Nowy cel

4 2 0
                                    


Kiedy Virst wrócił do zakonu, dowiedział się, że jego serdeczny przyjaciel Laburnum, został wysłany na misje. Zaś o grabarza, martwiono się przez ostatnie trzy dni, kiedy wytłumaczył wszystko generałowi – pomijając w opowieści parę, szczegółów, takich jak propozycja Bajanga, czy ogólnie cała rozmowa z wampirem.

-Możesz odejść. -Zadecydował przeor, nie roztrząsając opowieści podwładnego zbyt długo. Virst z uśmiechem ulgi, skierował swój krok do jadalni.

Cudowny zapach pieczonego chleba z miodem niósł się aż od korytarza, dopiero teraz poczuł jak bardzo jest głodny. W obszernej sali, pod ścianą równolegle do wejścia, stała lada z posiłkami przygotowywanymi przez mistrza, kuchni zakonu. Nie była to jednak pora obiadowa, dzięki czemu mógł się cieszyć pozostawionym jedzeniem niemal, zupełnie samemu. Mógłby, gdyby nie zobaczył trójki łowców, siedzących pod jedną ze ścian. Machnął im dłonią na powitanie. Nakładając sobie sowicie jedzenia, usiadł niedaleko lady, aby nie musieć zbędnie spalać kalorii, kiedy okaże się, że nałożył sobie za mało.

Zastanawiał się w międzyczasie, czy aby na pewno podjął słuszną decyzję. Jeżeli tak, to Tasza musiała o tym wiedzieć. Ba! Był niemal pewien, że to Ona, a nie kto inny, podetknęła Bajangowi, jego osobę.

-Nie mogła, mi wprost powiedzieć, że mam się przenieść do stolicy ? -Mruknął pod nosem, zaraz zapełniając swoje usta potrawką z czarciego odyńca.

Czarci odyniec, mięso wyglądające na otoczone w smole i smakujące jak stara skarpeta, wrzucona i duszona z warzywami oraz wywarem. Jednakże po trzech dniach, postu, upuszczania krwi. Nawet tak paskudna potrawa, łatwo wchodziła w żołądek Virsta... za trzecim półmiskiem. Idąc na spoczynek, wciąż głowił się czy opłaca mu się pomagać wampirowi a przy okazji ściągać na siebie uwagę, pozostałych wampirzych klanów, no i samego Demilicza. Odetchnął, kiedy opadł z ulgą na swoje miękkie posłanie. Ułożył się na prawym boku, chcąc zasnąć w spokoju i nie bać się już, że coś lub ktoś rzuci mu się do tętnicy.

Jednak sen z powiek spędzała mu świadomość, że wie kim jest. Jaka krew płynie w jego żyłach, wiedział też, iż wiele innych istot mniej przyjaznych od Bajanga wie kim jest, i że to właśnie Te inne istoty, mogą chcieć najbardziej skrócić go o głowę. Ale, nawet jeżeli żył z taką wiedzą, nie mógł sobie wyobrazić, samego siebie na tronie całej frakcji. Tym bardziej walczącego, z potężnym władcą. Liczem nad liczami.

-Demilicz... -Rzucił w przestrzeń obracając się na plecy. Wplótł palce w swoje włosy i szarpnął je do tyłu. -Eeeh, w co ja daje się w ciągnąć ? -Westchnął, siadając. Spojrzał leniwie, na zebrane przez siebie książki, ułożone na półkach. Obleciał wszystkie tytuły wzrokiem oraz ich zawartość w pamięci, po czym się skrzywił. Tak na dobrą sprawę, nie wiedział czym jest „Demilicz", ani co może stanowić jego słaby punkt. Jedyne co miał, w tych manuskryptach to księgi botaniczne, oraz opisy stosowania różnych magii cmentarnych, ze szczególnym uwzględnieniem magii ostrza. -Nic przydatnego, na tę chwilę... -Westchnął ponownie. Przetarł oczy, czuł się zmęczony, nawet bardzo. Jednakże jego sumienie nie dałoby mu spokoju. Poza tym czół coś dziwnego od czasu ostatniej rozmowy z Hrabią Atropem, kiedy to zgodził się mu pomóc. Położył dłoń, na środku swojej klatki, po czym spojrzał na obie swoje dłonie. Kiedy rozmawiał z wampirem, a rozmowa kierowała się do zaproponowania Virstowi, przejęcia władzy w tej części kontynentu, czuł dziwnie ogarniający grabarza dreszcz i mimowolne zadowolenie. Teraz kiedy myślał, o tym z perspektywy zaledwie paru godzin, to dziwne uczucie oraz przyśpieszające bicie serca, znów go ogarnęły. Pokiwał głową, jakby sam do siebie na coś się zgadzał, po czym ruszył do wyjścia.

Nad Kuroi Roze, jaki nad resztą bliskiego mu świata górował już mrok. Odetchnął głęboko, kiedy wyszedł na trawiasty placyk, służący głównie do treningów. Niektórzy mieszkańcy, klasztoru przybrali się w swoje modlitewne szaty i kierowali się do kaplic modlitewnych, swoich bóstw oraz Bogów.

Filary świata - Imperium śmierciWhere stories live. Discover now