Rozdział 22

4.5K 231 37
                                    

Czas w Hogwarcie mijał szybko, może nawet za szybko. Dnie stawały się coraz krótsze, a noce coraz zimniejsze. Od momentu imprezy urodzinowej Syriusza minęło dwanaście dni. Larisa i James w tym czasie stali się prawie nierozłączni.

Dużo osób, które były nieobecne na przyjęciu gratulowało im. Jednak najdziwniejszą sytuacją według Evans był moment, gdy profesor McGonagall życzyła im wszystkiego dobrego.

Oczywiście, nie każdy dobrze przyjął informację o związku prefektów naczelnych. Znaczna część Slytherinu wyśmiewała Jamesa lub Larisę. Często idąc korytarzem rudowłosa słyszała teksty typu: „Cnotliwa Evans, już nie jest taka cnotliwa”. Przez takie zaczepki kilka osób trafiło do Skrzydła Szpitalnego z połamanym nosem. Oczywiście, James nie miał z tym nic wspólnego.

Prefekci naczelni uśmiechali się na okrągło. Ich pozytywna energia wpływała na najbliższych przyjaciół tej dwójki w zadziwiający sposób. Syriusz cieszył się szczęściem najbliższego przyjaciela, tak samo jak pozostali Gryfoni.

Larisa i James bardzo często wychodzili na różne randki, choć i tak najbardziej lubili spacery po Błoniach. Trzymali się wtedy za ręce i po prostu rozmawiali.

Nie należeli do par, które ciągle się całują. Okazywali sobie uczucia przez różne drobne gesty - idąc korytarzem trzymali się za ręce, a gdy siedzieli razem w Pokoju Wspólnym to tylko obok siebie.

To wszystko sprawiało, że Larisa z każdym dniem była coraz bardziej pewna swoich uczuć. James traktował ją naprawdę dobrze i niczego od niej nie wymagał.

Evans oprócz tego dużo czasu spędzała w bibliotece, gdzie razem z Aelin powtarzały do najbliższych testów z transmutacji i zielarstwa. Dziewczyny tak się wkręciły w wir nauki, że nawet nauczyły się kilku tematów do przodu.

- Dlaczego musimy mieć akurat historię magii? - narzekała Aelin, gdy razem z rudowłosą były w drodze do sali profesora Binnsa.

- Nie narzekaj - mruknęła Evans, a Reeves tylko przewróciła oczami.

- Ostatnio ciebie nie poznaję, Lars. Ja rozumiem, że Łoś wpływa pozytywnie na twoje hormony, ale to już lekka przesada! Cieszyć się z historii magii! - Aelin z oburzeniem podkręciła głową.

Brunetka miała jednak rację. Zielonooka od momentu zostania dziewczyną Pottera, zupełnie inaczej się zachowywała. Uśmiechała się do wszystkich, a jej nieśmiałość powoli, malutkim kroczkami zmniejszała się.

Siódmego listopada Gryffindor pokonał Slytherin podczas meczu Quidditcha. Głównie bramki strzelał James, którego wprost rozpierała energia. Potter zdobył aż osiemdziesiąt punktów. Oczywiście Larisa w swojej prawdziwej tożsamości świętowała z nim ten sukces na imprezie.

- Mamy godzinę darmowej drzemki, a później wolność! - entuzjazm Larisy nie udzielił się jednak brunetce.

- Napisałaś już list do swojej mamy odnośnie Jamesa? - zapytała Reeves, a jej brwi lekko się uniosły. Rudowłosa od kilku dni przymierzała się do wysłania swojej rodzicielce listu, jednak wszystkie próby odniosły niepowodzenie.

- Sama nie wiem co jej napisać. Przecież nie wyjadę nagle z tekstem: Mamo, przepraszam że nie pisałam, ale mam chłopaka i spędzam z nim większość czasu - Evans poprawiła torbę na swoim ramieniu.

- Dlaczego?

- Bo ona już jest zachwycona Severusem i Lily. Nie dawała jej spokoju przez chyba miesiąc, a i teraz ciągle o niego wypytuje - mruknęła Larisa, przypominając sobie jak jej bliźniaczka narzekała na entuzjazm ich mamy.

Evans nie chciała by rodzicielka przejmowała się jej związkiem z Jamesem, a jeśli by jej o tym powiedziała to, z pewnością nawet błaha sprawa miałaby znaczenie.

Mama rudowłosej była bardzo emocjonalna kobietę i chciała tylko by jej córki znalazły szczęście. Dlatego nie narzekała na Vernona Dursleya. Szanowała wybór swojego najstarszego dziecka i dopóki Petunia była szczęśliwa, to ona również.

Larisa przypuszczała, że jej mama zaakceptowałaby Jamesa, ale zielonooka nie miała stu procentowej pewności. W końcu Severusa znała już wcześniej i wiedziała jak on traktuje Lily.

Tymczasem o Potterze żadna z Gryfonek nigdy nie wspomniała. Najmłodsza siostra cieszyła się w czasie wakacji spokojem od okularnika, a jej bliźniaczka nie widziała powodu do rozmowy z mamą, o jeszcze wtedy obcym jej chłopaku.

Larisa nie wiedziała jak jej rodzicielka przyjemnie wiadomości o jej związku. To byłaby pierwsza rozmowa tego typu, więc chyba to właśnie jej przebiegu najbardziej się obawiała. Nie wiedziała jak zareaguje kobieta gdy dowie się, że już każda z jej córek ma już kogoś.

- Lars, mówię do ciebie! - Aelin pomachała ręką przed twarzą rudowłosej. Zielonooka spojrzała na nią z niemym pytaniem w oczach, przez co brunetka westchnęła ciężko.

- Nie mam do ciebie siły! Syriusz przynajmniej udaje, że czasami mnie słucha! - Reeves podkręciła głową, a Evans wiedziała, że brązowookiej jest przykro.

- Przepraszam. Ale mam ostatnio trochę spraw na głowie. Muszę pogadać z mamą, uczyć się do Owutemów, spełniać obowiązki prefekt naczelnej, a na dodatek ataki w wioskach mugoli nasilają się z dnia na dzień.

Lord Voldemort rósł coraz bardziej w siłę, a jego popleczników przybywało z każdą chwilą. W ostatnim ataku śmierć poniosło około trzydziestu mugoli, a piętnastu aurorów, którzy stanęli w ich obronie spotkała bardzo droga kara - śmierciożercy odebrali im wzrok i słuch.

- Ja też ostatnio mam serdecznie dość. Martwię się o moją rodzinę, w szczególności o mamę. W końcu jest aurorką - z twarzy Aelin nie dało się odczytać niczego, ale Larisa wiedziała, że brunetka wszystko bardzo przeżywa.

Mama brunetki nie ukrywała tego, że nie popiera Śmierciożerców przez co Aelin martwiła się o nią jeszcze bardziej. Imogen Reeves miała jednak swoje zasady i wolała zginąć jako bohaterka, niż żyć w ciągłym strachu.

- A jak Esme i Rowan? Dorian dalej daje im w kość? - zapytała Larisa, chcąc uniknąć przykrego tematu.

- Młody płacze dwadzieścia cztery godziny na dobę, ale obydwoje są szczęśliwi, a przynajmniej Rowan zostaje w domu. Wszyscy już i tak wystarczająco martwią się o mamę.

Najstarszy brat Aelin również był aurorem, ale z powodu narodzin dziecka miał wolne - jeszcze przynajmniej przez najbliższe dwa tygodnie.

Reeves i Evans bardzo różniły się od siebie, ale obydwie w takim samym stopniu martwiły się o swoich najbliższych. Fakt, Aelin była na lepszej pozycji - jej rodzina posiadała magiczne zdolności, więc potrafili rzucać zaklęcia.

Larisa jednak wierzyła, że nikomu kto będzie dla nich ważny nie stanie się żadna krzywda. Może to było trochę głupie, ale dla niej nadzieja nadawała sens tym wszystkim walkom.

Dziewczyny wiedziały, że spokój już długo nie potrwa. Nieuchronnie wszyscy zbliżali się do momentu kulminacyjnego, ale zanim to by się rozpoczęło, mieli jeszcze trochę czasu.

Larisa wiedziała, że każdego dnia giną ludzie, każdy był tego świadomy. Nikt nie wiedział gdzie Śmierciożercy tym razem zaatakują. Czarodzieje i mugole martwili się o swoje życia, a jednak w Hogwarcie uczniowie starali się o tym nie myśleć.

Sam James wysyłał dla swoich rodziców listy z pytaniem o ich bezpieczeństwo i zdrowie. Larisa wiedziała, że Potter się o nich martwi, ponieważ tak jak mama Aelin, Euphemia i Fleamont oficjalnie sprzeciwili się działaniom Lorda Voldemorta. Państwo Potter również byli aurorami i obydwoje pochodzili z czystokrwistych rodzin.

- Wchodźcie - powiedział swoim monotonnym głosem Binns, a uczniowie powoli przechodzili przez drzwi.

Larisa ze wszystkich sił starała się skupić na historii magii, by choć na chwilę móc zapomnieć o tym, że poza murami szkoły giną niewinni ludzie.

Maska • James Potterحيث تعيش القصص. اكتشف الآن