Rozdział 42

2.4K 167 66
                                    

James i Larisa teleportowali się do Cokeworth, czyli miasta, w którym dorastała rudowłosa. Kilka minut temu pożegnali się z przyjaciółmi i opuścili Londyn.

Mały domek z brązową dachówką oraz żółtawą elewacją przypominał Larisie o dzieciństwie. Dookoła budynku rosły kwiaty, którymi opiekowała się pani Evans. Kiedyś, gdy Larisa była mała, uwielbiała pomagać mamie w pielęgnowaniu ogródka. Siała razem z nią kwiaty, a później pomagała jej je podlewać.

Larisa otworzyła furtkę, która prowadziła na posesję i weszła na teren swojego domu. Perfekt naczelna zapukała do brązowych drzwi, które kilka sekund później otworzyła rudowłosa kobieta z oczami takimi samymi jak u bliźniaczek.

- Larisa! - pani Evans energicznie przytuliła swoją córkę. - Tak za tobą tęskniłam.

James uśmiechnął się na widok rudowłosej kobiety. Mama zielonookiej była trochę podobna do jego rodzicielki i bardzo kochała swoje dziecko.

- A ty musisz być James - oznajmiła kobieta, odrywając się od prefekt naczelnej.

- Tak, bardzo się cieszę, że mogę panią poznać - powiedział Potter, a mama Larisy go przytuliła.

- Mów mi Elena - odezwała się kobieta, a jej córka w tym czasie wniosła walizki do domu.

- Lily już jest? - zapytała Larisa, wchodząc do domu i ściągając bluzę.

- Jeszcze nie, ale napisała, że wróci później - mruknęła kobieta. - Rozgość się, James. Larisa oprowadzi cię po domu, a później zjemy kolację.

Eleonora zamknęła drzwi od wewnątrz i poszła do kuchni. Prefekci naczelni ściągnęli buty i weszli do korytarza, którego ściany były pomalowane na bardzo jasny pomarańcz.

Larisa weszła na drewniane schody, które znajdowały się na końcu korytarza. James szedł za nią, niosąc przy okazji ich walizki.

- Tutaj jest były pokój Petunii - mruknęła rudowłosa, wskazując na pierwsze drzwi po prawej. - Tam Lily - wskazała pomieszczenie obok. - A tutaj mój.

Larisa otworzyła trzecie drzwi po prawej stronie i weszła do pokoju. Ściany pomieszczenia były klejone ciemną, różową tapetą. Brązowe biurko stało przy oknie, a w rogu sypialni znajdowało się łóżko.

Larisa westchnęła, wchodząc do pokoju. Jej wzrok od razu powędrował na komodę, nad którą wisiało lustro. Wszystko w tym pomieszczeniu przypominało jej o dzieciństwie, jeszcze z sprzed czasów Hogwartu.

Kilka misi, jakieś klocki i dwie filiżanki do herbaty leżały na jednej z szafek. Rudowłosa podeszła do biurka, na którym stała pozytywka z porcelanową baletnicą i podniosła ją.

- Mama niczego nie ruszała - oznajmiła zielonooka, odwracając się w stronę Jamesa. Okularnik z zaciekawieniem przyglądał się rzeczom rudowłosej. - Ten pokój wyglądał tak jeszcze zanim dowiedziałam się o świecie magii.

James pokiwał głową i odłożył walizki przy szafie. Powolnym krokiem zbliżył się do Larisy i spojrzała na to, co trzymała w ręce.

- Co to jest? - zapytał okularnik.

- Baletnica Jane, moja ulubiona zabawka - odpowiedziała Evans, uśmiechając się pod nosem.

- Dlaczego Jane?

- Ponieważ mam tak na drugie imię. A poza tym zawsze wiedziałam, że jeśli będę miała kiedyś córkę to nazwę ją Jane. Moja babcia miała tak na imię.

- Chciałbym mieć kiedyś tak dużą rodzinę jak twoja. Bycie jedynakiem nie jest wcale takie fajne.

- A ile chciałbyś mieć dzieci? - zapytała rudowłosa, czując się trochę dziwnie z tym, że zadała takie pytanie. Byli z Jamesem parą, ale jak na razie nie rozmawiali jakoś poważniej o rodzinie. Potter czasami żartował, że zielonooka zostanie jego żoną, ale Evans nie brała takich rzeczy na poważnie. Kochała okularnika, ale przy zbliżającej się wojnie, nie byli pewni jutra, a co dopiero najbliższych kilku lat.

