Kuroi Roze

18 6 7
                                    

Tasza wraz z Virstem przeniosła się w ciemną uliczkę stolicy przemysłu . Cechu grabarskiego. Śmieć poprawiła swój wystrzępiony po walce z bratem płaszcz i pozwoliła młodemu grabarzowi dojść do siebie.

Nagły skok do innego miejsca wywołał u chłopaka szok. Zdawało mu się bowiem, że był pozbawiony powietrza przez jakiś czas oraz dostał czegoś na kształt choroby lokomocyjnej, w związku z czym stał teraz wsparty o jedną ze szarych, kamiennych ścian i zwracał jakby, wilgotne, zgniłe szczątki nabrzmiałe od płynów eksplodowało tuż przed nim. - Zdarzały się przypadki natykania się na takie zwłoki, jednakże to było przed rozszerzeniem się grabarstwa. W czasach kiedy trupy walały się przy drogach i polach. Teraz to co najwyżej, można taki okaz spotkać na bagnach albo w ruinach, gdzie zbyt pewny siebie poszukiwacz przygód albo łowca stracił życie.

-Sądząc po hałasie, jest to bardziej ruchliwe miasto. -Stwierdził trochę omdlałym głosem.

-Tak, znacznie żywsze. Wszak jest na szlaku handlowym. Między miastami przy górach lodu a stolicą. -Powiedziała. -Nim postanowiłam zostać grabarzem, to właśnie w Tym mieście spędzałam najwięcej czasu, więc znam je niemal jak własną kieszeń. -To mówiąc, przeszła krok do przodu. -Choć, lepiej odpocząć w karczmie nie ?

Virst był co najmniej zdziwiony, zmianą zachowania Taszy.

-Racja, ale Simon powiedział, abym się nie wychylał. -Powiedział.

-Tak, ale to nie oznacza, że nie możesz napić się w szynku, nie ? -Spytała przekornie. -Choć nie gadaj, mam tu stałą knajpkę więc spokojnie. -Powiedziała, ruszając przodem. -No co, przy kim jak przy kim. Ale ze mną to raczej nie zginiesz no nie ?

-W sumie, ciężko jest umrzeć, kiedy ochrania Cię śmierć. -Przyznał.

-Hola! Cmentarny kowboju, wstrzymaj konie ! -Rzuciła dość ostro. -Ja Cię nie ochraniam, tylko jesteś moją przykrywką to po pierwsze. A po drugie, jesteś tu w ramach praktyk, więc sam sobie poradzisz. -Wyjaśniła. -Ochraniać go, też coś. -Prychnęła pod nosem. Virst wzruszył ramionami, i tak wiedział, że w razie czego go ochroni, jednakże był świadom tego, że nie jest jego aniołem stróżem. Skoro powiedziała, że ma sam o siebie zadbać, znaczyło to nie mniej ni więcej, że ograniczy swoją ingerencję w jego sprawy.

-Skoro jestem twoją przykrywką, to się zatroszczysz o mój los. -Rzucił jakby od niechcenia. -W końcu, beze mnie raczej prędko nie opuściłabyś Czarnego miasta. -Po tych słowach, zatrzymała się. Odruchowo wyciągnęła rękę, aby zmaterializować kosę, jednak zaraz ją zacisnęła. - Sprawiłoby to bowiem, więcej kłopotów niż pożytku. Więc bez słowa ruszyła dalej.

Kiedy wyszli na główną ulicę, młody grabarz nie mógł nasycić oczu barwnymi przechodniami przeróżnych ras i maści. Niektórzy z dumą nosili na plecach bądź piersi symbol jakiegoś zakonu łowieckiego, inni w strojach czeladników przeciskali się przez tłum, by dotrzeć do wyznaczonego miejsca. Oczywiście, nie brakowało tutaj, szyldów różnorodnych specjalistów i szarlatanów od mniej lub bardziej dziwacznych profesji. Jednak najwięcej kramów, było powiązanych z cechem Grabarzy.

Virst przyglądał się wystawionej ekspozycji, szpadli wykonanych w różnym stylu oraz z różnych materiałów.

-Hej, Tasza a ile tak właściwie jest rodzajów szpadli ? -Spytał.

-Nie policzę tego. -Stwierdziła. -Można tu dostać szpadle, wykonywane w gustach i na potrzeby konkretnych cmentarzy. Od najprostszego, czyli takiego, którym kopie się doły do takiego, który zdaniem kupca możesz walczyć z kościanym smokiem. A kiedyś nawet, widziałam taki na zjawy. -Powiedziała.

Na co Virst z jeszcze większym zainteresowaniem przyglądał się kramom. Z tego, co się zorientował i co go nieco zaskoczyło, można było w jednym sklepie szpadle do poszczególnych rodzajów gleby. Jak zdołał się zorientować, ten sklep oferował najszerszy wybór, dobrej jakości szpadli. Uniósł głowę na szyld w kształcie szpadla, na którym widniał napis: "Szpadle+" -Ten napis wywołał u Virsta uśmiech.

