Wędrowni grabarze

17 5 9
                                    


Dobrochocz wrócił z dworu, wolnym krokiem i łagodnym uśmiechem na pysku.

-Przez miesiąc możesz u mnie mieszkać. -Zadecydował miarowo, zwracając się do Virsta który próbował poskładać swoje myśli w logiczną całość. Nie dane mu jednak było długo, spokojnie pokontemplować. Do recepcji zeszło trzech grabarzy, wszyscy ubrani w specyficzne dla swojej specjalizacji szkoły magicznej uniformy. Jeden z nich, wyszyte miał pół księżyce różnorakiej wielkości oraz ułożenia. – Grabarska magia Cmentarnego pół księżyc, czy jak kto wolał Śmiertelnego blasku. Za pasem nosił złożony wachlarz a obok niego, prosty miecz, być może szable. Z perspektywy Virsta oraz z zasobem wiedzy o broni białej, młodego grabarza ciężko było sklasyfikować prawidłowo typ broni. – w każdym bądź razie coś ostrego i większego niż sztylet. To wszystko należało do średniej wielkości stworzenia, o bladej jak księżyc skórze i spłaszczonej twarzy, na której nie miał ust przez co przez cały czas ukazywał swoje szpilkowate zęby. Wąskie oczy, miodowe niczym wilcze ślepia bacznie obserwowały wszystko wokół pozostające niezależnie od siebie. Na jednym z policzków, miał wypalony znak ćwiartki księżyca.

Drugi zaś dumnie nosił całkowicie czarny płaszcz. Za to na jego twarzy nie sposób było dostrzec, była bowiem skryta pod maską z potężnym kruczym dziobem. „doktorów zarazy". Przy pasie nosił kołczan, wypełniony strzałami. W dłoniach okutych w ciężkie, skórzane rękawice, na jakich zostały wyszyte pióra, trzymał wyglądający na ciężki, łamany łuk, z mocno naciągniętą linką.

Trzecia była kobieta z krótko ściętymi, kruczymi włosami. Kolczuga luźno spoczywała na jej ciele odchylona tu i ówdzie przez atrybuty jej kobiecości, których uroku pozbawiał swoisty papieros o ostrym zapachu. Drugą ręką, trzymała swój szpadel, wsparty o lewe ramie. Jako jedyna nie posiadła płaszcza, za to na dobrze dopasowanych spodniach miała wyszyte srebrne gwizdki.

-Dobrochoczu, będziemy wychodzić. -Powiedział sucho mężczyzna od magii blasku.

-Jasne, najpierw się najedzcie a Ja zaraz sprawdzę czego mi brakuje. -Powiedział, wskazując im miejsca przy ławach.

-Tylko się pospiesz, bo nam wszystko wytłuką. -Powiedziała dziewczyna, mijając obojętnie leżącego Virsta.

-Oczywiście. -Odparł Dobrochocz, znikając im ponownie z oczu. Istota w masce doktora zarazy, bez słowa stanęła obok biesiadujących. Jak młody grabarz ocenił, z tak dużym wzrostem i taką budową ciała, mało prawdopodobne aby pod maską krył się człowiek. Virst wstał wreszcie, przeciągając się donośnie.

-Wyspałeś się ? Podłoga to mało wygodne miejsce do spania. -Zadrwiła z niego Dziewczyna po czym parsknęła cicho śmiechem.

-Wróciłem z dworu. -Odburknął. Po słowach młodego grabarza zaległa cisza, bardzo niezręczna.

-Przepraszam, ale Ty jesteś grabarzem ? -Spytała dziewczyna, która jako pierwsza przestała się dziwić. Virst trochę się zmieszał, nie spodziewał się bowiem takiej reakcji.

-No tak, z tym że jestem tu nowy. -Odpowiedział i ugryzł się w język, bowiem już chciał się tłumaczyć, że Tasza go tu zostawiła nie tłumacząc nic.

