13

1.9K 53 1
                                    

Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko naciągnełam bluzkę i poprawiłam koc.
-już skończyłam- powiedziałam głośno i do pokoju wszedł Lupin.
-już lepiej? -usiadł na fotelu obok łóżka.
-tak, naprawdę dziękuję za wszystko. Za to że mnie pan uratował, nie chcę wiedzieć co by było gdybyś nie przyszedł po mnie. -mimowolnie zadrżałam. -nie mogę tak naruszać pana prywatności, lepiej będzie jak już pójdę. -miałam już schodzić z łóżka ale zatrzymał mnie głos Remusa.

-o nie, nie puszczę ciebie w takim stanie.- wyciągnął z szafki eliksiry- jeszcze to trzeba użyć.
-muszę? -zapytałam z niechęcią a Lupin się tylko zaśmiał. Jak mam wypić to ochydctwo?! Już wolę myć kociołki u Snape'a, naprawdę zrobię wszystko by tego nie pić.
-niestety musisz. -odpowiedział rozbawiony i podał mi pierwszą miksturę. Jak trzeba to trzeba. Wypiłam cały na raz i od razu się wzdrygnełam od tego paskudnego smaku. Gdy posmak zniknął ulżyło mi. Wow, nawet nie przeżyłam tego tak źle.

Spojrzałam na Lupina, który trzymał drugą buteleczkę. Cooo?! Jeszcze jedną mam wypić?!
-no nieee- przeciagnełam ostatnie słowo i z rezygnacją sięgnełam po buteleczkę. Dobra jak pierwszą udało mi się wypić to z drugą nie powinno być problemu. Jednak myliłam się, ta była jeszcze gorsza! Od razu sięgnełam po kostkę czekolady leżąca na szafcę.

-może lepiej położ się jeszcze chwilę, dopiero jest 3 w nocy.
-nie jestem w stanie zasnąć przez ten koszmar...
-wiesz że jest jeszcze taki eliksir na sen? -zapytał z uśmiechem. -No nieee trzeci eliksir?!
-jak nie smakuje podobnie do poprzednich to biorę.
-gwarantuje że nie jest ochydny- położył rękę na sercu po czym podał mi miksturę.
-naprawdę lepiej będzie jak już pójdę. -wstałam z łóżka z eliksirem w ręce.
-jeszcze pokażę tobie jak możesz ukryć rany. No nie wyglądasz najlepiej, od razu ktoś się domyśli że coś się stało.

Po dosłownie pięciu minutach wiedziałam jak mogę zakryć rany, co za tym idzie nie wyglądałam jakbym przeszła jakiś wypadek.
-jeszcze raz dziękuję za wszystko i przepraszam za kłopot.
-to żaden kłopot, zawsze pomogę osobie w potrzebie. -dziwnym trafem mi dużo pomagasz. Czy jestem aż taką kaleką że potrzebuje cały czas pomocy? Muszę coś z tym zrobić.

Wyszłam z pokoju i od razu skierowałam się do mojej komnaty. Proszę tylko o jedno! Żeby Fred i George nie siedzieli w pokoju wspólnym. Na prawdę nie mam siły teraz im mówić o wszystkim. Dobra na trzy. Raz, dwa, trzy...
Przeszłam przez portret grubej damy i od razu spostrzegłam dwie rude czupryny na kanapie. No nieee, ale czy oni śpią?? Matko jedyna, co za szczęście!
Jak słodko śpią, Fred leży na dywanie oparty o kanapę, a George zawinięty w kłębek  tuż obok swojego brata.

Może z moim szczęściem powinnam zagrać na jakiejś loterii?! Cała w skowronkach skierowałam się do mojego pokoju. Już miałam kłaść stopę na schodach lecz przeszkodził mi w tym głos Freda.
-Aveline, czy ty przed nami uciekasz?- jakim cudem oni się obudzili?! Wiedziałam że z tym moim szczęściem to  było zbyt piękne. Powoli od wróciłam się w ich stronę i zobaczyłam jak stoją oparci o kanapę, patrząc się na mnie podejrzliwie.
-nieee, wcale nie uciekam, skąd te przypuszczenia?
-przecież widać że kłamiesz, stało się coś? -spytał lekko zaniepokojony George.
O matko! To już mam im powiedzieć prawdę??

Teacher's pet- Remus LupinWhere stories live. Discover now