śmierć z dna

9 6 8
                                    

Tasza odwróciła się do zastępcy Lorda Ivrinusa, będącego wychowawcą czwartego roku Nekromantorium.

-Aby przywołać tego tutaj z dna Styksu, musieli się uczyć tego od początku nauki. -Stwierdziła, wskazując na swojego brata.

-Mnie o to nie pytaj, nikt nie wie, czego uczy. -Wzruszył ramionami. Wraz z zakończoną wypowiedział, odleciał do najbliższej ściany, a szyby w całym budynku popękały. Dwoje pretendentów do tronu Boga śmierci, skrzyżowało swoje kosy.

-Muszę przyznać, zaskoczyłaś mnie swoim przymierzem z Kirią. Jednak z tego, co mi wiadomo ją, również wrzuciłaś w toń Styksu. -Powiedział przyzwany brat Taszy.

-Hm, w końcu Wszyscy walczymy o to samo. -Powiedziała, odpychając śmierć. -Trochę tu mało miejsca. Przenieśmy się może w dogodniejsze miejsce. -Podsunęła.

-Drugi raz nie nabiorę się na twoje sztuczki. Będziemy walczyć Tu i Teraz. -Zapewnił, znikając, aby po chwili wyłonić pod nią swoją kosę z chęcią przebicia jej ostrzem siostry.

-Może jesteś o te pięćset lat starszy, ale wciąż używasz dziecinnych wręcz Ludzkich sztuczek. -Zakpiła, wymachując swoją kosą w górę. Szczęk ocierających się ostrzy, rozbrzmiał niczym głuchy dzwon zwiastujący odejście ze świata żywych ważnej dla niebios osobistości.

-Wybacz, ale Styks jest strasznie chłodną rzeką. Muszę się trochę rozgrzać. -Stwierdził, biorąc potężny zamach. Tasza postanowiła przenieść się, chociaż na plac przed nekromantorium. - Cóż wątpiła, aby budynek został w większym stopniu nienaruszony, podobnie jak część miasta. Jednakże wolała, postarać się o zminimalizowanie strat. -Starzejesz się. Świat śmiertelnych widać Ci nie służy. -Przyznał.

-Cóż, przebywając z ludźmi przez te prawie dziewięćdziesiąt lat, mogę połasić się o tezę, iż nawet bóstwa śmierci, mogą się starzeć. Przecież, skoroby tak nie było, to czemu Wielki swej potędze **IIT wysługiwałby się nami, aby później, ogłaszać, że któreś z nas może zająć jego miejsce ? -Zapytała, zawzięcie parując cios, karmazynowej kosy brata.

-Wstyd mi za siebie...Jak mogłem dać się podejść tak głupiemu tworowi ? -Po tych słowach krzyknął na nią, niczym banshee zdołała uniknąć w większej części fali dźwiękowej jaką w ten sposób z siebie wydobył. Część eterycznego ciała Taszy potrzebowała dłuższej chwili, aby się zregenerować, mianowicie niemalże cały lewy bok. Budynki czy osoby żywe, a nawet te nieżywe za nią, rozsypały się w to, z czego powstały bądź powstać mogły. -Nie rozumiesz, że IIT się nudzi ? To po prostu taka Boska gra, mająca na celu przekonanie się, czy dalej jest tak samo silny, jak wcześniej. Widziałem już, jak prawie trzysta pięćdziesiąt lat temu Bóg Wojny z Bogiem Chaosu rozpoczęli rozgrywkę między sobą o "zniszczenie", Trwa zapewne do dziś. Całe te "niebiosa" są przepełnione taki i innymi gierkami więc Dla nas, to Nic nie znaczy. Jednakże od nawet najbardziej błahych rozgrywek Świat śmiertelnych potrafi się zatrząść. -Stwierdził ze śmiechem.

-Nie musisz mi tego tłumaczyć, też widziałam parę gier Bogów czy bóstw. -Stwierdziła, kumulując na końcu ostrza swojej kosy błękitno — szarą kulę, do której wędrowały dusze poległych od krzyku śmierci istot.

-Bóstwa są śmieszne. -Stwierdził. -Ich rozgrywki szybko trwają, za bardzo skupiają się na walce w Tym świecie. Za to Bogowie. -Uniósł się wyżej. -Mają więcej polotu.

