6

2.5K 78 7
                                    

Mój oddech był przyspieszony a serce waliło jak oszalałe. Jak to się stało?! Czemu?!! Nie muszę się uspokoić, to nie może być prawda. Muszę przestać dawać mu się dotykać, będzie to trudne jego dotyk działa na mnie jak magnes. Cholera, przestań!! Nie mogę czuć czegoś do nauczyciela!! Nie, idę spać bo już nie myślę racjonalnie...

Sześć godzin snu dobrze mi zrobiły. Czuję się już lepiej ale chętnie przespałabym jeszcze trochę. Czemu akurat dzisiaj musi być ta pełnia? Dajcie mi się wyspać! Powoli zwlekłam się z łóżka i poszłam się wyszykować. Po jakieś godzinie byłam w pełni gotowa więc zeszłam do pokoju wspólnego.
Chłopacy już siedzieli i czekali na kanapie. Głośno ziewnełam i podeszłam bliżej do nich.
-o śpiąca królewna już wstała- zaśmiał się Fred- to wychodzimy- bez zbędnego gadania wyszliśmy z pokoju i skierowaliśmy się do naszego tajnego przejścia.

Po cichu wyszłyśmy z Hogwartu.
-czemu dzisiaj jest tak zimno?- zadrżałam i mocniej owinęłam się kurtką.
-mi tam ciepło- powiedział Fred, jakim cudem ma na sobie tylko koszulkę z długim rękawem i nie jest mu zimno?!!
Może to ze mną jest coś nie tak?
-dobra zróbmy to szybko bo ten zakazany las jakoś nie przekonuje mnie do wycieczek.-zgarnełam kosmyk włosów za ucho i powędrowałam za chłopakami. Mam nadzieję że nie zgubimy drogi powrotnej.

Po dobrej godzinie znaleźliśmy to czego szukaliśmy. Owoce dzikiej jagody...
-serio przyszliśmy tu po borówki?! - powiedziałam ze złością trzymając się za głowę.
-tak jakby tak, skończył się zapas a przecież mamy w planach warzyć podróbę amortencji. -powiedział George zrywając owoce, razem z Fredem dołączyłam się do zbierania. Uzupełniliśmy dwa pudełka jagodami.
-następnym razem uprzedzcie mnie o przyczynie naszej wyprawy, żebym mogła się nie zgodzić-zaśmialiśmy się i skierowaliśmy spowrotem do szkoły.

-ee słyszeliście to- spytał Fred a ja momentalnie zbladłam. Odwróciliśmy się do tyłu i zobaczyliśmy dwa wygłodniałe wilki. O matko!! To mamy problem....
-Aveline uciekaj my ich trochę spowolnimy- nie ma mowy że ich zostawię, wzięłam do ręki różdkę i stanełam bliżej chłopaków. Na znak wszycy w trójkę rzuciliśmy zaklęcia i zaczęliśmy szybko biegnąć.

Adrenalina wzieła górę i jakimś cudem sprawiła że zaczełam szybciej biegać. Na szczęście! Co rusz rzucaliśmy zaklęciami na ślepo w wilki. Nie zauważyliśmy leżącej kłody na ziemi i spadliśmy twardo na ziemię. Fred i George wpadli do wielkiej dziury w ziemi a ja zostałam u góry. No to mamy przechlapane....
Zaczełam trzęsć się z strachu ale nadal trzymałam różdkę w gotowości. Dwa wilki dobiegły do mnie, stanęły cztery metry dalej i zaczeły szczerzyć kły.
Rzuciłam zaklęcie oślepiające ale nie dało długiego efektu tylko bardziej rozgniewały zwierzęta. Przełknęłam głośno ślinę, myśl Aveline! Dasz radę, pokonasz je...

Zanim zrobiłam cokolwiek innego tuż koło mnie pojawiło się kolejne stworzenie. O cholera!! Jeszcze tu wilkołaka brakowało!!! No to teraz na pewno nie dam rady. Nikt nie uczył mnie walki z wilkołakiem!!
Ku mojemu zdziwieniu, stworzenie rzuciło się na wilki. Na początku była wyrównana walka lecz poźniej wilkołak wziął jednego z nich w zęby i rzucił w przepaść. Drugiego zaś udusił swoimi kłami. Od kiedy wilkołaki ratują czarodziejów?? Mam mu podziękować czy..?

Nadal byłam zaniepokojona obecnością stworzenia więc zaczełam powoli się cofać. On odwrócił się w moją stronę i z morderczymi oczami zaczął do mnie podchodzić. A już myślałam że mi chciał pomóc.... Cholera już po mnie! Jak zacznę biegnąć to nic nie da, a czytałam że mało jakie zaklęcia działają na wilkołaki. Stworzenie staneło metr przede mną i spojrzał mi w oczy. Mogę przysiąć że gdzieś widziałam takie spojrzenie.
Zamknełam oczy gotowa na koniec lecz nic się nie stało. Spowrotem otworzyłam je i zobaczyłam że wilkołak nadal siedzi i nic nie robi.

Eee i niby co to ma znaczyć, nie chce mnie zjeść?! Powolnymi ruchami podeszłam do dziury gdzie wylądowali chłopacy, w sumie to nic im się nie stało ale złamali różdżki.
-mamy problem- powiedział Fred i pokazał złamaną rzecz. Jednym zaklęciem wydostałam ich z dziury.
-dziękuję Ave... - nie skończyli tylko popatrzyli na wilkołaka z przerażeniem.
-spokojnie nic wam nie zrobi, chyba- powiedziałam niepewna i popatrzyłam na stworzenie. -pomógł mi z wilkami..
-wow- odpowiedzieli z zafascynowaniem bliźniacy.
-wracajmy lepiej zanim się rozmyśli- powiedziałam i pokierowaliśmy się do szkoły. Cały czas w zakazanym lesie czułam na sobie czyiś wzrok. Mam nadzieję że to jakieś omamy...

Teacher's pet- Remus LupinWhere stories live. Discover now