Rozdział 2

6.3K 349 97
                                    

- Przepraszam - mruknął wysoki blondyn chcąc przejść koło Larisy i Jamesa.

-Jak tam drużyna? Stresujesz się?- zapytała dziewczyna wchodząc z brunetem do kolejnego przedziału. Minęło już kilka godzin ich podróży do Hogwartu podczas, których zdążyli się lepiej poznać oraz przebrać w mundurki szkoły.

-Bycie kapitanem to coś nowego, ale cieszę się, że będę mógł się wykazać...- zaczął okularnik, ale przerwał słysząc ciche łkanie niedaleko siebie. Larisa szybkim krokiem udała się w stronę, z której dochodził płacz, a James deptał jej po piętach.

- Coś się stało?- zapytała Gryfonka z troską w głosie. Na korytarzu siedziała jakaś nowa dziewczynka z czarnymi jak smoła włosami.

- Nic - mruknęła szatynka jeszcze bardziej płacząc. Larisa przytuliła smutną nastolatkę i zaczęła gładzić ją delikatnie po plecach. 

-Spokojnie. Nie masz gdzie siedzieć?- zapytała rudowłosa.

- Jestem mugolką i nikt nie chce się ze mną przyjaźnić - wyjąkała dziewczynka, a z jej niebieskich oczu poleciały kolejne stróżki łez.

- Nieprawda. Ja i James z chęcią się z tobą zaprzyjaźnimy, prawda?- Larisa spojrzała znacząco na Pottera.

- Młoda nie przejmuj się. Lara też jest mugolką i ma masę przyjaciół - rudowłosa zdziwiła się, że James użył zdrobnienia jej imienia, ponieważ nikt tego nie robił. Dla większości rodziny i przyjaciół nastolatka była za duża na jakieś dziecięce zdrobnienia.

- W kufrze powinnam mieć coś słodkiego. Mogę ci też poopowiadać o Hogwarcie. Jak masz na imię?

-Rennie - uśmiechnęła się słabo dziewczynka i całą trójką skierowali się do przedziału prefektów. James szedł z tyłu niosąc kufer zapłakanej szatynki.

- Siadaj gdzie chcesz - mruknęła Larisa otwierając przedział i puszczając Rennie przodem. Dziewczyna zajęła miejsce przy oknie, a rudowłosa zaczęła szukać w kufrze czekolady. James usiadł koło jedenastolatki uprzednio odkładając jej bagaż na wyznaczone do tego miejsce.

-Proszę - Gryfonka wystawiła w stronę niebieskookiej tabliczkę gorzkiej czekolady. 

- Musimy iść na obchód - mruknęła chwilę potem Larisa patrząc na srebrny zegarek, który wisiał w przedziale dla prefektów naczelnych.

- Kobieta zmienną jest. Raz płacze, raz się śmieje. Nikt tego nie zrozumie - mruknął cicho James wychodząc z przedziału z Larisą.

- Nieprawda. Jesteśmy po prostu bardziej empatyczne i wrażliwe.

- Dlatego my faceci jesteśmy lepsi. Żadnych niepotrzebnych łez czy skrytych miłości. Krótko i prosto.

- Kobiety natomiast są bardziej opiekuńcze i delikatne. Wewnętrzne i zewnętrzne piękno się dla nas liczy, a nie tylko namiętność i pożądanie.

- To dlaczego większość twoich koleżanek leci na Łapę? Hm? Syriusz niby ma serce, ale tego nie pokazuje, więc skąd one to wiedzą?

- Wewnętrzna intuicja - po tych słowach zapadła długa cisza przerywana jedyne oddechami Jamesa i Larisy.

-Sądzisz, że jeśli zmienię taktykę to Lily się we mnie zakocha i zostawi Smarka?

- A dlaczego to ty nie zaakceptujesz ich przyjaźni? Przecież zależy ci na jej szczęściu.

- Bo nie chcę by cierpiała przez tego durnego, brzydkiego i głupiego Ślizgona.

- On ją kocha i jej nie skrzywdzi. Szczególnie nie po tym jak nazwał ją szlamą. Przepraszał chyba z miesiąc zanim mu wybaczyła. Może to ty, James powinieneś zmienić swój obiekt westchnień. Sam mówiłeś: Krótko i prosto. Skoro Lily jest szczęśliwa z kimś innym to sam też to zrób.

- Łatwo powiedzieć, trudno zrobić - mruknął brunet i razem weszli do jakiegoś przedziału.

- Proszę się przebrać za chwilę dojedziemy - z wyćwiczonym uśmiechem Larisa zwróciła się do Puchonów. Po prawie godzinie zaglądania do przedziałów i informowaniu uczniów o zbliżającej się stacji docelowej James i rudowłosa wrócili na swoje miejsca.

