Rozdział 24

4K 241 76
                                    

Larisa krytycznie patrzyła w lustro, starając się poprawić nieistniejące zagięcia na swojej granatowej sukience. Rudowłosa co chwilę nerwowo poprawiała się w lustrze, doprowadzając, przyglądające się jej współlokatorki do śmiechu.

- Nie, no! Nie idę! - Evans z rezygnacją usiadła na łóżku.

- Zaraz wracam - Aelin szybko wyszła z pokoju, a Marlene spojrzała tęsknie w stronę drzwi, jakby stanowiły jakąś bramę do wolności.

Dziewczyny miały już dość wyjątkowo irytującego zachowania Evans, związanego z kolacją. Rudowłosa chyba nie myślała, że takie wydarzenia wiążą się z aż takim stresem, gdy się na to zgadzała. Teraz jednak nie było żadnego ratunku, a godzina spotkania nadciągała nieubłaganie.

- Ale co jest nie tak, Lars? - blondynka pociągnęła prefekt naczelną z powrotem przed lustro.

- No popatrz jak ja wyglądam. Myślisz, że spodoba się im taka brzydka dziewczyna jak ja?

- Ważne, że Jamesowi podoba się taka piękna dziewczyna jak ty - Marlene delikatnie poprawiła ułożenie rozpuszczonych włosów zielonookiej.

- Czy to dziwne, że chcę żeby mnie polubili? - Larisa spojrzała na blondynkę.

- Dziwne by było, gdybyś tego nie chciała - powiedziała Marlene, starając się stłumić uśmiech.

- Mam pomysł! Zdążysz mi jeszcze połamać nogę? - zaproponowała Evans.

- Lars! - McKinnon że śmiechem trzepnęła rudowłosą w bark. Złoty naszyjnik zielonookiej lekko się przekrzywił, ale ta go od razu poprawiła.

- Przesyłka dla pani Łosiowej! - Aelin otworzyła drzwi, weszła do pokoju i zaklęciem przyciągnęła do środka lewitującego Jamesa. Brunet prezentował się niecodzienne. Na niebieską koszulę z szerokim kołnierzem chłopak założył czarną marynarkę. Jego spodnie w kolorze smoły były do brze skrojone, a skórzane buty wyglądały na nowe.

- Ale jak? - brwi rudowłosej lekko się uniosły, a Potter spokojnie stanął na nogach.

- Zwykłe Wingardium Leviosa - powiedziała Aelin z uśmiechem. - My z Mar już się zbieramy. Powodzenia, przyszła pani Potter. Nie spal domu swoim teściom.

Reeves szybko uściskała Larisę i wyszła razem z McKinnon z pokoju.

- Ślicznie wyglądasz, kochanie - okularnik pocałował zielonooką w policzek. James wczoraj usłyszał jak Frank Longbottom nazywa swoją dziewczynę - Alicję Brown - słoneczko, i również postanowił zwracać się do swojej dziewczyny jakimś słodkim określeniem.

Larisa na to nie narzekała. Nawet podobało się jej to, jak zwraca się do niej okularnik. Evans nawet nazwała go kilka razy Jamie, choć osobiście, uwielbiała pełne imię swojego chłopaka.

- Dziękuję - mruknęła rudowłosa i jeszcze raz, nerwów poprawiła sukienkę.

- Aż strach pomyśleć co zrobisz w nerwach z sukienką, gdy przyjdzie dzień naszego ślubu - James uśmiechnął się i szybko pocałował rudowłosą, by ta nie mogła zacząć się wykłócać.

Delikatnie ruchy ich warg powoli przybierały na sile. Evans splotła palce za szyją bruneta. Ręce Pottera od razu znalazły miejsce na jej biodrach, a rudowłosa lekko wygięła się, przez co okularnik co raz bardziej nachylał się nad nią.

- Jeszcze kilkanaście takich pocałunków i na serio zacznę się zastanawiać nad twoją propozycją, Jamie - mruknęła Larisa, specjalnie akcentując ostatnie słowo w swojej wypowiedzi.

- Już możesz wybierać krój sukienki, kochanie - brunet również dał nacisk na ostatni wyraz i znowu pocałował zielonooką.

- Idziemy? - dodał, gdy zostało im już jakieś dwadzieścia minut do siedemnastej.

Maska • James PotterWhere stories live. Discover now