Rozdział 26

3.9K 225 62
                                    

Rano zielonooka ubrała się w rzeczy z wczorajszego wieczoru (wyczyściła je zaklęciem). Razem z Euphemią Larisa przygotowywała śniadanie, a w tle grała jakąś piosenka z radia. Rudowłosa przez krótką chwilę złapała się na myśli, że chciałaby przeżyć więcej takich poranków.

- Larisa... - pani Potter spojrzała na dziewczynę, a ona otrząsnęła się ze swoich dziwnych rozmyślań. - Nie zrań go, dobrze? James jest dużym dzieckiem, ale ma złote serce.

Brązowe oczy mamy Pottera się zaszkliły, a rudowłosa przerwała krojenie chleba i podeszła do kobiety. Evans wiedziała, że mówi ona prawdę. James był cudownym człowiekiem z wadami jak każdy. Dobrze ją traktował i szanował jej zdanie. Nie śpieszył się z niczym, a ona coraz bardziej kochała tego chłopaka.

- Postaram się - rudowłosa uśmiechnęła się do Euphemi, a ona ją przytuliła.

- On cię kocha. Widzę to w sposobie w jaki zachowuje się przy tobie. Nigdy nie pozwolił by ktokolwiek oglądał jego albumy, nawet Syriusz czy Aelin - słowa mamy Jamesa spowodowały poszerzenie się uśmiechu rudowłosej. To było cudowne uczucie - czuć się kochaną przez okilarnika i darzyć go takim samym uczuciem. Pomimo tego, że brunet jeszcze nie powiedział jej tych słów, to czuła to w każdym jego geście, spojrzeniu czy słowie.

- Mamo nie zabieraj mi dziewczyny - okularnik z uśmiechem patrzył na dwie najważniejsze w swoim życiu kobiety.

James poczuł się szczęśliwy, widząc, że jego rodzice naprawdę polubili Larisę. Liczył się z ich opinią i miał nadzieję, że zaakceptują jego związek.

- Nakryj do stołu, James - powiedziała Euphemia, wracając do parzenia kawy.

- Pomóc w czymś? - Do kuchni wszedł pan Fleamont, a jego żona od razu kazała mu iść po mleko do spiżarni.

- Posiadanie dwóch mężczyzn w domu, ma swoje zalety - powiedziała kobieta, gdy pan Potter poszedł po mleko.

- Tęsknisz za Jamesem, gdy jest w Hogwarcie? - zapytała rudowłosa, wkładając kromki chleba do koszyczka na pieczywo.

- Bardzo - mruknęła pani Potter i razem z Evans wyszła z kuchni. - Dziękuję, James.

Brunet kończył już rozkładać kubki. Pani Euphemia postawiła na stole dzbanek z kawą, a Larisa koszyk z kromkami chleba.

Przy śniadaniu domownicy i Evans rozmawiali, i jedli posiłek. Rudowłosa w ogóle nie czuła już stresu. Miała nawet wrażenie, że je śniadanie z normalnymi ludźmi, a nie czarodziejami. Pani Potter już wcześniej jej mówiła o ograniczeniu magii w ich domu, ale nie sądziła, że wszystko dzieje się, aż tak zwyczajnie.

- A co tam u Petera, Remusa, Syriusza i Aelin? - pan Fleamont spojrzał na syna.

- Dobrze, chociaż Peter ostatnio się trochę dziwne zachowuje - mruknął James, nakręcając do swojego kubka kawy. Gdy skończył, sięgnął po kubek swojej dziewczyny, spojrzał na nią pytająco, a Larisa przytaknęła.

- Dziękuję - mruknęła, gdy James nalał jej kawy.

Euphemia spojrzała na swojego męża znacząco, a on pokręcił głową.

- Co ta miłość robi z człowiekiem - pan Potter napił się swojej kawy.

- Pamiętasz nasze początki? Mój tata cię uwielbiał, a mama od początku traktowała jak syna - Euphemia spojrzała na swojego męża, który się uśmiechnął.

- Uwielbiał? Powiedział, że jako Auror ma pozwolenia na użycie zaklęć niewybaczalnych! - powiedział mężczyzna. Larisa spojrzała na Jamesa z rozbawieniem.

Maska • James PotterWhere stories live. Discover now