Horror x Reader

1.3K 30 15
                                    

Oparłaś głowę o klatkę piersiową szkieleta, który niósł cię do swojego domu. Na jego twarzy widniał gniew. Skrzywiłaś się na ostry ból przeszywający twoje ciało. Po chwili była tylko czerń

*Magiczne skoki w czasie*

Warknełaś zaciskając pięści. Ty i Sans kłóciliście się naprawdę rzadko, ale od czasu do czasu toczyliście wojnę charakterów. Oboje byliście uparci, więc wasze kłótnie zazwyczaj kończyły się tym, iż jedno z was nie wytrzymywało i wychodziło z mieszkania trzaskając drzwiami. Tak też było tym razem.

  - Dupek jesteś, a nie kumpel ! - krzyknęłaś, szkielet zacisną szczękę, miałaś wrażenie, że słyszałaś jak coś w niej strzeliło. - W ogóle nie wiem po co dalej razem mieszkamy ! Staram się być miła, a ty czym się odwdzieczasz ?!? Haruje jak wół na dwa etaty ! A co zastaje po powrocie do domu ?! Ciebie rozwalonego na kanapie, a na około taki syf, że to po prostu tragedia ! - zaczęłaś kierować się w stronę drzwi - Lepiej pakuj manatki i ma cię tu nie być jak wrócę - warknełaś na odchodne trzaskając drzwiami. Nałożyłaś na głowę kaptur i wcisnełaś dłonie do kieszeni. Ludzie odsuwali ci się z drogi. Musiałaś wyglądać na naprawdę wkurwioną, z resztą tak też się czułaś. Bolało cię to, że zapieprzałaś jak dzika świnia (moja babcia tak mówi xd) a ten debil nie potrafił po sobie posprzątać, mało tego, robił ci wywody o tym, że to TY powinnaś to posprzątać. Wtedy nerwy ci puściły. Starłaś pojedynczą łzę spływająca po policzku. Właściwie poznaliście się w dość zabawny sposób. Wracałaś z pracy i zauważyłaś, że jakiś dwóch typków zaczepia potwora. Jako prawdziwa bohaterka spięłaś pośladki i odepchnęłaś mężczyznę od potwora. Nakrzyczałaś na nich i groziłaś policją, złapałaś szkieleta za ramię udając, że się znacie. Nie ma co, zaimponowałaś mu tym. W ramach podziękowania zaprosił cię do potworzego baru. Podczas rozmowy dowiedziałaś się, że szuka mieszkania, a tak się złożyło, że znudziła ci się samotność, a twoje mieszkanie miało naprawdę wygodną kanapę. Mniej więcej tak zaczęła się wasza przyjaźń. Przygryzłaś wargę na to wspomnienie. Spojrzałaś na godzinę w telefonie. Było grubo po północy, tylko wy potrafiliście się kłócić o takiej godzinie, wstawiłaś do supermarketu by kupić czteropak piwa i popcorn. Jakoś trzeba się pogodzić, zaśmiałaś się, ale uśmiech zszedł ci z twarzy gdy jakiś gostek złapał cię za ramię i zaczął za sobą ciągnąć

  - Hej - warknełaś - chyba ci się coś popieprzyło palancie ! - wyrwałaś rękę z jego uścisku. Zaśmiał się cicho, po chwili zobaczyłaś, że w waszą stronę idzie jeszcze dwóch mężczyzn. No cóż, koniec spacerku czas zwiewać. Tak też zrobiłaś, upuściłaś siatki i zaczęłaś biec w stronę mieszkania. Mężczyźni biegli za tobą, na ulicach nie było żywej duszy. Przeklnełaś pod nosem słysząc, że kroki są coraz bliżej ciebie, gwałtownie skręciłaś w boczną uliczkę. Dawno nie używałaś tego skrótu. Czułaś jak płuca zaczynają boleć. Już miałaś ponownie skręcić, jednak poczułaś silne szarpnięcie. Z powrotem wpadłaś do uliczki.

  - Nie ładnie tak uciekać maleńka - zaśmiał się wysoki brunet, spojrzałaś w jego zielone oczy, zbierało ci się na wymioty. Ten typek niemalże rozbierał cię wzrokiem

  - Odwal się - warknełaś wstając, jednak nie zauważyłaś blondyna za sobą. Przycisną cię do ściany i związał twoje dłonie za plecami. Przez milisekundę na twojej twarzy widniało przerażenie, które za wszelkie cenę chciałaś ukryć. Poczułaś mocne szarpnięcie, a guziki z koszuli pod bluzą (gdy wychodziłaś byłaś w koszuli, a na nią zarzuciłaś bluzę) posypały się po ziemi. Oprawcy zaśmiali się widząc czarny koronkowy biustonosz. Szarpałaś się, jednak przestałaś czując siarczysty ból na policzku. Mężczyzna cisnął twoim ciałem o ziemię, syknełaś cicho.

- To co panowie ? Zabawimy się ?

  - Mając taką zabaweczkę, grzech by było nie skorzystać - zaśmiał się blondyn. Oblizał się. Obrzydliwe, twoje wargi drgały z zimna jak i przeszywającego cię strachu.

  - Tknij ją kurwo, a odetnę ci te łapy - usłyszałaś niski, zachrypnięty głos, spojrzałaś w jego stronę. Dostrzegłaś żarzącą się krwistoczerwoną źrenice. Łzy szczęścia spływały po policzkach jak dwa małe wodospady. (Nie pytać skąd to porównanie xd) Mężczyźni parskneli, jednak nie było im już do śmiech gdy ujrzeli ulubiony topór Sans'a. Zaśmiał się gardłowo powoli sunąć w waszą stronę, dłoń zaciskała się na rękojeści, a ostrze sunęło po ziemi tworząc iskry.

  - S-spadamy - wyjąkał brunet.

Syknełaś gdy Sans cię podnosił

  - Zawsze musisz pakować się w kłopoty jak mnie nie ma ? - zaśmiał się cicho - zdążyli ci coś zrobić ?

  - Nie licząc tego, że jestem poobijana, to nie - szarpnełaś - m-mogę iść sama

  - Ale nie chcesz - zaśmiał się, jak zwykle skrywał gniew - zaniosę cię do domu, dobra ? Zdrzemnij się czy coś - mruknął

*Ponowne magiczne przeskakiwanie w czasie, teraz do teraźniejszości*

Ocknęłaś się na kanapie szczelnie przykryta kocykiem w kotki. Uśmiechnęłaś się delikatnie, wyjrzałaś przez salon do kuchni, po której pałętał się Sans. Po chwili wyszedł z tacą w dłoniach

  - Obudziłaś się - uśmiechnął się - trzymaj - podał ci herbatę.. malinowa, twoja ulubiona. Uśmiechnęłaś się

  - Dziękuję

  - Nie masz za co - westchnął - i... Przepraszam ? - zagryzł wargę - nie powinienem się z tobą wykłócać o taką głupotę, przeze mnie... Kurwa zjebałem - schował twarz w dłoniach

  - Hej, ale posprzątałeś - zachichotałaś i usiadłaś mu na kolanach - wyluzuj kosteczko, wiem, że ty nie pozwolił byś by ktoś mi zrobił krzywdę - cmoknąłaś go w policzek. Zarumienił się uroczo - no i wybaczam

  - Alleluja - zaśmiał się i objął cię ramieniem. Złożył uroczy pocałunek na twoim ramieniu - powól, że ci teraz to wszystko wynagrodzę - wziął cię na ręce  i ruszył do sypialni

~~~~

Edit: mam nadzieję, że się podoba. Pisałam to będąc na urodzinach od babci xd

Nudy lvl 100000000

One Shot's [ZAMÓWIENIA ZAMKNIĘTE]Where stories live. Discover now