Spory rodzinne

16 6 16
                                    

Tasza, idąc na spotkanie, zastanawiała się, czy najmłodszy spośród grabarzy Czarnego miasta przeżyje do jej powrotu. - Swoją drogą miała dobry refleks, dobrze, że nie przypomniała sobie o młodym czeladniku za miesiąc albo rok...

Białowłosa dobrze znała budynek oraz salę, w której odbyć się miało spotkanie. Gdy weszła po schodach, stanęła naprzeciw drzwi i wciąż pogrążona w myślach weszła, nie pukając wcześniej.

W pomieszczeniu panował swoisty półmrok, zaś na ciemnym dębowym stole stał ciemny kielich z trójkątnym rubinem tuż pod czarą. Obok stała karafka z czerwonym winem. Za stołem zaś, siedział mężczyzna w sile wieku, jego żółtawa twarz była dobrze widziana w mroku.- Widać Tasza rozpoznała mężczyznę i uśmiechnęła się lekko pod nosem.

-Proszę, proszę. A cóż, to moje zdezelowane oczy widzą ? Jak zwykle punktualna. -Przyznał z kaprawym uśmiechem, jego rozcięta warga pośrodku roztworzyła się, a białowłosa widziała, że otwierająca się już dawno zasklepiona rana ciągnie się niemal do podbródka. Ten widok, zawsze wzdragał jej duszą na, tyle że chciała siąść mu na kolanach i wyciągnąć jego ducha z tej rany własnymi rękoma. -Siadaj moja droga. -Zaprosił ją gestem do stołu.

-Mwgan, myślałam, że jak zwykle będziesz ostatni. -Powiedziała kąśliwie, podziękowawszy skinieniem głowy, usiadła przed mężczyzną.

-Widzisz...ostatnio mam spokój na cmentarzu i postanowiłem się tu wybrać jakiś tydzień temu. -Powiedział, ze znudzeniem chwytając karafkę, po czym nalał sobie wina. -Też chcesz ? -Spytał a zaraz, zaśmiał się cicho i krótko. -No Tak! -Stuknął się w czoło, jakby sobie o czymś przypomniał. -Zapomniałem, że Ty wolisz krew Upadłych, przepraszam. Nie mam takiej przy sobie. -Przyznał. -To, co Tam mi ciekawego powiesz ?

-Nie mam obowiązku Ci się z niczego tłumaczyć... Pograniczniku. -Powiedziała, patrząc na niego z wyższością. Mistrzowi cechu grabarskiego mina trochę zrzedła, a ciemnozłote oczy rozszerzyły się ze złości. Poderwał się gwałtownie, opierając obie ręce na stole i nachylił się do nieprzejmującej się niczym dziewczyny.

-Nie masz prawa mnie obrażać... Nawet jeśli jesteś, pretendentkom do Tronu. -Warknął groźnie.

Tasza raczej nie zwróciła uwagi na słowa i postępowanie Mawgana, przyglądając się swoim dłonią, będąc jednocześnie odchyloną na krześle. Kidy mistrz się zirytował jej postępowaniem, chciał zastosować jakieś grabarskie zaklęcia na dziewczynie, wówczas ta zareagowała. Białowłosa wyciągnęła dłoń w pustą przestrzeń, a w jej dłoni zmaterializowała się pokaźna kościana kosa, którą sprawnie wywinęła tak, aby jej ostrze znalazło się za szyją mężczyzny.

-A Ty nie powinieneś, być taki wybuchowy...-Stwierdziła spokojnie dziewczyna, przestając patrzeć na swoje paznokcie, spojrzała na grabarza, czarnymi jak smoła oczami. -Jo mistrz cechu, winieneś mieć na tyle rozsądku, by nie rzucać ot, tak sobie czarami czy zamierzać się nimi, na praworządną śmierć. -Powiedziała. -Jeżeli jednak tak bardzo chcesz zginąć, mogę pociągnąć kosę. -To rzekłszy, przyciągnęła swoją broń na tyle, by ściąć krucze włosy mężczyzny.

-Dosyć tego ! -Rzucił od progu kolejny gość, jej ciemne włosy, zalśniły w blasku świec, a światło odbiło się w szkłach okularów.

Tasza prychnęła i odsuwając kosę od karku Mawgana, rozproszyła ją w ciemności. -Nie doczekanie z wami, ile razy możecie się wnerwiać nawzajem ? -Zapytała nowo przybyła, siadając obok Taszy.

-Do upadłego. -Powiedział Mawgan uparcie. Na te słowa Tasza znów się uśmiechnęła lekko.

-Mam nadzieje, bo zrobi się nudno. -Przyznała, po czym spojrzała na zielonowłosego. -A pani, panienko Ereszakigal, co tak nagle, pani taka służbista ? -Spytała.

Filary świata - Imperium śmierciTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon