Rozdział 40

2.7K 178 97
                                    

Maraton 8/8. Pozdrawiam _the_real_queen_, która od razu domyśliła się jak ta cała sprawa się zakończy.

Następnego dnia do Larisy dotarło co zrobiła. Rudowłosa na myśl o swojej głupocie, nie chciała nawet wstać z łóżka. Nie potrafiła zrozumieć tego jak mogła postąpić tak bezmyślnie.

Kochała Jamesa. Nie zmieniła tego żadna sprzeczka czy kłótnia. To, że była na niego wkurzona było normalną sprawą, ale jej reakcja na kłótnię z Jamesem juz nie. W końcu, która para zrywała ze sobą po pierwszej kłótni?

- Jaka ja jestem głupia - mruknęła rudowłosa, siadając prosto na łóżku.

- Z grzeczności nie zaprzeczę - odpowiedziała Marlene, która była już ubrana w normalne ciuchy i czesała swoje włosy.

Aelin tego wieczoru nie wróciła do ich pokoju, co znaczyło, że spędziła całą noc u Huncwotów.

- James nosił cię na rękach. Dawał więcej niż większość chłopaków w jego wieku mogłaby zrobić dla swojej dziewczyny. Nawet Frank nie troszczył się tak o Alicję, a przecież wiesz jaki on jest odpowiedzialny.

- Poniosło mnie - powiedziała smutna zielonooka, podnosząc się z łóżka. - Po prostu z nim pogadam. To chyba nie może być takie trudne?

- No nie wiem, Lars. Dzisiaj są urodziny Lunatyka. Nie potrzeba nam żadnych spin. A przecież dobrze wiemy, że ani ty, ani James nie odpuścicie. A właściwe, to o co poszło? - zapytała Marlene, a Evans spięła się. Nie chciała okłamywać swojej przyjaciółki, ale nie sądziła by to był odpowiedni moment na wyznanie prawdy.

- Nie chcę o tym gadać. James jest nadopiekuńczy i czasami po prostu przegina.

Larisa wyciągnęła z szafy ubrania i poszła do łazienki by się przebrać. Chwilę potem weszła do pokoju, ubrana w dzwony i różową bluzkę z rękawem trzy czwarte.

- Jestem taką idiotką - powiedziała Larisa.

- Mam przytakiwać? Po prostu jutro pogadacie na spokojnie. Chyba wytrzymasz jeden dzień bez jego bliskości?

- Nie wiem, Marlene. Kocham go - oznajmiła rudowłosa, spinając włosy w kitkę. Musiała porozmawiać z okularnikiem, ale nie chciała niszczyć Remusowi urodzin. W końcu gdyby nie doszła do porozumienia z Jamesem...

Larisa od razu odrzuciła tę myśl jak najdalej od siebie. Potter ją kochał i zawsze był wyrozumiały.

- To po co z nim zrywałaś? - zapytała McKinnon, nakładając na usta błyszczyk.

- Zdenerwowałam się i mnie poniosło - mruknęła Larisa, odkręcając czerwoną szminkę.

- Wróciłam - oświadczyła Aelin, wchodząc do dormitorium. Jej ubrania były pogniecione, a ona sama lekko przygnębiona.

- Pogadasz z nim? - zapytała brunetka, a Larisa pokiwała głową.

Dziewczyny przygotowały się do wyjścia do Hogsmeade. Aelin wzięła szybki prysznic i założyła pierwsze lepsze spodnie, oraz bluzkę. Marlene w tym czasie pomogła Larisie pomalować oczy.

Gdy dziewczyny były już gotowe do wyjścia, zeszły na dół. Fabian i Gideon siedzieli na kanapie w czerwonych bluzach, które miały nadruki w postaci ich nazwiska oraz numerów w drużynie.

Każdy zawodnik mógł dostać taką jeśli chciał. Rudowłosa jednak odmówiła, ponieważ grała jako Maska, a nie Larisa.

- A gdzie reszta? - zapytała Marlene, nigdzie nie zauważając Huncwotów, Franka i dziewczyn.

- Alicja i Frank już poszli, a reszta jeszcze nie zeszła - odpowiedział Fabian, wstając z kanapy.

Maska • James PotterWhere stories live. Discover now