-To wszystko tłumaczy. -Stwierdziła, przymykając oczy. -Zabawa zaczyna się dopiero teraz, więc jeżeli masz siły to chodź z nami. -Zaproponowała. Specjalista od blasku zacharczał i stuknął dziewczynę w ramię zostawiając na jej ciele czerwony ślad. Gdy się do niego odwróciła, nie rozchylając ani trochę zaciśniętych szczęk zaczął mówić w niezrozumiałym dla Virsta języku. Dziewczyna potakiwała mu głową, a gdy skończył swój wykład ostentacyjne zakładając ręce na siebie.

-Ale zrozum, jest nowy. Będzie zabawnie. -Przekonywała. -Skąd jesteś ? -Zwróciła się nagle do młodego grabarza.

-Z Czarnego miasta. -Całe towarzystwo zwróciło się na niego, nawet jegomość w masce plugawego doktora. Spojrzeli po sobie i kiwnęli po chwili do siebie.

-Nazywam się Krista, jestem pół człowiekiem a ten przede mną nieprzyjemny typek to Lythruma. Jest z tutejszej rasy, która już nie jest tak liczna. A tamten to Raven. -Przedstawiła. -A Ty ?

-Virst. Chyba jestem człowiekiem. -Przyznał. -A co do wyjścia z powrotem...-Wskazał na drzwi. -Tam, bardzo chętnie. Ale nie mam szpadla i nie ma mi kto udzielić błogosławieństwa. -Wyznał zakłopotany.

-Skoro, jesteś nowy powinieneś pracować przy wyjściu na cmentarz. -Stwierdziła po chwili Krista. -Nie będzie Ci to tu potrzebne, w mieście możesz szkolić swoje umiejętności bez błogosławieństwa. Chyba że spotkasz „króla szczurów". -I pokiwała głową razem z Lythrumom.

Virst postanowił przemilczeć tą ostatnią kwestię, domyślając się, że król szczurów to ten jeździec, którego spotkał na początku swojej przygody w mieście.

-Stępiłem szpadel. -Bąknął pod nosem.

-A tylko, tym władasz ? -Spytała Krisa.

-No nie, mam jeszcze srebrną żyłkę. -Powiedział. -Ale ze szpadlem, czuje się pewniej.

-To pożyczę, ci jeden z moich. -Powiedziała. Wtedy też wrócił Dobrochocz.

-Potrzebuje kości i części krwawego golema oraz łapki księżycowego szura. -Powiedział. -A! Krista, mam twój szpadel. Jest jak nowy. -Powiedział i podał jej szpadel. -Virst, Ty coś wspominałeś, że masz tępy tak ? Daj go, a na rano będzie. -Powiedział. Chłopak skinął głową i posłusznie oddał swoje narzędzie.

Lythrym odwrócił się do Virsta, zaczynając wydawać odgłosy jakby ktoś deptał po błocie w celu wypłoszenia wszelakich robaków.

-Co on mówi ? -Spytał.

-" sprawdź swoje sakwy" -Przetłumaczyła. -A dalej: „nie licz na to, że będziemy Ci wyciągać tyłek z kłopotów chłystku". -I fuknęła, kiedy ich towarzysz odwrócił się, ruszając w stronę drzwi. -W tych ostatnich słowach, go popieram. -Powiedziała, czochrając chłopaka. Wzięła oba szpadle w jedną rękę, aby drugą mogła zapalić szluga. -To, co chcesz ? -Wyciągnęła do niego szpadle.

-Nie, a w razie czego mi podrzucisz ? -Spytał.

Uśmiechnęła się najpodlej jak tylko potrafiła.

-Możliwe. -Odparła, przekornie kręcąc głową. Ruszyła za kolegą.

Virst patrzał chwilę na plecy koleżanki, ale zaraz zajrzał do swoich zapasów z roślinami. Skrzywił się.

-Jak można tutaj zarabiać ? Bo chyba nie tylko zadaniami, co ? -Spytał.

-Pokażemy Ci. -Obiecała Krista, będąc już za drzwiami.

Filary świata - Imperium śmierciWhere stories live. Discover now