W mroku

19 6 13
                                    

W mrocznych korytarzach, podziemi kaplicy Virst szedł za Taszą w znacznej odległości i pogrążony w zupełnej ciszy. Grabarski czeladnik czuł jak droga, którą podążali, kieruje się coraz bardziej w dół. Opuścił wzrok na swoje dłonie, jako iż jakiś czas temu wzrok mu przywykł do tak głębokich ciemności, młodzieniec nie miał problemu, aby dojrzeć własne części ciała. Ze zdziwieniem stwierdził, że czuje narastający chłód bijący od przodu.

Nagle Tasza zakręciła w lewą stronę, poprawiając kose w rękach. Gesty, jakie wykonywała przy tym procederze, przyprawiały Virsta o ciarki. – Dziewczyna przystanęła w jednej chwili.

-Dotarliśmy, czy czeka nas jeszcze jakieś przejście ? -spytał młodzieniec. Jednakże nie uzyskał odpowiedzi, a chłód zaczął się nasilać. Lodowaty, delikatny powiew uniósł nieco śnieżne włosy jego towarzyszki i poruszył zakończeniami jej szat. Białowłosa przesunęła, namiętnie dłonią po trzonie swojej kosy, po czym chwyciła ją porządnie i trzymając, oburącz jej trzon wyprostowała się, nie odwróciwszy się, nawet do czeladnika zaczęła mówić chłodnym niemal jak nie ludzkim głosem, który niczym lodowy szpikulec dźgał, serce Virsta zwalniając jego bicie:

-Moja próba jest ostatnią, w twojej drodze po tytuł Grabarza -rzekła poważnym tonem. Wątłemu czeladnikowi, coraz trudniej było oddychać tym zimnym powietrzem, miał również trudność z wykonaniem jakiegokolwiek gestu, tak jakby jego ciało było zesztywniałe i dryfowało pośród koszmarnej pustki, jaka zaczyna przypominać zamknięte pudełko, z rozkładającą się stertą mięsa. Głos Taszy rozległ się niczym głuche echo, powracające do uszu chłopaka, zupełnie jakby dziewczyna oraz jej słowa były jakimś odległym wspomnieniem, a przecież wciąż widział jej plecy -pozwól, że Ci coś wyjaśnię...- kontynuowała powoli, tak jakby zdawała sobie sprawę z tego, co dzieje się z czeladnikiem i jednocześnie wbijanie mu w serce lodowych igieł było dla niej dobrą rozrywką. -Żyje na Tym świecie... Więcej lat niż Ty masz Tych chudych włosów na swojej maleńkiej główce. Postanowiłam zostać grabarzem...- wzruszyła ramionami - właściwie dla zabawy -Zaniosła się śmiechem, który zapewne rozbiłby każdy szklany przedmiot, jakby jakiś jeszcze znajdował gdzieś w pobliżu i zaczęła się powoli odwracać w stronę Virsta, który poczuł, że chłód przybiera na sile oraz, pojął, iż ów powiew lodowatego powietrza z duszącym smrodem stęchlizny nie wywodzi się z żadnej ze ścian.

Przerażony Virst, pozbawiony możliwości jakiegokolwiek ruchu zrozumiał, że to, co się dzieje, jest wynikiem jakichś działań Taszy. – Kiedy ta się do niego odwróciła, miała trupiobladą cerę i głębokie niczym smoła czarne oczy pozbawione białek i źrenic. – Ten widok wstrząsną Virstem. Chciał, chociaż zamknąć oczy, by nie patrzeć w oczy, które zdawały się oglądać go na wylot. – Patrzała na niego zupełnie inaczej niż do tej pory. Nie z odrazą czy wyższością, a z zainteresowaniem i łakomą ciekawością, taką, jaką wykazują się mordercy, wypatrując swoją ofiarę, na którą czekali od dawna. – Daj mi oddychać...- poprosił w myślach Virst -nie wiem, co tu się dzieje i nie chce wiedzieć. Potrzebuje powietrza! -krzyczał wręcz w swojej świadomości, obserwując dalsze zachowania Taszy, która ponownie zaniosła się śmiechem.

- Zdezorientowany? - zapytała z udawaną troską - no nic, nawet jakbym Ci wszystko wytłumaczyła i tak byś nic nie pojął - stwierdziła, wzruszając nie dbale ramionami. Do uszu czeladnika dobiegł dźwięk poruszanych nagich kości, który towarzyszył Taszy przy każdym jej ruchu, odkąd się zatrzymali.
- A więc...pozwól, że dokończę poprzednią myśl  - to mówiąc, zniknęła mu na moment z oczu, kiedy pomyślał, że go zostawiła w takim stanie, poczuł jak na jego czoło kapie coś ciepłego. – Gdy z trudem, przeniósł wzrok maksymalnie do w górę i do tyłu, ciepłe krople zaczęły padać na jego oczy a później na twarz - nie pozwolę, by ktoś Taki jak Ty, wchodził Mi w paradę! -powiedziała oburzona Tasza z groźnym sykiem węża, ogłuszając tym na chwilę Virsta.

