Przed księgą

12 6 8
                                    


Tasza nie spieszyła się z powrotem do Czarnego miasta, cóż po załatwieniu własnych spraw z koleżanką Cechu postanowiła się przejść przez zakamarki wesołego jak na frakcje „śmierci" miasta. Nabyła trochę słynnych róż, z miasta. Kiedy zjawiła się w progu, kwater grabarskich pod Czarnym miastem westchnęła ciężko, widząc jak Haber, który miał trzymać wartę, zasną w jej środku. - Białowłosa potraktowała go szpicem swojego buta, na tyle mocno, że śpiący, zmęczony grabarz na schodach zleciał na twardą ziemię z głuchym łoskotem.

-Co... Co ? Gdzie ? Kogo zakopać ?! -Zarzucił pytaniami, zrywając się na równe nogi i chwytając szpadel, przyjął pozycje do odcięcia z pomocą jego ostrza głowy zanadto ruchliwego stworzenia, jak na jego „sztywny" stan ciała.

-Nie ma to jak czujny strażnik na posterunku. -Stwierdziła Tasza i dała mu pstryczka w czoło. -Uspokój się. Jestem tylko śmiercią, Kaba na cmentarzu ? -Spytała.

Haber potrząsnął głową.

-Przepraszam, chyba przysnąłem...-Powiedział, ziewając przeciągle. -Kaba? Kaba, został i przygotowuje posiłek. Simon ruszył w pole.

-Aha. Nie zasypiaj więcej, puki naczelnik nie wróci. -Powiedziała, wchodząc do gmachu grabarzy. Haber spojrzał za nią, trochę zaskoczony postawą dziewczyny.

-Szybko się pozbierała. -Stwierdził, a zaraz wzruszył ramionami, postanawiając się tym nie przejmować.

*

Virst przekroczył bramę miasta, na szczęście w grodzie, były tylko czerwone kamienie w różnych głębokich odcieniach.

-I co teraz ? -Spytał. -Może jakaś wskazówka ?

-Ułożenie tego miasta zostało wykreowane w twojej podświadomości. Bynajmniej posługiwaliśmy się Twoimi wspomnieniem oraz wyobrażeniami miast by stworzyć To, po którym teraz stąpasz. Więc Ty powinieneś wiedzieć, co gdzie jest. -Odezwało się bóstwo. Czeladnik westchnął ciężko i przymykając oczy, dał ponieść się intuicji. -Wiesz dużo grabarzu, ale zawsze Ci coś ucieka przez palce. -Odezwało się wężowe bóstwo, kiedy Virst stanął przed drzwiami nadwornej biblioteki, której wejścia strzegły dwie spękane czaszki o rozchylonych szczękach. Przyjrzał się dokładnie fasadzie budynku, następnie obrócił się na plac.

-To..., Biblioteka stolicy. -Powiedział.

-Dopiero teraz poznałeś ? -Spytało bóstwo.

-Ta, bo normalnie to miasto ma czarno-zielone barwy. -Przyznał.

-Nie rozpoznać miasta, tylko dlatego, że ma inny kolor. -Zasyczał wężowiec.

Virst burknął coś niewyraźnie pod nosem, wchodząc do środka. - Wnętrze biblioteki było zaskakujące dla czeladnika. Sądził bowiem, że skoro całe to miejsce było stworzone na podstawie jego wspomnień i wyobrażeń, to o ile dobrze pamiętał, W bibliotece stolicy frakcji zawsze piętrzyły się księgi, a regały sięgające do wysokiego sufitu ciągnęły się równymi rzędami na dwóch piętrach. A Teraz biblioteka stolicy zionęła pustką. Rozejrzał się niepewnie po wnętrzu budynku, nie dostrzegł nawet najmniejszego regaliku na księgi.

-To chyba nie to miejsce. -Powiedział zniechęcony, wycofując się z wnętrza budynku. Gdy tylko przestąpił o krok próg, budynku śmierć odezwała się ponownie tymi samymi słowami co poprzednio.

-Wiesz wiele, ale zawsze Ci coś umyka. -Powiedział, po czym dodał po chwili. -Nie zawsze to, co jest widoczne na pierwszy rzut oka, naprawdę jest tym samym.

-Możesz mówić po ludzku ? -Spytał chłopak troszkę poirytowany postawą śmierci.

-Mogę, ale po co ? Tak jest znacznie Ciekawiej. -Odparło bóstwo śmierci, na słowa czeladnika. Virst ponownie westchnął i zastanowił się, czy nie żądać od śmierci by go stąd zabrała. Ale przypomniał sobie, o Taszy.

-A niech was wszystkich szlag. -Machnął ręką.

-Wiesz, śmiertelnik mógłby się tym przejąć...ale Ja jestem..no... Śmiercią. -Powiedział wężowy stwór.

-Ale Tylko pomniejszym bóstwem i to na dodatek, irytującym ! -Obwieścił Virst.

