Stretch x Rrader

1K 20 22
                                    

Potarłaś skroń mając nadzieję, że w jakimś stopniu zniweluje to ból głowy. Niższy ze szkieltobraci rozbijał się w kuchni. Zaspana jak i zdenerwowana tak wczesną pobudką poczłapałaś do łazienki.
Zaśmiałaś się cicho widząc jak Papyrus skręca się na kanapie wciskając twarz w poduszkę. Ani ty, ani on nie byliście zadowoleni ze dzisiejszego poranka.

Przeciągnęłaś się wchodząc do kuchni. Papyrus sączył kawę opierając się o blat, kiedy on ? Uh, nie ważne.. Sans przygotowywał śniadanie

- Dobry - mruknęłaś przeciągając się

- DZIEŃ DOBRY CZŁOWIEKU !!! - okrzyknął Sans, Paps tylko kiwnął głową na przywitanie. Szturchnęłaś go lekko łokciem.

- Czemu mi nie zrobiłeś kawy ? - spojrzałaś na niego ze złożonymi rękoma. Wywrócił oczyma i potarł skroń. Westchnełaś cicho, wiedziałaś, że wczoraj odwiedził Muffet's ale nie sądziłaś, że będzie aż tak skacowany. No cóż, kac morderca nie ma serca.

Wymyusiłaś uśmiech gdy Sans podał ci talerz z jajecznicą i tostami. Serce ci się łamało kiedy patrzyłaś na tą smutną buzię gdy odmawiałaś śniadania. Nie przepadałaś za jedzeniem tłustych rzeczy rano. Wolałaś raczej postawić na klasyczne płatki z mlekiem i owocami.

Ty i Sans chichotaliście przygotowując obiad. Choć średnio lubiłaś gotowanie z niższym, nie było opcji siedzenia z Papyrus'em. Byłaś na niego cholernie zła, pokłóciliście się wczoraj o to, że zbyt często chodzi do Muffet's. Gdyż następnego dnia nie potrafi funkcjonować, a kiedy jest na kacu, jest cholernie wredny i opryskliwy, więc siedzenie z nim to chyba ostatnia rzecz jaką byś teraz chciała.
Wspólnie gotowanie nie było aż tak tragiczne jak myślałaś, nie obyło się bez strat, ale efekt końcowy był dobry, a pełen satysfakcji uśmiech rekompensował twoje stargane nerwy. Nałożyłaś sobie porcję warzyw i kurczaka. Szybko ją zjadłaś i uciekłaś do siebie, miałaś zamiar unikać Papyrus'a, więc gdy tylko znalazłaś się w pokoju przebrałaś się i wyszłaś z domu. Najszybciej jak się dało uciekłaś do parku, to właśnie tam była twoja kochana kryjówka. Kiedy jeszcze mieszkałaś z "rodzicami" to właśnie tam uciekłaś kiedy byli pijani. Większość czasu w dzieciństwie spędzałaś właśnie tu, by chować się przed tymi alkoholikami. Gdy dotarłaś do parku, przeskoczyłaś przez ogrodzenie i po nie całych 10 minutach dotarłaś do drewnianego domku na drzewie. Wspięłaś się po drabince, usiadłaś pod ścianą, domek nie był zbyt duży ani jakiś piękny, ale wystarczał na spędzenie miło czasu. Dalej były tutaj twoje rzeczy, które przyniosłaś dobre kilka lat temu. Był to śpiwór, mały stolik i lampka na baterie.

Przygryzłaś wargę gdy telefon dawał znać, że bateria się kończy, a bez muzyki będzie tu za cicho. Ale nie chciałaś jeszcze wracać, odłożyłaś książkę na bok i wzięłaś telefon.
Wyszłaś z domku stwierdzając, że po prostu powłuczysz się po mieście.

