Rozdział 24: Powrót do szkoły

898 118 51
                                    

Gdy zmarznięci uczniowie zaczęli tłoczyć się w Sali Wejściowej, w Hogwarcie na powrót zrobiło się tłoczno. Otrzepywali grube peleryny z resztek śniegu i tupali zawzięcie, aby pozbyć się błota z podeszw butów. Nie zwracali najmniejszej uwagi na woźnego – pana Argusa Filcha, który, stojąc pod ścianą, wygrażał im miotłą.

– I kto ma to potem po was sprzątać?! – krzyczał, plując przy tym drobinkami śliny. – JA! Błoto, bród... wstrętne dzieciaki tylko paskudzić potrafią.

– Ciekawe, od ilu lat tu pracuje, że jeszcze mu się nie znudziły te głupie gadki – powiedziała Beatrice do Alberta, Billa i Charliego, z którymi spędziła całą podróż do szkoły. W pociągu udało jej się zamienić kilka słów z Molly. Głównie na temat tego, co wydarzyło się w święta. U przyjaciółki było jak zwykle idealnie. Zjechała się cała rodzina, w tym dwie starsze siostry Molly razem ze swoimi mężami. Jedna z nich urodziła dziecko dwa miesiące temu, więc wszyscy byli zafascynowani maleństwem. Bea nie za bardzo mogła dojść do słowa, więc ograniczyła się tylko do krótkiego: było fajnie. Akurat tata i mama mieli wolne. Już miała dodać, że dowiedziała się czegoś ciekawego o Evangeline Potter, ale szybko ugryzła się w język, przypominając sobie, że obiecała nie rozpowiadać tego wszystkim. Tylko że Molly była jej najlepszą przyjaciółką. Przed nią nie miała sekretów. I pewnie gdyby posiedziały dłużej razem, to by się wygadała, ale panna Kabbot oczywiście po kilku minutach pognała do swojego chłopaka, za którym, jak sama przyznała, szalenie się stęskniła.

– Znając życie, nasze dzieci będą się z nim jeszcze użerać – oświadczył Bill, wyrywając ją z zamyślenia.

– Jeśli tylko planujesz mieć dzieci – wtrącił Charlie. – A skoro o tym mowa, wspominałeś, że Evangeline wraca do Hogwartu. Więc gdzie się podziała?

– Nie będę komentował sposobu, w jaki przeszedłeś z jednego tematu na drugi – burknął starszy z Weasleyów i rozejrzał się po twarzach uczniów, jakby miał jeszcze nadzieję, że dostrzeże znajomą mu postać. – Tak mi napisała. Może coś się stało...

– Fabiana też nie widać – dodał Albert, ściągając z nosa zaparowane okulary i przecierając je rąbkiem peleryny. Robił to tak zawzięcie i energicznie, że Bea zaczęła się zastanawiać, czy za chwilę nie zrobi dziury w szkłach. Chłopak od początku podróży niewiele się odzywał, na pytania: jak święta, odpowiadał zdawkowo i bez większych emocji. Był przy tym okropnie przygnębiony i więcej czasu spędzał na gapieniu się na krajobrazy za oknem. Nie bawiły go nawet anegdotki z życia Weasleyów, przy których Bea omal nie popuściła ze śmiechu.

– Faktycznie, nie zwróciłem na to uwagi – powiedział Bill z wyraźną ulgą na twarzy. – Może po prostu gdzieś wyjechali albo spóźnili się na pociąg.

– Albo ktoś zaatakował ich dom i porwał dla okupu – rozległ się znajomy im, dziewczęcy głos tuż za ich plecami. – Aczkolwiek przyznaję, że nie wiem, w jakim celu byłby im potrzebny ten przygłupi Fabian.

Cała czwórka odwróciła się energicznie i stanęła twarzą twarz z Mariną Blau. Dziewczyna miała założone ręce na piersiach, a na jej twarzy błąkał się cień uśmiechu. Spojrzenie swych nienaturalnie jasnych oczu przenosiła po kolei na każdego z nich.

– Napisała mi, że nie zamierza jechać pociągiem – wyjaśniła, mając na myśli Evangeline. – Wiecie, czasem lubi czuć się ważniejsza, więc razem z Fabianem skorzystają z sieci Fiuu.

– Dlaczego mi o tym nie wspomniała? – zapytał Bill, choć czuł, że powinien ugryźć się w język.

– Nie wiem – rzekła Marina, wzruszając ramionami. – Może nie uznała tego za konieczne.

Zakończony || Szczypta przebiegłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz