Historia pewnej znajomości

6 3 0
                                    

Bajang, przeniósł ich do swojej osobistej komnaty, odstąpił od grabarza i zbliżył się do swojego barku, wypełnionego trunkami nie tylko z Tej frakcji. 

– Napijesz się czegoś? – zapytał miło wampir. 

– Najpierw, chcesz mnie zabić później proponujesz wspólną popijawę? Nie dzięki – odburknął w odpowiedzi i usiadł samowolnie na jednym z gustownych krzeseł – za to z chęcią się dowiem, o co Tu chodzi? – spytał, zakładając nogę na nogę. 

Hrabia zaś, nie spieszył się z odpowiedzią. Nalał sobie spokojnie z karafki, schowanej pod blatem, czegoś szkarłatnego. Kiedy podniósł, korek Virst skrzywił się. Po czym zadał kolejne pytanie: – znasz Ją?

 Atropa, w końcu zechciał na niego spojrzeć. Jednakże odpowiedział mu, dopiero kiedy spokojnie zasiadł na fotelu naprzeciwko i upił z lubością jeden łyk z kieliszka. Żyły wampira, widocznie się powiększyły, a jego źrenice rozszerzyły się, jakby zażył narkotyk. – Mlasnął ustami, zlizując pozostałość płynu z sinych warg. 

– To raczej, Cię nie dziwi? – odparł pytaniem – ale jeżeli tak, to wysłuchaj najpierw mojej historii. Dobrze? 

Grabarz, niechętnie przystał na tę propozycję. Splótł więc dłonie na piersi i skinął głową, dając tym samym znać, że hrabia może zaczynać. Virst, spodziewał się raczej, nudnej oraz przy długiej historii jak to hrabia został wampirem. Zaiste, od tego zaczął swoją opowieść:

 – Bajangi, nie powstają po ugryzieniu. Zapewne wiesz, że rodzimy się w wampirzych klanach, a później przechodzimy inicjacje – powiedział, na co grabarz przytaknął, w końcu uczył się o Tym gatunku wampirów przez pół roku – niedługo po Tym, jak zostałem wampirem i wyrzucono mnie w świat, abym nabrał praktyki. Na Kontynent, przybyło sporo, materialnej śmierci toczącej między sobą zażarte boje. Miało to swoją przyczynę jak wszystko inne co ma miejsce na Tym świecie. Około przed czterystu laty, miała miejsce wojna między Diabolikami a leśnymi strażnikami, a później i naszą frakcją. Tam ją spotkałem... – spojrzał przed siebie – skąpaną w nieskazitelnej bieli, o czarnych potężnych skrzydłach dzierżącą potężną kosę. Wojna ściągnęła do siebie większość śmierci zesłanych na kontynent jako młody, pięćdziesięcioletni wampir, zadurzyłem się w Taszy. Nie tylko przez jej wyjątkowe piękno, bo zaprawdę była i jest najpiękniejszą spośród swoich sióstr. Zwróciła moją uwagę, również jej inteligencja. Nie zamierzała bowiem bez namysłu, namiętności czy pasji, zabierać dusze kolejnych poległych. Ona w przeciwieństwie do swojego rodzeństwa, szukała powodu wojny, intrygowały ją zwyczaje istot zamieszkujących świat. Postanowiłem zaryzykować, zbliżyłem się do niej, jak to było tylko możliwe i zaczepiłem Ją, chroniąc jednocześnie przed atakiem, demona.

– Mam słuchać o przebiegu Twojej znajomości, z Taszą? – Spytał z lekka zirytowany Virst, chociaż z drugiej strony zaintrygowała go w jakimś stopniu ta historia. – Ale, nim podejmiesz dalszej opowieści, skoro wcześniej powiedziałeś, że zabiłem Twoją córkę... to Tasza była jej... no... 


– Nie, byty półboskie i niżej nie mogą się rozmnażać. To domena bogów, którzy nomen omen, jedynie tworzą coś z kaprysu, dzieląc swoją moc – wyjaśnił naprędce Bajang. Od krząknął, szukając w głowie, na czym skończył. – A! Już mam. Tak więc dowiedziała się, że jestem istnieniem długowiecznym i też dopiero co mogę zwiedzić świat. Ucieszyła się, całą wojnę przeżyliśmy u swego boku, z tym że Ona walczyła jeszcze, niekiedy ze swoim rodzeństwem... Po zakończeniu działań wojennych postanowiliśmy zwiedzić całą frakcję umarłych. W pewnym momencie wyznała mi, że jest na tym świecie, Tylko dlatego, aby zebrać moc do zdetronizowania swego stwórcy. Była przekonana, że nieważne jak wiele dusz zdobędzie, nie wystarczy to, aby osiągnęła cel. Wpadliśmy więc, na pomysł, aby zabić ówczesnego władcę – urwał na moment, aby nachylić się i wycedzić palcem w Virsta – władcę imieniem Jetrel II Mądry, dostał ten przydomek oraz imię założyciela frakcji, z uwagi na swoją mądrość – wyjaśnił pokrótce – więc tak, tak. Twojego przodka – tłumaczył takim tonem, jakby nasycał się własnymi słowami. Virst spiął się i nagle, zaczął słuchać uważniej – jednakże los miał dla nas inne plany. Kiedy tylko skierowaliśmy się, w stronę stolicy i byliśmy blisko celu... – urwał, aby wstać z dumnie wypiętą piersią – jedyny, prawowity władca frakcji, zginął z rąk najpotężniejszego z liczy, których to uczynił rządcami prowincji. Jednakże żaden spośród nich, nie był wówczas w stanie zagrozić pozycji Jetrela. Żaden, poza który jednym żywił urazę do całego waszego rodu przez wieki oraz do Nas Bajanów, silnego i liczącego się wówczas wampirzego klanu. Sprzymierzył się i wchłoną paru sobie podobnych, których podstępem zwabił i otumanił, przekonując ich do SWOICH racji. Ponadto udało mu się przyjąć przymierzę z bratem Taszy, potem stał się Demiliczem, Najpotężniejszym, realnym, Nieumarłym, który z łatwością pozbawił życia prawowitego władcę frakcji.