-Dziękuję wam za pomoc, ale idę do Lottie. Była tu gdy byliście zajęci. Poza tym ona też na pierwszym roku i pochodzi z mugolskiej rodziny - Rennie przytuliła po kolei Pottera i Larisę i wyszła z kufrem w lewej ręce. Larisa uśmiechnęła się i pokręciła jakby do siebie głową.

- Już znalazła przyjaciółkę.

- Większość z nas poznaje swoich najlepszych przyjaciół w pociągu.

-Mhmm...- mruknęła dziewczyna zaglądając do swojej brązowe torebki w poszukiwaniu podręcznika do transmutacji. Larisa schowała kosmyk swoich rudych włosów za ucho, ponieważ strasznie ją drażnił.

- Jesteś zupełnie inna niż twoja siostra. Niby też mnie nie lubisz, ale jakoś nie przeżywasz tego, że jesteśmy razem prefektami naczelnymi.

- Ja cię nawet lubię James, a Lily po prostu nie chciała być dłużej odpowiedzialna za nowych i zrezygnowała z bycia prefektką. Poza tym jej relacja z Severusem wymagała od obu stron jakichś poświęceń - Larisa spojrzała przelotnie na Pottera i zauważyła, że ten na imię Ślizgona zacisnął mocniej szczęki.

- Idę już do chłopaków i Aelin. Poradzisz sobie sama?- szybka zmiana tematu nie wyszła Jamesowi tak subtelnie jak to sobie zaplanował, przez co rudowłosa w głębi duszy zaśmiała się.

- Jasne tylko nie zapomnij o pierwszakach - mruknęła Larisa, a Potter wyszedł z przedziału. Pociąg bezpiecznie i bez żadnych przeszkód dojechał na stację Hogsmeade. Rudowłosa zarzuciła sobie torbę na ramię i z podręcznikiem do transmutacji w dłoni wyszła z lokomotywy.

    Evans od razu poczuła lekki chłód, który sprawił, że dziewczyna uśmiechnęła się. Larisa kochała zimno i wiatr, choć Lily i niektóre jej koleżanki nie cierpiały zimy i wszystkich rzeczy z nią związanych.

-Pirszoroczni tutaj!- zawołał wysoki półolbrzym. Hagrid uśmiechał się przyjaźnie do nowych uczniów Hogwartu, którzy z niecierpliwością czekali na swój przydział.- Larisa!

- Dzień dobry, Hagridzie. Jak zdrowie?- rudowłosa odwróciła się w stronę Rubeusa. Zielone oczy Evans uważnie obserwowały mężczyznę, a na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech.

- Nie narzekam - oznajmił półolbrzym. Jego brązowe włosy jak zwykle były nieuczesane, a oczy miały w sobie to charakterystyczne dla Hagrida ciepło.

- Muszę już iść, bo mi powóz ucieknie. Kiedy indziej porozmawiamy. Do zobaczenia - mruknęła Larisa i udała się za uczniami od drugiej klasy wzwyż. Puchoni, Krukoni, Ślizgoni i Gryfoni zmierzali w stronę powozów, które miały ich zawieść do Hogwartu.

  Gdzieś na przodzie słychać było głośne krzyki, oraz śmiechy. Rudowłosa domyśliła się od razu kto jest sprawcą takiego hałasu. Przeciskając się między uczniami pomknęła w stronę krzyków, które z każdą chwilą stawały się coraz głośniejsze.

 Wzdychając głośno Larisa spojrzała na dwie grupki uczniów, które prowadziły zaciętą dyskusję. Jak zwykle Ślizgoni i Gryfoni nie mogli obejść się bez awantury na początku roku. Tradycyjnie prowodyrami całego zajścia byli Huncwoci.

- Odejmuję po dwadzieścia punktów Slytherinowi, oraz Gryffindorowi - przerwała spór uczniów prefekt naczelna.

-Dwadzieścia?- Syriusz zdenerwowany po awanturze z Ślizgonami już chciał się wykłócać z Larisą. Szare oczy Blacka, czarne jak smoła włosy, oraz odpowiednie rysy twarzy sprawiały, że chłopak był bardzo przystojny. Szerokie ramiona, oraz mięśnie tylko pogłębiały ten efekt. Larisa jednak nigdy nie podkochiwała się w żadnym z Huncwotów.

- Jeszcze jedno twoje słowo Syriusz.

- A co mi niby zrobisz?

- Dostajesz szlaban za awanturowanie się z prefekt naczelną, oraz innymi uczniami. Porozmawiam osobiście z profesor McGonagall - Larisa bez słowa ze zdenerwowaniem wypisanym na twarzy minęła Blacka i wsiadła do jednego z powozów.

  Huncwoci milczeli, choć Aelin cicho śmiała się pod nosem. Syriusz jednak nie wyglądał wcale na przejętego. Codziennie tracił jakieś punkty, a głupi szlaban u McGonagall też nie robił na nim wrażenia.

- Chodźcie - mruknął Potter myśląc o rudowłosej dziewczynie, która odjechała właśnie powozem.

Maska • James PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz