Rozdział 45: Etap czwarty

501 99 13
                                    

Znalezienie Mariny Blau w słoneczne sobotnie przedpołudnie nie należało do najtrudniejszych. Evangeline Potter od razu wiedziała, gdzie powinna szukać swojej koleżanki, choć nadal odczuwała niepokój i strach przed rozmową z nią. Od pamiętnej nocy miną tydzień. Połowę tego czasu Ślizgonka spędziła w skrzydle szpitalnym, a później jakoś nie było okazji. Oczywiście miały wspólne lekcje, zdarzało się, że nawet siedziały w jednej ławce, ale mimo to żadna nie była gotowa na poważną dyskusją.

Marina czasem o coś pytała, ale Evangeline odpowiadała półsłówkami. Innym razem było odwrotnie i Puchonka ograniczała się do kiwania głową lub wzruszania ramionami. Sytuacja stawała się męcząca i któraś z nich po prostu musiała zrobić pierwszy krok. Padło na pannę Potter, która była pewna, że dalsza zwłoka nie ma najmniejszego sensu. Co się stało już się nie odstanie i obie musiały zmierzyć się z konsekwencjami swych czynów.

Evangeline udała się na błonia Hogwartu i powolnym krokiem ruszyła w stronę ławki, którą zawsze zajmowała Marina. Nie spieszyła się, choć wiedziała, że decyzja została podjęta i odwlekanie jej nie miało już najmniejszego sensu.

Koleżankę dostrzegła z daleka. Siedziała przygarbiona dokładnie tam, gdzie spodziewała się ją zastać. Jej jasne włosy opadały kaskadami na strony niezbyt grubej książki, którą trzymała na kolanach. Była nią tak zaabsorbowana, że nawet nie zauważyła, kiedy Evangeline bez słowa usiadła obok niej na ławce. Dopiero po dłuższej chwili podskoczyła nieznacznie, zaskoczona towarzystwem.

– Prawie dostałam zawału – mruknęła, zamykając trzymaną powieść.

Panna Potter z ciekawością zerknęła na tytuł i omal nie spadła z ławki.

Mistrzyni Eliksirów? – jęknęła. – Myślałam, że dałaś już sobie spokój z tymi bzdurami.

– Po prostu zrobiłam sobie przerwę – odpowiedziała szybko. – Nie miałam na to czasu przez te nudne lektury zadawane przez Snape'a. Przez to zrobiły mi się straszne zaległości! Mam aż trzy tomy do nadrobienia.

– Czyli nie przejmujesz się całą sytuacją z konkursem?

Marina zacisnęła wargi, po czym energicznie pokręciła głową. Odłożyła książkę na bok i popatrzyła na Evangeline.

– To nie tak – szepnęła. – Bardzo się przejmuję, ale nie ze względu na mnie... Chodzi mi o ciebie. Wiem, że było to dla ciebie bardzo ważne. Poświęciłaś na przygotowania tak dużo czasu i energii, a twoje eliksiry na pewno były warte więcej niż moje. Miałaś szanse wygrać, a przeze mnie ją straciłaś.

– Nie myśl o tym w ten sposób – powiedziała szybko Evangeline, nie patrząc na Marinę. – Ten konkurs jest ostatnią rzeczą, jaką chciałabym sobie teraz zaprzątać głowę. Choć oczywiście masz rację, że oddałam mu cząstkę siebie i zapewne za jakiś czas pożałuję tego wszystkiego, ale dzisiaj i tak nie byłabym w stanie uwarzyć nic sensownego.

Marina przytaknęła, a później milczały przez chwilę. Na szczęście nie przytłaczała ich cisza. Na szkolnych błoniach dało się usłyszeć szum drzew poruszanych delikatnym wiatrem i głośny świergot ptaków, cieszących się z nadejścia ciepłych dni.

– Powiedz mi, Marino... – zaczęła ostrożnie Evangeline. – Czytałaś dziennik mojej matki, prawda? Jaka ona była? Czy w ogóle jej na mnie zależało? A co z Rabastanem? Uważasz, że się kochali?

Chwilę trwało zanim panna Blau dobrała odpowiednie słowa do swych myśli. Evangeline widziała, jak próbuje przemyśleć swoją wypowiedź, aby tym razem nie powiedzieć zbyt wiele.

– Chyba nie ma sensu tego przed tobą ukrywać – powiedziała po chwili. – Zapewne wcześniej czy później ten dziennik trafi do ciebie, bo masz prawo go mieć, jednak to, co w nim wyczytasz zapewne nie da ci ukojenia. Zapewne się domyślasz, ze nie łatwo jest szesnastolatce zaakceptować fakt, że zachodzi w ciążę. Dlatego twoja mama miewała chwile załamania, ale myślę że w głębi serca bardzo cię kochała i wierzyła, że twoje pojawienie się na świecie sprawi, że wraz z Rabastanem stworzą rodzinę.

Zakończony || Szczypta przebiegłościWhere stories live. Discover now