Tamtego dnia, legło wszystko tę część świata spowił mrok. Nie to, żeby mi to przeszkadzało, ale liczę się rozjuszyły, żywe istoty wygasają i wygasać będą, póki nie znikną całkowicie. 


Trzeba mu, jednak przyznać, parę rzeczy nekromancja dobrze się rozwinęła, każdy boi się nas zaatakować, ale ten czas spokoju również przemija. Żywe istoty, w przeciwieństwie do większości nieumarłych, mają własną wolę i jeżeli tylko się zmobilizują, będą w stanie wznieść bunt. – Znalazł się przed Virstem, klęknął przed nim, kładąc mu dłonie na ramiona. – Ale potrzebują, do tego nadziei... I Silnego wodza. Więc jeżeli naprawdę jesteś dziedzicem...

 – Czego oczekujesz? – Spytał, przerywając mu, Virst.
– Pomogę Ci, odzyskać Twój oręż i przebudzić moc. 

– Ale mi chodziło, oto, Co chcesz w zamian? 

– Twój przodek szanował każdą rozumną istotę we frakcji. Dopieszczał Tych, którzy z pozoru nie są, potrzebni takiej części świata jak Ta.

 – Grabarzy.

 – Też – kiwnął głową – miał poszanowanie dla każdego wampirzego klanu i mieliśmy z nim korzystne dla obu stron układy. Chcę zemsty oraz zapewnienia, iż na podobieństwo swojego przodka docenisz nas. 

Virst milczał chwilę ze spuszczoną głową.
– Nic mi do waszych porachunków – stwierdził poważnie, wstając z miejsca.
– Nie wierzę, również, aby, cokolwiek z tego, co oczekujesz mogło się ziścić. Ja miałbym przejąć władzę we frakcji? Nonsens... – prychnął, wzruszając ramionami. Kiedy hrabia chciał coś powiedzieć, grabarz nie dał mu dojść do słowa, dodając : – Ale skoro jesteś pewien, że mam to zrobić oraz zarzekasz się, że mogę obudzić jakąś swoją moc. To, czemu miałbym nie spróbować? – Spytał i wzruszył ramionami – a jakby mi się jakiś cudem powiodło... nie dam CI z góry słowa, że Cię wynagrodzę czy docenię, póki nie przekonam się, na co zasługujesz – powiedział spokojnie – nim. Jednak zrobię coś szalonego i głupiego naraz, chce wrócić do siebie. Do klasztoru. Daruj, ale muszę przespać się z tak irracjonalną teorią – powiedział.

 Atropa uśmiechnął się pod nosem. 

– Jak chcesz...- to mówiąc, przeniósł chłopaka na powierzchnię – spodziewaj się niebawem, odwiedzin Taszy – powiedział, znikając.

 * * *

Na powierzchni, właśnie zapała noc, a chłodny wiatr ukoił nerwy Virsta.
– Zrzucać z tronu Demilicza, też przystałem na propozycje – prychnął z pretensją do siebie i poczuł, jak bardzo zgłodniał. Zagwizdał po Mięte, która w zaledwie kilka minut znalazła się przy nim. Widząc swojego pana, zamachała ogonem, po czym stanęła na dwóch tylnych łapach, przednimi, opadając na ramiona grabarza i liżąc go po twarzy chropowatym jęzorem, przewróciła go przygniatając chłopaka całym swoim ciężarem. Ze śmiechem podrapał ją po całym karku.
– Też się cieszę Miętko – powiedział – a teraz, choć wrócimy do domu co? – zaproponował, ledwie, dobywając tchu z piersi. Pomrugał szczęśliwy, kiedy Mięta, rozumiejąc, że zadusza swego jeźdźca, zeszła z niego i położyła się obok, stukając go w bok swoim pyskiem. Tak aby nakłonić grabarza do zajęcia jej siodła – już, Miętko – powiedział, po czym ze śmiechem, obrócił się na bok i nawet nie wstając, zajął swoje miejsce na grzbiecie wierzchowca.


_____________
Demilicz - najwyższa forma licza, potężnego czarnoksiężnika który stał się nieumarły aby osiągnąć nieśmiertelność. Demiliczowi wystarczy zaklęty przedmiot, by przywiązać swoją moc i duszę.

Lamia - Antyczna Grecja i Rzym. Lamie to przede wszystkim wampiry żeńskie. Często przybierają pół-ludzkie, pół-zwierzęce formy i prócz ssania krwi zjadają ciała swoich ofiar. Można je pokonać przy pomocy zwykłej broni.

Filary świata - Imperium śmierciWhere stories live. Discover now