbie, wbijała czarne i puste oczy w sufit. W tym czasie, ciało naczelnika zostało ceremonialnie wniesione na cmentarz. Simon idący na przedzie w odświętnym, ciężkim czarnym mundurze grabarskim szedł przodem, trzymając przed sobą kołyszącą się lampę na boki, która oświetlała drogę żałobnikom błękitnym płaszczem.

Kaba oraz Haber, którzy nieśli trumny, zwiesili posępnie głowy, mamrocząc przy tym pod nosem jakąś rymowankę, znieśli ciało pozbawione życia na drugi poziom cmentarza Czarnego miasta. Naczelnik został złożony w wykutym w skale grobowcu, z którego nie mógł wyjść, jeżeli jakimś cudem złamałby zabezpieczenia w postaci drutu z ogniokrzewu — Powszechnie stosowanej rośliny, choć trudnej do zdobycia. Tu chodzi o jej kolczaste pnącza, z których biegła osoba w sztuce przędzenia czy plecenia lin może zrobić coś na modłę drutu kolczastego. - Przeciętych punktów życiowych i wbitego kołka w czaszkę.

Kiedy trumnę ułożono w krypcie, odsunęli się za plecy Simona, po czym wsparli swoje dłonie o szpadle. Zastępca naczelnika z dumną postawą przeszedł krok do przodu.

- W białą płachtę przybrana

W progu domostwa z kosą stała,

W jasny dzień biały, gospodarza tchu pozbawiła.

Śmierć w kolejnym progu stoi, czyżby zaczęła się dobijać ?

Wiedzą powszechną wiedzą jest, że lady w ponurej bieli

Kosą krwawą, dusze śmiertelne pędzi.

Upadły anioł, zbiera obwity plon grzechu.

Puki życie toczy się na ziemi.

A anielica, której plugawe imię nadano.

Zostając w bieli i chwalę

Odbierała dech ostatni

Uciekającym podcina, duszy skrzydła i nogi.

Nie podzielnie od początku życia do końca świata dni,

Nie podzielnie rządzić będzie On...

Śmierć.

-  Wyrecytował Simon, machając delikatnie lampą, z której wydobywała się niebieska, migocząca mgiełka. -Wielki Marau ! Przyjmij, Swego wiernego sługę i uczyń Go Swym uczniem. -Powiedział ceremonialnie Simon. Płyta krypty zasunęła się sama, a na jej powierzchni zabłysnął pentagram.

*

Tasza patrzała wciąż w sufit, lekko uśmiechnęła się do siebie. - Albowiem, dla oczu zwykłego śmiertelnika dziewczyna jedynie leżała spokojnie i rozmyślając, wbijała wzrok w jeden punkt. Jednakże kobieta grabarz, rozmawiała ze swoim zwierzchnikiem.

- Wicie...-Zaczęła, ledwie wydobywającym się tchem z piersi. -Wiem, że mam Go ochraniać, ale w zamian za to... Proszę o wstawienie się za naszym Naczelnikiem Grabarza. -Powiedziała.

Oczy wróciły jej do normalności, kiedy po pomieszczeniu rozległo się pukanie do drzwi. Wtedy też, Tasza zaczerpnęła gwałtownie tchu, siadając na łóżku. - Jej pokój był znacznie ciemniejszy i mniejszy od pozostałych.

- Tasza, mamy do pogadania. -Powiedział męski i ciężki głos.

Odetchnęła, wstając, kiedy otworzyła drzwi, stał w nich poważny jak nigdy Simon. -Idziemy do salonu czy porozmawiamy u ciebie ? -Spytał, wiedząc, że dziewczyna nie jest chętna do wpuszczania gości do siebie. Tasza skinęła głową i zamknęła mu drzwi przed nosem, by po chwili je otworzyć i wyjść.

- Idziemy. -Powiedziała sucho, idąc przed obecnym naczelnikiem. Kiedy wszyscy się zebrali, Simon wzniósł toast:

- Za dusze Agona, niech pozostanie martwy oraz pobiera nauki od naszego patrona i opiekuna zarazem. -Powiedział donośnie.

- Niechaj, dusza jego będzie wolna. -Powiedzieli wszyscy, poza Taszą. Była zwolniona z takich rytuałów, albowiem byłoby to co najmniej niestosowne.

Kiedy wszyscy wychylili ze swoich kielichów czerwone wino i zasiedli do stołu.

- Tasza. -Zaczął Simon. -Jak byłaś, z Virstem na patrolu przybył tu posłaniec Zetharixa, z wiadomością, że w Czarnej róży, odbędzie się spotkanie mistrzów cechu. Jako nowy naczelnik, mam obowiązek wysłać tam Mistrza grabarskiego prowincji... Dalej będziesz, w naszych szeregach ? -Spytał.

Białowłosa podniosła z wolna swój wzrok na naczelnika.

- Tak, nie mam na razie co robić. Nie mam zamiaru nudzić się przez kolejne pięćset lat. -Powiedziała ze znudzeniem i jakby od niechcenia, mieszając winem w kielichu. -Co prawda bez Agona, nie będzie już tak zabawnie... Jednak jest jeszcze Virst. Wydaje się interesującym stworzeniem, jak okaże się tak ciekawy, jak mi się wydaje, to zostanę na dłużej. -Wyjaśniła, wypijając swoje wino a odrobina czerwonego płynu, potoczyła się po brodzie dziewczyny a gęsta kropla, spadła na stolik. -Mogę ruszać. -Powiedziała Tasza. -A nóż, będzie jeszcze coś ciekawszego. -Uśmiechnęła się i starła ze stolika płyn palcem. Kiedy się obróciła i machnęła swoim płaszczem, przenosząc się na miejsce spotkania.

*

Tymczasem, Virst przyglądał się zachowaniu bóstwa śmierci wymarłego ludu.

- A Ty jaką funkcje pełnisz, w swoim otoczeniu ? -Spytało wężowe bóstwo.

Czeladnik spojrzał bystrze na potwora.

- A jaką funkcje, może pełnić zwyczajny śmiertelnik ? -Odpowiedział pytaniem Virst, wzruszając ramionami. -Nie pełnie raczej żadnej przydatnej funkcji, poza pożywką dla Was...bogów i bóstw śmierci. -Przyznał. Co wężowe bóstwo skwitowało śmiechem.

- Nie mów tak. -Zasyczał. -Może Wy, pomniejsze stworzenia i jesteście mało żywotne, ale gdyby nie wy, nie byłoby Nas. Bogów, bóstw czy półbogów. Może i wasze życie jest krótkie oraz ulotne niczym piękno motyla. Ale dzięki temu, potraficie cieszyć się życiem. Potraficie działać impulsywnie w przeciwieństwie do Bogów i bóstw. Dzięki temu jesteście zabawni. -Wysyczał wężowy stwór.

Filary świata - Imperium śmierciWhere stories live. Discover now