Arachnofobia

3 1 0
                                    

Młody grabarz po jakimś czasie odzyskał w końcu przytomność, bardzo zdziwił go widok czterech sztuk, przykurczonych zwierząt w jednym kącie sali, w której go pozostawiono. Położył sobie dłoń na czoło, a następnie potarł twarz. 


– Stare wampy obmacujące się trupy, truposz jako wróżbita...- mruczał, do siebie, patrząc na cztery punkty, zajęte sobą – Hieny cmentarne... Ale miałem dziwny sen... – sapnął pod nosem, zasłaniając sobie oczy. Musiał je jednak odsłonić, kiedy jedno ze stworzeń zbliżyło się do niego i powarkując z cicha, obwąchiwało go dokładnie – rany Julek! Cmentarna hiena! – podskoczył jak oparzony i niechybnie ponownie runąłby na ziemię, gdyby nie chwycił się kraty, do której niedawno był przywiązany. Przed oczami jeszcze latały mu mroczki, a głowa dawała znać, że znalazł się na niebezpiecznej karuzeli albo na wzburzonym morzu. 

Szum fal został jednak skutecznie stłumiony przez dźwięki przypominające wredny rechot, zmieszany z powarkiwaniem. 

– Skąd pod ziemią cmentarne hieny? – zastanowił się, zaciskając zęby bowiem czuł, jak ręce zaczynają mu drętwieć. Przyjrzał się podskakującym nieco na tylnych łapach, niby psach o gładkiej, cętkowatej sierści, jednakże wielkością mogłyby dorównać, przeciętnemu człowiekowi. Ich uszy, były bardziej zbliżone do siebie niż u psów, a pyski znacznie węższe i dłuższe, zawsze z wyszczerzonymi rzędami kłów, gotowych, by rozszarpać mięso, nie do końca zakopanego trupa bądź umrzyka przebywającego poza posesją swojej kwatery. W dodatku miały nieprzyjemne, całe żółte bądź czerwone oczy pozbawione białek. – Że też, nie mam swoich ziaren...- westchnął, rzucił rozpaczliwe spojrzenie w stronę wyjścia, potem znów na kręcące się pod jego stopami hieny – ale jakim cudem, nie próbowały mnie jeść? Nie mam jeszcze aż tak unormowanego ciśnienia krwi...- mruknął z zafrasowaną miną pod nosem. Wytrzymał z drżącymi mięśniami ramion, do momentu, w którym hieny przestały się interesować jego osobą i tym samym rozwiązała się zagadka, czemu nie rzuciły się na Virsta. Były zajęte, obgryzaniem jakiegoś nieszczęśliwego truposza, którego zapewne wrzucił im hrabia. 

– O co mu do jasnej anielki chodzi? – zastanowił się i starał się nie pozwolić sobie na stracenie samokontroli, bo zaiste, kogo nie drażniłby fakt, że jakiś wiekowy stwór, z mitów i legend chce się dobrze bawić, obserwując czy przeżyje? Virsta olśniło, zeskoczył w miarę po cichu by nie zwracać na siebie uwagi hien, na jego szczęście, były równie albo i mniej rozumne niż swoje pożywienie.

– Aby potwierdzić tę teorię...- zastanowił się Virst, rozglądając się uważnie po komnacie. Spróbował przemieścić się, do najbliższej ściany, aby sprawdzić, czy przypadkiem nie ma innego wyjścia.


 Zatrzymał się w półkroku, kiedy jedna z jedzących hien podniosła łeb znad trupa i zaczęła nasłuchiwać. Serce niemal stanęło, grabarzowi w gardle. Umiał co prawda walczyć wręcz i z jedną hieną z pewnością, by sobie poradził, ale było ich kilka. A gdyby oberwała jedna, cała reszta, jednocześnie rzuciłaby się na Virsta. Bez jakiejkolwiek broni, czy znajomości zaklęć, do których, nie trzeba zwojów czy składników. Jednakże nie był magiem to nie były dziedziny potrzebne do zostania grabarzem. Zimna, obwita kropla potu spłynęła mu ze skroni i przetoczyła się przez policzek, a hiena zaczęła się gryźć z inną towarzyszką, o pozostałe mięso. Odetchnął cicho, już bez przeszkód, dosuwając się do ściany. 

Tak jak podejrzewał, było inne wyjście z komnaty.
– Ale czemu w takim razie, używali i obstawili, tylko to gdzie leżą hieny? – zastanowił się. Będąc blisko drogi, ucieczki postanowił wziąć jeden z fragmentów ukruszonej skały i biorąc zamach, z całej siły cisnął kamień w stronę wyjście, przez które wyszedł wampiry. Świsnął nad uszami hien, na co te poderwały łby, a chwilę później jedna z nich dostała rykoszetem. Kamień odbił się, jakby od powietrza i wrócił z podobną siłą w ciało hieny. 

Filary świata - Imperium śmierciWhere stories live. Discover now