4

2.8K 92 34
                                    

Reszta lekcji mineła mi w miarę sprawnie, oprócz eliksirów. Kto normalny zadaję w pierwszy dzień szkoły esej?! W dodatku ma być napisany na 4 strony! Przecież ja tego nigdy nie napiszę. Pomyśleć że kiedyś chciałam wiązać swoją przyszłość z eliksirami. Od małego mnie interesowały i fascynowały. 
Pamiętam jak codziennie rano po śniadaniu wychodziłam do ogródka by zebrać składniki a potem robić mikstury.
No cóż moje plany poszły spać, dziękuję szkoło że zabiłaś moje zainteresowania!

-idziecie że mną do biblioteki pisać esej? -zapytapłam gdy podano obiad. Obydwaj równocześnie popatrzyli na mnie z zdziwieniem.
-Aveline, ty się dobrze czujesz?? - zapytał roześmiany Fred a George w tym czasie położył rękę na moim czole.
-nie dobrze, majaczy już- powiedział pokazując że oparzył sobie rękę na  moim czole.
-nie róbcie sobie żartów, pytam poważnie. W jeden dzień wszystkiego przecież nie napiszecie a termin się kończy za trzy dni. -wzięłam do ręki kubek i upiłam trochę soku dyniowego.

-od tego mamy samopiszące pióra- odparł z dumą Fred.
-ja muszę napisać sama w końcu chcę zostać medykiem. A eliksiry są bardzo ważne w tym zawodzie.- oparłam głowe na ręce i przymknełam oczy. Za chwilę zasnę, czekaj! Od razu usiadłam wyprostowana, nie chce znowu zostać czymś oblana. Tym gorzej że nie mają w szklance wody a sok dyniowy. Nie tak łatwo go sprać z ubrań a w dodatku strasznie się kleji. Fuuu!

Może i lepiej że nie idą ze mną? Przynajmniej się będę potrafiła skupić a ostatnio miałam z tym problemem jak siedziałam z Georgem na historii magii.
Gdy zaczął opowiadać o tym jak przyjął poród niuchacza, zrobiło mi się tak słabo że prawie spadłabym z krzesła. Tyle szczegółów! Nie spodziewałam się że ma aż tak dobrą pamięć. Chwila odpoczynku od tych dwóch rudych czupryn zrobi mi dobrze.

Od razu po obiedzie skierowałam się do biblioteki. Wybrałam swoje ulubione miejsce, czyli na na samym końcu regałów gdzie nikt nie przychodził.
Były tu książki typu 100 pomysłów na obiad. Czy ktoś mi powie po co są potrzebne w Hogwarcie!? Usiadłam na ziemi i oparłam się o jeden z regałów.
Cisza, spokój jak pięknie...
No to teraz trzeba wziąć się za gorszę rzeczy. Otworzyłam książkę i zaczęłam studiować jej strony.

Wywar tojadowy, łagodzi objawy likantropii czyli wilkołactwa. Słyszałam o nim ale nie widziałam go w rozpisie do lekcji eliksirów. Musi być ważny dla Snape'a że dodał go do planu i kazał nam zrobić na ten temat esej. Wlaściwości...
Nikły dym, nieprzyjemny smak, niebieski dym po uwarzeniu....
Po pięciu godzinach napisałam prawie wszystko, jeszcze małe poprawki i mogę oddać. Przewróciłam strone, mocno się rozciągnełam i ziewnełam. Moje powieki zaczęły robić się cięższe a mózg odmawiał myślenia. Na chwilę przymknełam oczy i momentalnie zasnełam.

Zaczęłam się budzić gdy poczułam  ciepłą rękę na policzku. Może to nadal sen? Pięć minut jeszcze nie zaszkodzi, mocniej wtuliłam się w ciepłą dłoń i obróciłam się na bok. Ręka zaczęła bardzo przyjemnie masować mój policzek. Mogę mieć częściej takie sny...
-Aveline- cichy, łagodny głos wibrował w mojej głowie. Był taki przyjemny...
Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam że tulę się do ręki mojego nauczyciela od obrony przed czarną magią, który w dodatku kuca przede mną. Momentalnie wystrzerzyłam oczy i wstałam na równe nogi.

Nauczyciel wyraźnie spokojny, posłał mi łagodny uśmiech i stanął koło mnie. Matko jedyna! Czemu jestem tak głupia!!
Niepewnie podniosłam na niego wzrok, z zażenowania zaczełam wbijać paznokcie w moje dłonie.
-ja.. - zaczełam cicho lecz Lupin szybko mi przerwał.
-co mam z tobą zrobić Aveline... -matko! Jego niski ton głosu doprowadził mnie do obłędu. Spojrzał na mnie z błyskiem w oku i prawie nie widocznie przy gryzł wargę. Zrobiło mi się cieplej choć w bibliotece było naprawdę zimno, jedno jego spojrzenie i się roztapiam. Jak to możliwe?! Nie powinnam tak na niego reagować, przecież to mój nauczyciel!

-już drugi raz przyłapuję cię po ciszy nocnej- powoli zaczął się do mnie zbliżać. - a powinnaś teraz spać w swoim dominatorium... -dzieliło nas pół metra, nie miałam jak się przesunąć bo moje plecy stykały się z ścianą. No to jestem złapana w pułapkę...
-naprawdę przepraszam... Zaczełam się uczyć i nie wiem kiedy zasnełam... -odchrząknełam z nadmiaru emocji.
-i tak muszę ciebie ukarać. -o nie! Szlaban to ostatnia rzecz którą chcę robić po lekcjach.  Z chłopakami mam już rozplanowany tydzień na robienie nowych gadżetów. Nie chcę tego opuszczać.

Niespodziewanie przybliżył się do mnie bliżej i podniósł mój podbródek do góry. Teraz z odległości dwudziestu centymetrów skanował moją twarz. Mój oddech stał się szybszy a moje serce biło jak oszalałe. Lekko odchyliłam usta. Gdy skierował swój wzrok na moje wargi, jego źrenice się rozszerzyły jak u dzikiego zwierzęcia. Jedną rękę położył na mojej szyji a drugą na policzku. Nim zauważyłam co się dzieję, on nakrył swoimi ustami moje . Po chwili oddałam pocałunek i cicho jęknełam w jego wargi. W tym momencie mój zdrowy rozsądek odpłynął. Wepchnął mi język do buzi i zaczął masować moje podniebienie. Jego usta były tak miękkie że rozpływam się pod każdym ich ruchem. Gdy oderwaliśmy się od siebie, nie dowierzałam co się stało. Popatrzyłam mu prosto w oczy, po chwili zwinnym ruchem ominełam go i wyszlam z biblioteki. Matko jedyna!? Co ja zrobiłam!!? Co on zrobił?! Nie to nie dzieję się naprawdę.

Teacher's pet- Remus LupinWhere stories live. Discover now