Sans x Reader smut

6.7K 73 82
                                    

One shot dla DominikaGlombin

Miłego czytania

~~~

Westchnełaś cicho ostatni raz przeglądając się w lustrze, wyglądałaś na prawdę dobrze. Czarny T-shirt lekko opinał się na piersiach robiąc je bardziej widocznymi, oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu, a jeansowe spodenki podkreślamy biodra i wcięcie w tali. Delikatny makijaż pasował idealnie do twojej urody. Byłaś dumna ze swojej przyjaciółki, choć dopiero co zaczynała jako wizażystka to makijaż wyszedł jej cudnie. Pomogła ci również w okiełznaniu twoich niesfornych włosów, tak, że wyglądały dostojnie i schludnie. Wzięłaś torebkę i wyszłaś z mieszkania.

Dokąd tak właściwie idziesz ? Cóż Sans zaprosił cię do Grillby's, miała się tam odbyć jakaś impreza. Nie pamiętałaś z jakiej okazji, ale i tak się cieszyłaś. Poznaliście się niecały rok po tym, jak potwory wyszły na powierzchnię, pracowałaś w bibliotece, a tak się złożyło, że twojego kościstego przyjaciela zafascynowała astronomia, więc bywał w niej dość często. Wypożyczał coraz to nowsze i bardziej "zaawansowane" książki, w końcu zaczeliście co jakiś czas wymieniać kilka zdań, aż książki astronomiczne się skończyły, on szukał dobrej lektury i tak właśnie powstała wasza pierwsza poważna rozmowa, polecałaś mu najróżniejsze książki... temat zeszedł na filmy i nie tylko.
I tak się zaprzyjaźniliście, zapraszałaś go do siebie na kawę, a on ciebie na obiady. Poznałaś Papyrus'a, i o zgrozo, zauważyłaś, że Sans ma kompleks starszego brata, nie ważne było, jak straszne, złe i niedobre było jego danie, zjadł je z kamienną miną kończąc na chwaleniu brata... Taaa, a potem lądował u ciebie na kanapie z bólami żołądka... Z resztą, czy on go w ogóle miał ? Eh, nie ważne, nawet jakbyś zapytał usłyszałabyś tylko "magia", tak właśnie zbywał większość twoich pytań dotyczących absurdów jego ciała.

Zamknełaś mieszkanie na klucz i spokojnym krokiem ruszyłaś w stronę baru, było cieplutko - jak to w lecie bywa - słońce grzało, ale przyjemnie nie za ciepło nie za zimno. Włożyłaś słuchawki do uszu, czas się uspokoić i pogrążyć w utworze [wykonawca] lubiłaś go/ją za sam styl bycia, a muzyka dobrze zgrywała się z twoim charakterem. Można by rzec iż opisywała właśnie ciebie. Tą jakże cudną chwilę przerwał samochód, który praktycznie wjechał ci w tyłek. Odskoczyłaś jak oparzona, by następnie pozabijać kierowcę wzrokiem. Gdy ów osobnik opuścił szybę, wiedziałaś, że czas się zmywać. Blondyn o zielonych oczach i ciemnej cerze szczerzył się jak głupi do sera, nie masz czasu na jakiegoś podrywacza, gdy twój przyjaciel czeka w samotni jaką jest jego umysł, bo kto, jak nie ty, może doprowadzać jego nerwy na granicę granic ?! Parsknęłaś i ruszyłaś dalej jednak mężczyzna znów zajechał ci drogę, warknełaś cicho

- Hej ślicznotko, wsiadaj, a zabiorę cię do nieba - rzucił w twoją stronę flirciarski uśmiech, nie ukrywajmy, chciało ci się śmiać - Jak cię zobaczyłem, to narobiłem w gacie, mogę pożyczyć twoje ? - uniosłaś brew -No hej, zobaczyłem cię z tyłu i pomyślałem, że się zapoznam, a teraz gdy widzę twoją twarz to wyglądasz jak moja 5 dziewczyna, a zapamiętaj, że miałem ich 4 - zachichotałaś, nie no to było tandetne. Zgrabnie wyminęłaś samochód idąc dalej. Ale tym razem przerwał ci ucisk na ramieniu - nie daj się prosić - dobra czas wiać, spróbowałaś się wyrwać, ale on tylko zwiększył ucisk, syknełaś cicho

- Kolego, tak się składa, że ta pani jest zajęta - odetchnęłaś słysząc znajomy głos, po chwili zza mężczyzny wyłonił się szkielet w niebieskiej bluzie i czarnych szortach, byłaś dumna, gdyż na nogach nie miał kapci tylko trampki

- Kpisz sobie potworze, zajmij się swoimi samicami, o ile jakaś cię zechce - nie wytrzymałaś, nie minęło kilka sekund, a twoje kolano wylądowało na jego kroczu, upadł warcząc przekleństwa. Zrównałaś krok z Sans'em śmiejąc się.

- Dzięki

- Nah, nie ma za co dzieciaku - zachichotałaś, lubiłaś to przezwisko - to jak ? Bierzemy skrót do Grillby's ?