Kiedy skręcali w jedną z bocznych uliczek, minęła ich para charakterystycznych stworzeń, które nieco zwolniły na widok Taszy. Niby ciało miały człowiecze, jednakże były umięśnione jak niejeden atleta, porośnięte smolistą sierścią na karku i łbie, z którego wyrastała para krótkich rogów. Ich głęboko osadzone, jaskrawozielone ślepia rozbłysnęła a chrapy umieszczone na podłużnym jakby psim pysku, zaczęły się poruszać, tym samym sygnalizując, że węszą coś w powietrzu. Nosili skórzane, czarne kamizelki, na których srebrną nicią zostały wyszyte kontury, czarnej róży. Przy paskach nosili kilka woreczków, zapewne z jakimiś przydatnymi nośnikami podstawowych zaklęć. Jeden z nich, prócz tego nosił długi do kolan miecz. Jego towarzysz zaś, naciągniętą kuszę w rękach.

-Nie patrz na nich. -Odezwała się w głowie Virsta białowłosa. Zaniepokojony chłopak przyspieszył kroku, aby znaleźć się tuż koło dziewczyny.

Ostro zakończone, długie uszy wyrastające na boki spod rogów. Naprężyły się u jednego z nich. Szturchnął kolegę i wskazał na dwójkę grabarzy, przechodzącą obok trumniarza. Zgodnie zawrócili i położyli potężne łapy, obleczone w brązowe rękawice na obu ramionach dziewczyny.

-Witaj Tasza, od kiedy unikasz starych znajomych ? -Spytał z cichym warknięciem jeden z nich, jak słusznie Virst zauważył, że miał przekute prawe ucho złotym okrągłym, grubym jak obrączka kolczykiem. - Uśmiechając, się do Taszy obnażył rząd, ociekających śliną białych, wilczych kłów.

-Przyprowadziłaś wraz z sobą jakiś posiłek ? -Spytał ten od kuszy i nachylając się w stronę Virsta, zaczął go obwąchiwać. -Czy schadzkę macie ?

-Ani jedno, ani drugie. -Odparła. -I nie unikam Was, czarcie wilczki. -Powiedziała pieszczotliwie, z ciepłym wyrazem twarzy, na co młody grabarz odsunął się dwa kroki. -Tylko mam sprawy do załatwienia. -Powiedziała już chłodniej, patrząc na nich ostro. -Wasza śmierć, byłaby również dla Nas kłopotliwa w tej chwili, więc proszę, bądźcie tak uprzejmi i zmiatajcie pilnować porządku. A może później pogadamy. -Powiedziała i odwracając się uznała, że koniec rozmowy.

-Jesteś diabłem wcielonym. -Stwierdził Virst, wzdrygając się. -Jaką aurę na nich rzuciłaś ?

-Żadną, strażnicy miasta są odporni na magię. No i jakby mnie na tym złapano, mielibyśmy kłopoty. -Powiedziała ciszej, a zaraz uśmiechnęła się demonicznie. -Za to, użyłam na nich Spojrzenia. -Rzekła dumna z siebie. -Te psowate, to nekromantyckie stworzenia, stworzone osobiście przez władcę tej prowincji. Jednakże nawet one, mogą zostać zgromione przez wzrok śmierć. -Przyznała. -Choć to czysto magiczne stworzenia, z których wypleniono strach.

-Praworządnej śmierci, przelęknie się każda istota. -Dokończył za nią Virst.

-Tak, choć niepraworządnej, też by mogli się przeląc. Ale taka w Waszym świecie się nie zdarza...Już.

-O tym nie wiem. Rozwiniesz ten wątek ? -Spytał. Na co Tasza skinęła głową.

-Śmierć zawsze zaczyna jako praworządna. Podporządkowana,

prawą i regułom stworzonym przez IIT albo Najwyższego Boga w hierarchii, który stworzył ten świat. Jednakże niekiedy zdarza się, że ktoś z naszych szeregów nie ma ochoty ich przestrzegać i woli działać na własną rękę, albo stanąć na czele nowej religii, stając się jej bóstwem. To się jednak rzadko zdarza. Jedno z naszych praw brzmi: "Zabierasz dusze tym, którzy stanowią zagrożenie dla Ciebie." A drugie mówi o Tym, że nie wolno nam zabrać zbyt wielu dusz. To takie, prawo ochronny zwierząt. -Przyznała z lekkim śmiechem. -Zapamiętaj Virst, dla śmierci dusza jest pokarmem, dzięki któremu zyskujemy siłę.

-Skoro niepraworządne, nie przestrzegają tych praw i biorą ile oraz co zechcą...To...

-Są potężne, aktualnie w Tym świecie znajduje się jedna niepraworządna Śmierć. -Powiedziała bardziej do siebie. -O! to tutaj. -Stwierdziła, patrząc na szyld z dwoma tańczącymi szkieletami, trzymającymi wspólnie jeden kufel.

- "Pod tańczącymi umrzykami " -Przeczytał Virst.

-Brawo! Umiesz czytać. -Prychnęła Tasza, wchodząc do lokalu pokręciła głową.

-Kurna, kto wymyśla im te nazwy ? -Spytał się, pod nosem młody grabarz i wszedł za towarzyszką.


Filary świata - Imperium śmierciWhere stories live. Discover now