Młodzieniec starał się pomrugać, aby ocalić oczy przed zalaniem. Jednak wszystkie próby zakończyły się porażką. Białowłosa ruszyła delikatnie palcem, wskazując na oczy Virsta, po tym geście mógł z radością stwierdzić, że może pomrugać i strącić to, co po nim spływało. Gdy otworzył oczy po raz wtóry, ujrzał Taszę przez karmazynową, rozmazaną zasłonę.

Zapewne krzyknął i zaczął uciekać, ale jednak nie mógł. Za to, Tasza bawiła się wyśmienicie, nie przestając się śmiać zewsząd dobywającym się akompaniamencie grzechoczących szczęk umarłych. Białowłosa, trzymając swoją kose w jednym ręku, przystawiła ją do karku początkującego grabarza jakby, otuliła jej ociekającym świeżą krwią ostrzem, kark chłopaka i przesuwając ją przed nosem oraz po ciele Virsta kontynuowała swoją mowę.

- Nie bój się, to nie twoja krew - powiedziała opanowanym głosem. Chłopak wytrzeszczył na nią oczy.

Skąd Ona do jasnej anielki wie, co Ja myślę?! - wrzasnął w myślach, ze strachu i nie wiedząc, jak ma się zachować w obecności starszej koleżanki.

- Według Mnie. -Zaczęła napuszonym tonem rozkapryszonej i rozpuszczonej za młodu szlachcianki. - Nie powinieneś być grabarzem. Tylko ... hmm... Gwardzistą. Pasowałaby Ci taka robota? - zapytała.

O czym Ona, gada? Skąd może wiedzieć, co by mi pasowało a co nie? Wpuść mnie, plugawa kobieto ! A nie, pieprzysz po próżnicy! -Zaprotestował.

Mina Taszy zamieniła się w grymas niezadowolenia.

-Byłam wobec ciebie Miła. Jednak skoro nie chcesz przystanąć na moje warunki, będziesz się dalej poniewierał jako grabarz - stwierdziła przez zęby, ze złością końcem ostrza swojej kosy rozpruwając mu koszulę. W jednej chwili zjawiła się tuż przy nim.

Umyj sobie przynajmniej zęby jak, chcesz rozmawiać. Jak mogłem nie czuć, Takiego smrodu? -Zadał sobie pytanie, niemal płacząc z nasilonego smrodu stęchlizny.

Tasza była bliska, utracenia kontroli nad sobą.

- Wiesz Mi, niańczenie Takiego smarkacza jak Ty nie jest niczym przyjemnym -warknęła stłumionym głosem, choć wysokim na tyle, aby mógł wywołać przynajmniej dzwonienie w uszach. Machnęła chłopakowi dłonią, przed oczami, po czym stracił przytomność.

Gdy się obudził, był w jakimś ciemnych, chłodnym pomieszczeniu. Nim zdołał przetrzeć oczy i upewnić się, że znów może ruszać wszystkimi częściami ciała, usłyszał głos Taszy.

- Zostaniesz Tu, puki nie wrócę. Na próżno pójdą twoje próby ucieczki. Stąd nie ma wyjścia -powiedziała zza ściany -może Cię z tamtą uwolnić jedynie magia grabarzy na wysokim poziomie. Wszakże nie martw się, nikomu nie pozwolę po Ciebie przyjść - powiedziała -Virst...-zaczęła nagle miło.

Czeladnik już się uśmiechał.

- Co Takiego? Jakaś kolejna sensacyjna wiadomość? Może jestem tu zamknięty z jakąś śliczną, zombiaczką? - zapytał, drwiąc sobie ze starszej koleżanki.

- Nie, ale mam do Ciebie prośbę.

- O! -wydobył się odgłos zaskoczenia z wątłej piersi. -o cóż takiego? Będę mógł uniknąć sprawdzianu na grabarza?

- Nie, nie o to chodzi imbecylu! Za dużo się z Chabrem zadajesz! -stwierdziła -zbyt wesoły z Ciebie grabarz będzie - zauważyła -no nic... Nie pogrzeb tylko moich nadziei i nie poddawaj się do mojego powrotu -powiedziała z echem oddalających się kroków.

Czeladnik oswoił się już ze swoim parszywym losem, ale dopiero po chwili zaskoczył.

- Może jakieś wskazówki? -zapytał błagalnie z nutą paniki. Jednak Taszy nie było już w podziemiach.

Virst zrobił grymaśną minę i wyciągnął wygodnie pod ścianą, zaczął zastanawiać się, co się właściwie stało nim ,znalazł się w tym dziwnym miejscu. I jaką mocą włada, jego starsza koleżanka?

- Same zagadki...-westchnął -mogła, chociaż po ludzku mówić, a nie pół słówkami. I teraz domyślaj się człowieku, co miała znaczyć jej wypowiedź? -ponownie westchnął, przymykając oczy.

Jednak niedane mu było kontemplować w spokoju, zdawało mu się, że coś zaczęło przesuwać się w ścianie.


Filary świata - Imperium śmierciWhere stories live. Discover now