Rozdział 20: Etap pierwszy

823 125 44
                                    

W końcu nadszedł wyczekiwany przez wszystkich dzień – trzynasty grudnia, pierwszy etap Zaawansowanejf Potyczki o Złoty Kociołek. Z pozoru jednak wszystko wyglądało jak przed kilkoma tygodniami. Pogoda nie nastrajała. Choć obniżyła się temperatura, a o poranku panowały przymrozki, to deszcz nadal rzęsiście padał, a słońce nie miało żadnych szans, aby przebić się przez grubą warstwę chmur. Całymi dniami panował nieprzyjemny półmrok, a w południe nie było wiadomo, czy jeszcze nie zrobiło się jasno, czy już zaczęło się ściemniać.

Uczestnicy konkursu zjawili się w lochach piętnaście minut przed czasem. O dziwo, nawet wiecznie spóźnionej Marinie Blau się to udało. Przyszedł też Severus Snape, ale nie był sam. Razem z nim korytarzem kroczył ulubiony nauczyciel większości uczniów – Amadeusz Roberts, który wykładał ghuloznawstwo oraz dwóch nieznanych mężczyzn. Jeden z nich był starszym, siwiejącym i przygarbionym jegomościem, a drugi prawdopodobnie nie przekroczył pięćdziesiątki. Obdarzył uczniów szerokim, zawadiackim uśmiechem, a potem puścił oczko w bliżej nieokreślonym kierunku.

Snape wpuścił ich do klasy. W środku przygotowano pięć stanowisk. Każde z nich było podpisane imieniem i nazwiskiem uczestnika. Na dużych, drewnianych stołach stały spore kociołki, niezbędne przyrządy takie jak wagi, odważniki, sitka, noże, moździerze i łyżki oraz spersonalizowane składniki, które każdy z uczestników zamieścił na swojej liście. Gdyby spojrzał na to kompletny laik, pomyślałby, że uczniowie ważą różne eliksiry, które nie mają ze sobą zupełnie nic wspólnego.

Kiedy cała piątka zajęła wyznaczone miejsca, głos zabrał Severus Snape.

– Punktualnie o godzinie dziesiątej rozpoczniemy pierwszy etap konkursu – oznajmił cierpko. – Na przygotowanie swoich eliksirów macie cztery godziny. Jeśli ktoś skończy wcześniej, może podnieść rękę, wówczas otrzyma podpisany flakon, w którym umieści swój wywar. Czas nie zostanie przedłużony. Jeśli ktoś nie zdąży, to ocenie będzie podlegać to, co będzie się znajdować w jego kociołku. Wasze prace będzie oceniać pan Gary Cave, który powinien być wam znany, ponieważ napisał kilka książek dotyczących alchemii ze szczególnym uwzględnieniem odporności na żywioły – wyjaśnił, wskazując roześmianego mężczyznę. – Natomiast pan Jon Gordon jest z Ministerstwa Magii, a jego zadaniem jest pilnowanie, czy wszyscy przestrzegają zasad. Będzie się tu pojawiać na każdym etapie konkursu – dokończył, a starszy osobnik nawet nie kiwnął głową. Wyglądał, jakby słowa Snape'a nie robiły na nim żadnego wrażenia.

– A profesor Roberts...

– Och, Severusie – przerwał mu uwielbiany przez wszystkich nauczyciel. – Po co ten oschły ton? Spójrz jacy oni wszyscy są zdenerwowani. Ja, moi drodzy – tu zwrócił się do uczniów – również jestem od pilnowania porządku, ale nie uważam, aby było to konieczne.

W tym momencie głowę podniósł wysłannik Ministerstwa, jakby chciał zaprzeczyć temu bezczelnemu wyznaniu. Nie zdążył. Głos ponownie zabrał Snape.

– Jeśli ktoś ma jakieś pytania, to jest to ostatni moment, aby je zadać. Od dziesiątej ma tu panować bezwzględna cisza. Przypominam też, że w trakcie konkursu nie wolno korzystać z żadnych notatek. Nieważne, czy macie je zapisane na pergaminie czy rękach, panno Blau.

W tym momencie wszyscy zgromadzeni w klasie popatrzyli na Marinę. Ta, lekko zakłopotana, uśmiechnęła się delikatnie, a potem wzruszyła ramionami i ukazała nauczycielowi czyste dłonie. Snape w odpowiedzi burknął pod nosem coś niezrozumiałego.

– Skoro wszystko jest jasne, to zaczynajcie – dokończył nauczyciel eliksirów. Machnął różdżką, a spora klepsydra stojąca na biurku zaczęła przesypywać złoty piasek do pustej komory.

Zakończony || Szczypta przebiegłościWhere stories live. Discover now