-No przecież, nie ma to, jak sprowadzić kataklizm na jakieś miasto czy nacje, tylko dlatego, że się odlewasz z Niebiańskiej chmury o poranku. -Burknęła Tasza. -Żryj To ! -I z tymi słowy rzuciła w brata kulą z energii dusz.

-Oj tam zaraz nacja, co najwyżej jakaś prowincja.-Powiedziała, opuszczając kosę.- Hmpf, mówisz, że to Ja stosuje dziecinne sztuczki. A sama stosujesz przeciw mnie, sztuczki z ludzkiego świata. -Żachnął się i wbijając ostrze kosy w kulę, pochłaniając tym samym jej energie. -Bez pomocy, ze mną nie wygrasz.

-A pamiętasz zagładę, Belna ? Przecież tam był istny Potop, cała rasa trolli poszła na dno. Teraz jest Tam jedno wielkie jezioro. -Broniła swojego, kończąc jakże absorbujący temat, o pojemności Boskiego pęcherza. -He, nie bądź taki pewny, że nie dam CI rady. Bądź co bądź, utorowałam sobie drogę do tytułu Boga. Nie licząc Ciebie zwróconego tutaj z dna Piekielnej rzeki, zostali tylko Agures, Sonia, Bravio i Ja. Nie liczę również Xory i Venora — Oni akurat tłuką się między sobą od prawie dwustu lat, na dodatek nie w tej frakcji. -Wymieniła, a jej starszy brat jakby skulił się w sobie po tym, jak w ciągu swojego wywodu, podniosła ostrze kosy i zaczęła nim leciutko poruszać w różne strony. -A właśnie Agures, zajął twoje miejsce przy granicy. -Powiedziała, nagle zyskując pewność siebie. Zniknęła mu z pola widzenia.

-Coś Ty mi zrobiła ? -Spytał, nie mogąc utrzymać kosy.

-Nafaszerowałam Cię przeklętymi duszami. Nie smakuje ? -Odpowiedziała pytaniem i z dwóch stron zaatakowała go swoją kosą.

-Używasz mojej techniki ? -Zdziwił się. -Nie ładnie siostrzyczko...-Stwierdził, blokując jej ataki.

-Cóż, Ja się tylko uczyłam od starszego brata. -Powiedziała niewinnie.

-Hem..., to jednak nie było haniebne polec z twojej ręki. -Stwierdził. -Jednakże jesteś minimum o czterysta lat za młoda, aby wiedzieć, że technikę "Lustra wymiarów" można, wykorzystać również, będąc w pułapce. -Powiedział, blokując możliwość cofnięcia zarówno techniki, jak i kosy Taszy. Przeniknął do lustrzanej pułapki siostry, wówczas ta przepłacając ucieczkę od niechybnego, wylądowania na dnie Styksu przeniosła się do innej części miasta. Starszy brat, Taszy wyszedł po chwili cało z lustra wymiarów, śmiejąc się w głos i dzierżąc dwie kosy. -I co zrobisz, moja głupia siostrzyczko ? -Spytał sam siebie. -Nareszcie wróciłem, jako praworządny ! -Oznajmił.

W międzyczasie pozbierani studenci chcieli nałożyć na przyzwane stworzenie śmierci pieczęć posłuszeństwa. Odwrócił się w pół, gdy usłyszał zalążki inkantacji. -Jam jest Śmierć. Jedyny spośród wszystkich, mogę mierzyć się z Bogiem. -Powiedział i biorąc zamach obiema kosami, skrócił życie większości studentów, pochłaniając łapczywie ich dusze, podczas gdy budynek Nekromantorium stawał się gruzowiskiem. - Po długiej nieobecności w świecie żywych, przydała mu się taka dawka energii. Zwrócił się w stronę wschodu.

-Czyli ta spasiona świnia, Agures miał czelność zająć moje miejsce... Najpierw dorwę Taszę. -Powiedział do siebie, ruszając w pogoń za swoją młodszą siostrą, z wyciągniętymi ostrzami kos. Zniszczył w ten sposób wszystko, od budynków po dusze i ciała istot żywych, które zamieszkiwały Czarne miasto. Co prawda Kosa Taszy nie posiadała w jego ręku swoich zdolności, jednakże była dobrym przewodnikiem jego własnych.


Filary świata - Imperium śmierciWhere stories live. Discover now