Rozdział 41: Konsekwencje gniewu

674 104 8
                                    

Kochana Evangeline,

Wczoraj złożyłem wizytę w domu Alberta. W pierwszej kolejności rozmawiałem z jego matką. Ciężko było nie zdradzić prawdziwych powodów mojej wizyty. To bardzo zachowawcza i nieufna kobieta. Wiem też, że mnie rozpoznała i wiedziała o tobie więcej niż powinna. Okazała się niesamowicie inteligentna. Szybko pojęła, że nie odpuszczę, póki nie zobaczę się z jej mężem.

Rozmowa z panem Walkerem była krótka i niewiele się z niej dowiedziałem. Prosiłem go, aby napisał do Alberta, bo ten czeka na wiadomość, a obecna sytuacja nie pozwala mu się skupić na nauce. Obiecał, że to zrobi, ale nie wiem czy jest człowiekiem dotrzymującym słowa. To się okaże.

Nie wydaje mi się jednak, aby był pod działaniem jakiegoś zaklęcia czy uroku, jednakże cała ta sytuacja jest podejrzana. Lepiej będzie, jak Albert zostanie w szkole. Będę ich obserwował, bo ewidentnie coś się wydarzy. Nie róbcie głupot. W Hogwarcie jest mimo wszystko bezpieczniej.

Nie mów na razie Albertowi, że tam byłem. Nie chcę, aby pomyślał, że się wtrącamy.

Pozdrawiam, tata.


List wystawał spomiędzy kartek opasłej książki, którą w czasie śniadania w Wielkiej Sali przeglądała Evangeline. Dziewczyna nie mogła marnować żadnej chwili na przygotowanie konkursowego eliksiru. Kolejna konkurencja wymagała czegoś więcej niż tylko sporej wiedzy i umiejętności. Potrzebna była jeszcze ogromna dawka sprytu i przebiegłości. W dużym stopniu zgadzała się z Albertem i opinią, że pełna transmutacja w zwierzę, to bardzo głupi pomysł. Chyba nie chciała do końca ryzykować, a poza tym miała stanowczo zbyt mało czasu, aby dobrze się przygotować do takiego przedsięwzięcia.

Podniosła na chwilę wzrok. Chciała upić łyk soku z pucharka, jednak wtem w Wielkiej Sali rozległ się głos osoby, która raczej nieczęsto zjawiała się na wspólnym środowym śniadaniu.

Przy mównicy pojawił się sam dyrektor, Albus Dumbledore. Starszy mężczyzna najpierw odchrząknął, aby zwrócić na siebie uwagę, a później uciszył uczniów gestem dłoni. W powietrzu zawisła gęsta cisza, a młodzież popatrzyła na siebie zaskoczona. Evangeline odsunęła książkę i zmarszczyła brwi.

– Witajcie, moi kochani – przywitał się dyrektor, a na jego twarzy pojawił się zwyczajowy uśmiech. – Jak widać ciepła, wiosenna pogoda sprzyja długim godziną spędzonym na błoniach szkoły i wesołym harcom nad jeziorem... i właśnie do tego zachęcam was wraz z pozostałą częścią grona pedagogicznego – dodał, wskazując siedzących za nim nauczycieli. – A mówię to dlatego, że niedawno doszły mnie słuchy, że ktoś szwendał się po prywatnych komnatach profesorów. Jest nawet podejrzenie, że zniknęło kilka rzeczy osobistych. Z własnego doświadczenia wiem, że takie przedmioty lubią czasem znikać, a później znajdujemy je w najmniej spodziewanym miejscu i momencie, ale jeden z naszych profesorów, jak sam twierdzi, jest pewny, że padł ofiarą złodzieja. Jeśli tak rzeczywiście jest, a ów dowcipniś siedzi teraz w tej sali, to bardzo proszę, aby oddał skradzione przedmioty. Zademonstruje tym samym swoją dojrzałą postawę, a ja nie wyciągnę konsekwencji.

Dumbledore zamilkł, a Evangeline popatrzyła na twarze nauczycieli. Wystarczył jeden rzut oka na wściekłe oblicze Gebina, aby wiedzieć, że to on padł ofiarą rzekomego żartu i absolutnie nie traktował tego w tych kategoriach. Co więcej, chyba nie spodobał mu się komentarz o braku kary, który w dodatku zabrzmiał tak, jakby dyrektor chciał nagrodzić niesfornego ucznia.

Panna Potter zamyśliła się na chwilę. Absolutnie nie było jej żal tego okropnego Gebina. Była jednak ciekawa, co takiego można zabrać z jego prywatnych komnat. Nagle przypomniała sobie o osobie, która już kiedyś buszowała w gabinecie nauczyciela obrony przed czarną magią.

Zakończony || Szczypta przebiegłościWhere stories live. Discover now