45

1.1K 40 16
                                    

-znajdę cię.. -otarłam dłonią mokre od łez policzki i oczy. Zebrałam wszystkie siły i spróbowałam wstać z łóżka. Nie trwało to długo a stałam już na dwóch nogach.
Zrobiłam pierwszy krok i o dziwo się nie wywaliłam.

-tak! -cała podekscytowana zaczęłam powoli iść. Po chwili się potknęłam i upadłam prosto na ścianę.
-cholera.. -wyszeptałam i zaczęłam czołgać się do wyjścia.

Podążałam przez długi korytarz aż znalazłam drzwi wyjściowe. Klamka znajdowała się dość wysoko przez co musiałam uklęknąć by ją dotknąć.

Nacisnęłam ją i lekko popchnęłam drzwi.
Na ten widok zaparło mi dech w piersi, tu jest cudownie. Drewniana chatka była otoczona przez gęsty las a tuż obok znajdowało się jezioro.

Czy ja jestem w górach?
Otworzyłam szeroko buzie i zaczęłam podziwiać piękny krajobraz.
Nie czekaj ja nie mam czasu żeby siedzieć i patrzeć się na drzewa.

Tylko jak mam stąd przenieść się do Hogwartu? Hmmmm..
-mój naszyjnik.. -szybko otworzyłam złotą biżuterię i wyjęłam z niej piękny świstoklik w postaci małej szklanej figurki.

Dostałam go od bliźniaków na 14 urodziny. Podziękowałam  w duchu chłopakom i włożyłam przedmiot do ręki.

W przeciągu paru chwil znalazłam się pod bramą główną Hogwartu. No kuźwa dalej to mnie nie mogło przetelerportować. Jeszcze raz użyłam świstoklika lecz tym razem znalazłam się na placu szkoły a raczej jego pozostałości.

Rozejrzałam się dookoła i mogłam zobaczyć resztki budynku, proch i ludzi którzy cieszyli się a za razem smucili. Niektórzy płakali drudzy siedzieli w ciszy. Voldemorta nie ma?
To koniec wojny....

Resztkami sił pokuśtykałam do wnętrza Hogwartu. Tu też wszystko było poniszczone, zauważyłam większą ilość osób wchodzących i wychodzących z skrzydła szpitalnego, od razu się tam skierowałam.

Gdy przekroczyłam próg pomieszczenia zobaczyłam ogromną ilość łóżek. Byli tu ranni ale też ci nie żywi. Oby tu nie było Remusa, błagam...

Niespodziewanie zobaczyłam te dwie rude czupryny pochylające się nad jakąś osobą. Czy to...? O nie....
Przecież to Bill...
Cała rodzina była wokół ciała płacząc i przytulając się wzajemnie.

Stałam tak w osłupieniu dopóki Fred na mnie nie spojrzał.
-Aveline... -natychmiast znalazł się przy mnie a tuż za nim George. Mocno mnie przytulili a ja odwzajemniłam uścisk.

-tak mi przykro... -odpowiedziałam prawie szeptem.
-niestety cały oddział poległ na wieży astronomicznej... -powiedział słabo George.

-kto w nim był? -zapytałam zmartwiona.
-Kingsley, Tonks, Bill, Lupin... -gdy usłyszałam to nazwisko od razu zdebiałam i odcięłam się od świata.

Remus... Nie to nie możliwe...
Tylko nie to....
Zaczęłam lekko drżeć i zakręciło mi się w głowie przez co musiałam złapać się ramienia Freda.

-wszystko w porządku? -zapytali się równocześnie z zmartwieniem w głosie.
-tak, nic mi nie jest... Widzieliście może Syriusza?
-tam stoi. -George odwrócił się w prawo i pokazał palcem na Blacka.

Stał odwrócony tyłem i rozmawiał z Minervą. Trzymając się ściany podążyłam do niego.
Gdy mnie spostrzegł od razu się zdziwił.
-Avelinie co tu robisz?
-gdzie jest Remus? -wyszeptałam prawie nie słyszalnie ze łzami w oczach.
-przykro mi....

Teacher's pet- Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz