Rozdział 17

4.3K 266 156
                                    

James siedział już w Skrzydle Szpitalnym od piętnastu minut, a Pani Pomfrey dalej szukała u siebie jakiś lekarstw na przeziębienie.

- Siódmego listopada mamy mecz ze Slytherinem, a jutro trening. Jak chcesz to pogadam z drużyną, że cię nie będzie - mruknęła Larisa, a Potter spojrzał na nią znad swoich okularów.

- Eliksir Pieprzowy się niestety skończył, więc dam ci cukierki na kaszel - oznajmiła Pani Pomfrey. - I do przynajmniej wtorku siedzisz tutaj.

- A nie mógłbym położyć się w dormitorium? W końcu to zwykłe przeziębienie, a w razie czego Larisa się mną zajmie - zaproponował James, uśmiechając się do pielęgniarki.

- Ale panienka Evans ma w poniedziałek i we wtorek normalnie lekcje - nie chciała się zgodzić lekarka.

- Ale ona jest dla mnie jak tlen, a teraz potrzebuje go naprawdę dużo. Bardzo proszę - Potter zrobił smutną minę, a rudowłosa lekko speszyła się jego słowami. - Piękne kobiety są dla nas, mężczyzn prawdziwym lekarstwem na wszystkie choroby świata.

- Dobrze, ale pilnuj by brał je dwa razy dziennie, raz rano i raz wieczorem - oznajmiła zdenerwowana Pani Pomfrey w stronę zielonookiej. Spojrzenie kobiety wyrażało ogromną troskę, którą z resztą od zawsze jej przypisywano. Brunetka podała rudowłosej pudełko z cukierkami na kaszel.

- A i jeszcze jedno zanim wyjdziecie - odezwała się pielęgniarka, a James i Larisa zatrzymali się gwałtownie przy drzwiach.

- Lepiej, żeby panienka Evans przez najbliższe dni nie całowała cię, bo jeszcze się zarazi - wyjaśniła Pani Pomfrey, a prefekci naczelni zawstydzili się.

- My jesteśmy przyjaciółmi - wydukał Potter i po pożegnaniu kobiety wyszedł z Larisą ze Skrzydła Szpitalnego. Pielęgniarka, gdy już została sama tylko podkręciła głową i mruknęła pod nosem ciche ,,Zawsze tak mówią".

Podczas drogi do Pokoju Wspólnego prefekci nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Dźwina bariera wstydu wywołana radą Pani Pomfrey skutecznie odebrała im mowę, i sami nie wiedzieli co powiedzieć by nie zażenować jeszcze bardziej drugiej osoby.

- I jak? - zapytał od razu Syriusz, a Potter znowu zakaszlał.

- Mam nową, prywatną pielęgniarkę - oznajmił, a bliźniacy Prewett wybuchęli śmiechem na jego słowa.

- Do łóżka, marsz! - zdenerwowała się Larisa i popchnęła bruneta w stronę schodów.

W dormitorium Huncwotów Evans za pomocą kilku zaklęć sprzątnęła bałagan, a Potter w tym czasie brał prysznic.

Dziewczyna wyczarowała filiżankę z herbatą i odłożyła ją na szafkę nocną przy łóżku okularnika.

- Już - mruknął James wchodząc do pokoju, a Larisa nawet nie próbowała ukryć swojego rozbawienia. Rudowłosa zwijała się ze śmiechu na łóżku chłopaka, a on patrzył na nią z zażenowaniem.

Potter miał na sobie granatową piżamę misie.

- Śpię tylko w bokserkach. Wolałabyś mnie oglądać półnagiego? - zapytał brunet, a rudowłosa się zawstydziła. Okularnik uśmiechnął się zwycięsko pod nosem, z radością obserwując jak dziewczyna zakłopotana jego słowami, odwraca wzrok.

- Zostawię ten widok twojej przyszłej żonie - mruknęła i usiadła z boku łóżka, w którym chwilę później leżał już Potter.

- Czyli możesz podziwiać! - krzyknął zza drzwi Syriusz, zbiegając po schodach na dół, od razu po zakończeniu swojej wypowiedzi.

- Jesteś bardzo ładna - mruknął brunet i delikatnie zawinął jeden kosmyk rudych włosów Larisy wokół swojego palca.

- Weź - powiedziała zielonooka i podała okularnikowi cukierka na kaszel.

Maska • James PotterWhere stories live. Discover now