Rozdział 25: Trzeźwy umysł

832 118 44
                                    

Snape kilkakrotnie obszedł salę od eliksirów i przyjrzał się twarzom zgromadzonych w niej uczniów. Wiara w ich umiejętności, choć nigdy nie była spektakularna, malała z każdym dniem. Denerwowało go, że co rusz pakowali się w tarapaty i mieszali w nieswoje sprawy. Mistrzynią w tej dziedzinie była Marina Blau, ale pozostali niebezpiecznie deptali jej po piętach. Chwilami żałował, że prosił Dumbledore'a o zgłoszenie Hogwartu do Potyczki o Złoty Kociołek, ponieważ przestał widzieć jakiekolwiek szanse na ich zwycięstwo. Jeśli w ogóle wystąpią w finałowej rozgrywce, bo na razie ich celem najwyraźniej stała się dyskwalifikacja.

– Kolejny etap konkursu odbędzie się w ostatnią sobotę stycznia, więc macie trzy i pół tygodnia, aby dopracować do perfekcji swoje eliksiry. Oczywiście pod warunkiem, że w ogóle zaczęliście nad nimi pracować – rzekł. – Nie zdziwiłbym się, gdyby któryś z was zignorował moje słowa i poświęcił przerwę świąteczną na lenistwo.

Severus usłyszał ciche jęknięcie. Szybko namierzył źródło tego głosu. Był to Albert Walker, który jak zwykle za bardzo brał sobie do serca jego słowa. Krukon ten był swoistym ewenementem. Zawsze żył w cieniu Gregory'ego Willsona, ale teraz, kiedy jego kolegi zabrakło, stał się nieco bardziej otwarty i potrafił wyrazić swoje zdanie. Co więcej, Albert był bardzo pracowitą osobą, więc Snape miał czasem ochotę nim porządnie wstrząsnąć, aby zaczął bardziej wierzyć w siebie. Bo kogo, jak kogo, ale Walkera nie podejrzewał o lenistwo i obijanie się na kanapie przez całe ferie.

– Jak już wspomniałem, waszym zadaniem jest przygotowanie eliksiru, który pomoże wam w najbardziej stresujących sytuacjach zachować trzeźwość umysłu i spokój. – Snape zrobił teatralną pauzę. Ręka Evangeline Potter jak zwykle wystrzeliła w górę, ale nauczyciel ją zignorował i mówił dalej. Jej pytanie mogło poczekać. – Tym razem również wyznaczono składniki, których użyć nie możecie i przypominam raz jeszcze, że chodzi o...

– Liście wnykopieńki i szalej jadowity – przerwała mu Marina Blau, nie podnosząc nawet wzroku znad swoich notatek. Jej głos był jak zwykle swobodny, beztroski i lekko rozmarzony.

Jej wtrącenie wywołało jednak nieznaczną konsternację. Uczniowie spojrzeli po sobie, a Evangeline opuściła rękę, uderzając łokciem w blat ławki. Towarzyszył temu dość głośny trzask i ciche jęknięcie panny Potter.

– Czy ja udzieliłem ci głosu, Blau? – zapytał Snape, zastanawiając się, czy jej impertynencja ma jakieś granice.

Dziewczyna uniosła głowę i popatrzyła na niego zaskoczona. A może tylko udawała zdziwienie? Potem przeniosła wzrok na siedzącą obok Evangeline, która nadal masowała łokieć i zaciskała mocno wargi, aby powstrzymać się przed zgryźliwym komentarzem.

– Och... – burknęła Marina – Przepraszam. Myślałam, że w tak wąskim gronie możemy pozwolić sobie na odrobinę swobody... auć!

Snape dostrzegł, że to Potter wymierzyła koleżance solidnego kopniaka pod ławką.

– Blau, jak nadal będziesz odzywać się nieproszona, to przed każdymi zajęciami będę podawał ci serum milczenia.

– Cóż, wówczas nie będę mogła odpowiedzieć na pana pytania dotyczące lektury, którą co tydzień nam pan zadaje do przeczytania– rzekła beztrosko, unosząc niewielką książkę, leżącą na blacie.

Jak co tydzień był to prywatny egzemplarz Snape'a. Mężczyzna nadal się zastanawiał, dlaczego pożycza swoją własność akurat jej – najbardziej nieodpowiedzialnej osobie w całej grupie.

Severus przełknął głośno ślinę i zmierzył dziewczynę wzrokiem. Wówczas jeszcze nie wiedział, że w przyszłości często będzie wspominać Marinę Blau, jako jedną z nielicznych osób, która w jego towarzystwie zachowywała się tak beztrosko. Nie drżała ze strachu, nie okazywała jawnej antypatii (nawet po tym, czego dowiedziała się kilka tygodni temu) i nie podlizywała się, jak niektórzy Ślizgoni. A w dodatku nie bała się patrzeć mu w oczy.

Zakończony || Szczypta przebiegłościWhere stories live. Discover now