Spacerując zadecydowałaś wstąpić do kawiarenki internetowej. Tak jak myślałaś, mogłaś tam poprosić o ładowarkę. Usiadłaś przy jednym stoliku i podłączyłaś telefon, zamówiłaś również herbatę owocową. Sięgnęłaś po jedną z książek na półeczce obok, lubiłaś to w kawiarenkach. Możesz sobie siedzieć wypić dobrą herbatę, czy zjeść ciasteczko i przy okazji poczytać. Zainteresowała cię książka pt. "Ślady Krwi". Jak się okazało, była naprawdę ciekawa. Opowiadała o dorosłej kobiecie, która po 15 latach wróciła do swojego starego miasta, bo chciała "zwiedzić" swój stary dom, w którym kiedyś mieszkała wraz z rodzicami. Jednak główną myślą jest to, jak bohaterka zwiedza stary - opuszczony już - dom i zagłębiamy się w jej wspomnienia związane z danymi miejscami i przedmiotami. Książka liczyła nie całe 350 stron, więc przeczytałaś ją zaledwie w dwie godziny. Gdy kończyłaś czytać notatkę zawartą na samym końcu (były to słowa autorki kierowane do czytelników) usłyszałaś jak ktoś się do ciebie dosiadł. Podniosłaś głowę i skrzywiłaś się widząc znajomą pomarańczową bluzę. Nie zwracając na niego uwagi wróciłaś do śledzenia tekstu, jednak jego głośne chrząkniencie nie pozwalało ci się skupić

  - Czego ? - warknełaś w końcu. Milczał przez chwilę, jakby zastanawiając się co powiedzieć
 
  - Przepraszam ? - zaczął delikatnie

  - To było pytanie ? - spojrzałaś na niego gniewnie, pokrencił przecząco głową - doprawdy ? - parsknęłaś

  - Eh, nie jestem dobry w te klocki.. - wymamrotał - przepraszam, dobra ? Wiem, że mówiłem, że się nie uchleje, ale jakoś tak wyszło, że... No.. i.. em...

  - Jeśli nie masz nic więcej do dodania, to bądź tak łaskaw i spieprzaj mi z oczu - mruknęłaś

  - Daj spokój no, przecież przeprosiłem

  - Wiesz, że pijanych ludzi nienawidzę najbardziej na świecie, więc po jakiego chuja żeś się uchlał co ? Czegoś się spodziewał ?! Który to już kurwa jest raz w tym tygodniu ? - wysyczałaś, można by powiedzieć, że z twoich ust nie wychodziły słowa, a czysty jad. Spuścił wzrok na stolik bawiąc się palcami. Parsknęłaś, odłożyłaś książkę, a na stole położyłaś pieniądze i wyszłaś. Byłaś pewna, że pójdzie za tobą, ale miałaś cholerną nadzieję, że sobie jednak odpuści.. nadzieja matką głupich. Dotrzymywał ci kroku, nie odezwał się słowem, po prostu szedł obok. Gdy byliście w środku parku - było już ciemno i zimno - po prostu nie wytrzymałaś - I na chuj za mną łazisz ?!? Zostaw mnie do kurwy nędzy ! Nienawidzę cię za to, rozumiesz ?! Jesteś pieprzonym, egoistycznym dupkiem i.. i..

  - [...] Ja.-auć - twoją pięść wyładowała na jego policzku

  - Ty co kurwa ? Co, co chcesz powiedzieć ?! - krzyknęłaś, a łzy same zaczęły spływać po policzkach - dlaczego, dlaczego nie możesz tego zrozumieć ? Że nienawidzę alkoholu, a to JA muszę cię ZAWSZE odbierać z baru, ogarniać i wysłuchiwać tej pijackiej gadki. Wystarczy mi to co miałam z rodzicami, nie chce więcej łapiesz ?! - uderzyłaś go pięścią w klatkę piersiową - przestań to w końcu robić ! Odezwij się ! Nie wiem, zareaguj !! Nawet nie wiesz jak mnie tym wkurwiasz, oni robili to samo ! Upijali się, naśmiewali z wszystkiego, musiałam ich ogarniać, a jak się to kończyło ?!?! Jebanym milczeniem ! Nigdy, ale to kurwa przenigdy nie usłyszałam ani jednego "żałuję", czy też "przestanę, bo mi na tobie zależy", nie kurwa ! Nikogo nigdy to nie interesowało - twój głos łamał się coraz bardziej - nigdy.. nikt.. - oparłaś głowę o jego klatkę piersiową - zależy mi na tobie jak cholera, a pijąc tak dużo naprawdę sobie szkodzisz. Moi rodzice umarli gdy miałam siedemnaście lat, bo zachlali się na śmierć... Chociaż postaraj się zrozumieć to, jak cholernie się boję gdy widzę, że ktoś do mnie dzwoni i wyświetla się numer Muffet

  - Przepraszam - zaczął po chwili - żałuję, i przestanę, bo mi na tobie zależy - powiedział spokojnie i wtulił cię w siebie -... Obiecuję

One Shot's [ZAMÓWIENIA ZAMKNIĘTE]Where stories live. Discover now