-Ah tak, skoro tak sądzisz młody śmiertelniku. To nie wzywaj mnie więcej i radź sobie sam. -Powiedział wężowiec, po czym zamilknął.

Młodzieniec przez chwilę w jeden punkt.

-Nie wierzę, nie zrobiłeś tego ! -Krzyknął, a obie czaszki przed wejściem zagrzechotały, poruszając swoimi szczękami, śmiejąc się w ten sposób. Gdy nikt się nie odezwał, młodzieniec odetchnął jakby, chciał spuścić z siebie powietrze. -Zamilczcie ! -Rzucił ostro do czaszek. Po czym wszedł ponownie do pustego wnętrza biblioteki.

Drzwi za młodzieńcem zatrzasnęły się, a zza nich dało się słyszeć rechot czaszek odbijający się stłamszonym echem. Virst wywrócił na to oczami, ale wiedząc, że czas mu ucieka, zaczął rozglądać się po pomieszczeniu w nadziei, że spotka tu całkiem sympatycznego ożywieńca, który został stworzony przez jednego z profesorów Nekromantorium znajdującego się w stolicy. - Niestety, rzeczywistość zasmuciła młodzieńca. W bibliotece nie było śladu po trochę rozkładającym się ciele czy roju much zawsze towarzyszących bibliotekarzowi.

Gdy młody czeladnik, rozglądał się bez pomysłu na następny ruch, dostrzegł jedną jedyną księgę spoczywającą na specjalnym drewnianym stojaku.

-Czuje się jak bohater, jakieś kiczowatej książki. -Stwierdził pod nosem i ponownie wywróciwszy oczami, podszedł do przedmiotu.

Przyjrzał się dokładnie oprawie zamkniętej książki. Była niczym wykonana z kamienia, w wielu miejscach uszkodzona nie tylko bezlitosnymi zębami czasu. Na środku oprawy, widniał wytłoczony w żelazie wizerunek strzaskanego serca. Widział już go, był to przecież herb Czarnego miasta. Kiedy wziął księgę w dłonie, okazała się jeszcze, cięższa niż wyglądała. - Zrezygnował więc, z zabrania jej poza obszar biblioteki.

Otworzył więc księgę, w tych ciemnych czeluściach. Ku jego zaskoczeniu, po otwarciu na już mocno poniszczonych stronicach, zaczęło kształtować się pismo o jaskrawo zielonej barwie.

-Ała...-Mruknął pod nosem, przecierając lekko bolące oczy od tego efektu. Gdy jego wzrok już oswoił się z pismem przypominającym ozdobne zawijasy runiczne niż zwykły język, którym posługiwał się na co dzień, mógł spokojnie wrócić do podziwiania niezwykłego zjawiska. - Żył w tej frakcji od urodzenia, wiedział, że istnieją magiczne księgi na świecie. Ale z tego, co pamiętał otwierały się tylko przy zetknięciu z mocą czarodziejów, i tylko oni mogli odczytać ich zawartość. - Nie przepuścił okazji na dowiedzenie się czegoś nowego. Zbliżył się do księgi, po czym zaczął na głos czytać:

-"Spisana tutaj historia, jest spuścizną po Świętych i o Tym, jak powstała nasza frakcja. „ -Po skończonym zdaniu zdziwił się, że potrafi odczytać wyglądające na skomplikowane znaki. Następne litery pokrywały kolejne linijki, a czeladnik zorientował się, że tekst tyczy się stworzenia świata. Virst niemal krzyknął, odwracając się od księgi. -Znam te historie, każdy o niej wie ! -Nie udało mu się jednak przezwyciężyć narastającej frustracji.

-Ah tak ? -Odezwał się wężowiec.

-Jednak się na mnie nie boczysz ? -Spytał Virst. -Weź mnie stąd, bo to się zaczyna robić bezsensowne. -Powiedział, a następnie usiadł.

-Nie, wciąż się gniewam. -Odpowiedziało bóstwo. -Ale nie mogę pozwolić, abyś ot, tak się wycofał. Choć wkurzanie Ciebie jest fajną zabawą, muszę wywiązać się z powierzonych mi zadań. -Powiedział śmierć.

-Jakie zadanie ? Co myślisz, że nie znam historyjek o powstaniu frakcji czy całego kontynentu ?

-Na pewno znasz. -Zasyczał z zadowoleniem. -Jednakże zaufaj mi i chociaż posłuchaj co, ma do powiedzenia Zaklęta w księdze dusza Samego Virsta Wielkiego — Założyciela frakcji. Zgoda ?

Te słowa zainteresowały Virsta i chłopak przełamał się, by podążać z wolą bóstwa. -Przeciągnij dłonią po otwartej stronie. -Dodała śmierć. Młodzieniec wstał i wykonał polecenie, delikatny wietrzyk omiótł jego twarz.

Filary świata - Imperium śmierciWhere stories live. Discover now