- Jasne - uśmiechnęłaś się łapiąc jego dłoń, zamknełaś oczy. Otoczyła cię nicość i uczucie dziwnej pustki, a po chwili byliście już w barze, zaciągnęłaś się zapachem. Niby czuć tu tylko alkohol i jedzenie, ale... Czułaś się tu dobrze, Sans kiwnął ręką wskazując jeden ze stolików uśmiechnęłaś się i usiadłaś naprzeciwko szkieleta. Rozmowa ciągnęła się naprawdę długo, nawet nie zauważyłaś kiedy wybiła 23:00 i choć Sans mógł przenieść was do twojego mieszkania, zaproponował spacer do siebie dodając, że Paps i tak jest u Undyne gdzie urządzają "Turniej Kucharski". Nie trzeba było długo czekać, byś się zgodziła. I choć zrobiło się chłodniej, wciąż było przyjemnie. Byłaś szczerze zaskoczona gdy Sans zaproponował ci ramię, z lekkim różem na policzkach, zgodziłaś się było to wygodne dla was obojga, ty mogłaś się w niego wtulić, a on spokojnie trzymał dłoń w kieszeni bluzy. Szliście w ciszy, ale przyjemniej. Wsłuchiwałaś się w odgłosy miasta, waszych kroków i szumu pojedynczych drzew. Gdzieś w połowie drogi Sans zaproponował ci swoją bluzę, co zabawne, prawie się pokłóciliście, nie chciałaś jej wziąć, no bo hej, jemu będzie zimno, ale w końcu on wygrał. Gdy dotarliście do jego domu.

- Eh, dam ci jakieś ciuchy co ?

- Zostawiłam u ciebie piżamę pamiętasz ? Zbyt często tu nocuje, w sensie, że tego nie planuje i zostawiłam tu piżamkę, w koty, kojarzysz ?

- Taaa

- Co z tobą ?

- N-nic - na jego twarz wstąpił błękit

- Co ? Miałeś nadzieję, że zobaczysz mnie w swoich ciuchach ? - zaśmiałaś się, jednak pogłębiający się rumieniec zdradził ci odpowiedź. Sama się zarumieniłaś. - Idiota z ciebie.. - wymamrotałaś. Spojrzałaś na niego i zamarłaś, wasz wzrok się skrzyżował, nie minęło kilka sekund, a on pokonał dzieląca was przestrzeń wpijając się w twoje usta, pchnął cię na sofę, przygryzłaś wargę, szarpnełaś jego koszulkę by usiadł na sofie, a ty usadowiłaś się na jego kolanach całując go zachłannie, jego dłonie powędrowały na biodra i wkradły się pod bluzkę odpinajonc stanik, wyrzucił go za siebie i zrzucił z ciebie koszulkę, wpił się w twoje piersi zaczynając ssać i podgryzając skórę. Nie byłaś mu dłużna, gładziłaś jego kark, żebra i kręgosłup, westchnął w twoją szyję

- Dzieciaku, ja..

- Nic nie mów. Popsujesz chwilę

- Jaką chwilę - zaśmiał się cicho

- Ty pusty łbie - warknełaś wpijając się w jego usta zachłannie, nie musiałaś długo czekać by przejął inicjatywę

- Dziecino, chcesz tego ? Chcesz bym doprowadził cię na skraj niesamowitej przyjemności ?

- Boże, przestań mnie podrywać czy co ty tam próbujesz zrobić i po prostu mnie pieprz !

- Jesteś strasznie niecierpliwa, ale dobrze. Pan karze, sługa musi - zdarł z ciebie spodenki i bieliznę. Zamrugałaś kilkakrotnie, już otwierałaś usta by opieprzyć go za zniszczenie odzienia, ale z twojego gardła wyrwał się przeciągnięty jęk gdy niebieski kutas wdarł się w ciebie - mmmm, taka ciasna i mokra, heh dla mnie - szepnął w twoją szyję, szybkie tempo jakie narzucił skutecznie odebrało ci jakikolwiek rozum. Raz po raz z twoich ust wyrywały się jęki i sapnięcia. Czułaś jak u dołu brzuszka zaczyna się kumulować przyjemne ciepło, doszłaś wyginając plecy w łuk, jednak twój partner nie zamierzał przestać, ba, jego ruchy przybrały na sile - jesteś tylko moja - warknął wtapiając kły w skórę na szyi

- Tak ! J-jesem twoja ! - krzyknęłaś, budował się w tobie drugi orgazm

- No dalej dziecino, dojdź dla mnie.. Uh, długo już nie pociągnę - gdy jego kciuk zaczął zataczać kółeczka na twoim guziczku wystarczyło kilka pchnięć, a doszłaś ponownie. Tym razem i on doszedł głęboko w tobie, oboje dyszeliście. Zmęczeni, ale szczęśliwi

- Kocham cię - po wiedzieliście jednocześnie, wtuliłaś twarz w jego klatkę piersiową, a on przykrył was kocem - Branoc - mruknął

- Dobranoc - mruknęłaś na granicy jawy, a snu

Tym ci Paps pomyśli jak was tak znajdzie będziecie się przejmować jutro.

One Shot's [ZAMÓWIENIA ZAMKNIĘTE]Where stories live. Discover now