- Co najmniej czwórkę. A ty?

- Nie wiem, chciałabym mieć dużą rodzinę - mruknęła Larisa, odkładając pozytywkę z baletnicą Jane na miejsce. Prefekt naczelna nie wyobrażała sobie życia z jednym dzieckiem, chciała mieć ich kilka, trzy, może cztery. Razem z Lily i Petunią jeszcze przed Hogwartem jakoś się dogadywały. Jednak i tak zazdrościła innym dzieciom, które miały na przykład piątkę rodzeństwa. W takich domach zawsze było coś do roboty i nigdy nie można było się nudzić.

- Gdzie będę spać? - zapytał Potter, rozglądając się po pokoju. Jedynym miejscem do spania w pomieszczeniu było stare łóżko rudowłosej.

- Ze mną? - powiedziała niepewnie rudowłosa. - Ale jeśli chcesz to mogę coś transmutować w łóżko albo rozłożyć kanapę w salonie.

- Śpię obok ciebie - oznajmił James i położył się na łóżku dziewczyny.

Larisa za pomocą magii rozpakowała walizki swoje i Jamesa, a pozni j napisała szybki list do Aelin, którego jednak nie mogła wysłać, ponieważ nie miała sowy.

- Idziesz na kolację? - zapytała Evans, a James pokiwał głową. Gdy wyszli na korytarz, od razu zauważyli Lily, która niosła swój kufer.

- Pomóc ci? - James podszedł do bliźniaczki Larisy i wniósł walizkę do jej pokoju.

Lily burknęła pod nosem ciche podziękowania i zamknęła się w swoim pokoju, gdy James juz opuścił tamto pomieszczenie.

- Co się z nią ostatnio dzieje? - zapytał James, a Larisa westchnęła ciężko.

- Idź na kolację, a ja z nią pogadam - oznajmiła rudowłosa i zapukała do drzwi prowadzących do pokoju Lily. Oczywiście, były zamknięte, ale Evans otworzyła je za pomocą czarów.

- Lily? - odezwała się prefekt naczelna, zauważając, że w pokoju jest ciemno, a z okolic łóżka jej siostry dochodzi płacz. Larisa podeszła do swojej siostry i bez słowa ją przytuliła. Nie wiedziała co się działo, ale chciała przy niej być i jej pomóc. Lily wtuliła się w jej ciało i załkała jeszcze głośniej. Larisa nie musiała widzieć, żeby wiedzieć, że z pewnością jej bliźniaczka ma mokre i zaczerwienione policzki.

- Co się dzieje?- zapytała prefekt naczelna, ale jej bliźniaczka pokręciła głową. - Jesteśmy siostrami, możesz mi powiedzieć wszystko.

- Mam wszystkiego dość - powiedziała Lily, a jej głos był mocno zachrypnięty. - Jestem zmęczona przygotowaniami do egzaminów, Severus ostatnio tylko się ze mną kłóci i na dodatek wojna zbliża się wielkimi krokami. Boję się...

Zmartwienia Lily były słuszne. Lord Voldemort mordował coraz więcej osób, a ostatnio na jego celowniku było miasteczko niedaleko rodzinnej miejscowości rudowłosych. Każdego dnia w Proroku Codziennym pisano o coraz większej liczbie morderstw oraz zaginięć. Większości poszukiwanych osób ciała znajdowano po kilku dniach. Były one zmasakrowane, czasami nawet w kawałkach. Reporterzy i Aurorzy twierdzili, że najprawdopodobniej przeżywali straszne męki w ostatnich chwilach życia.

- Masz mnie, dziewczyny, mamę. My jesteśmy z tobą, a ty jesteś z nami - zapewniła Larisa, mocniej przytulając swoją bliźniaczkę. Czuła się winna. Lily zachowywała się dziwnie, a ona jako jej siostra powinna ją wspierać i już wcześniej odkryć o co chodzi. Zajmowała się Aelin, chłopakami, przyjaciółkami, Jamesem i wszystkim innym, tylko nie rodzoną siostrą.

- Zmieniłaś się w tym roku. Kiedyś nie rozmawiałyśmy tak jak teraz - mruknęła Lily, a jej bliźniaczka westchnęła w duchu. Powiedzieć jej czy nie powiedzieć? To pytanie zadała sobie rudowłosa i postanowiła wybrać pierwszą opcję.

- Lily, musimy poważnie porozmawiać - oznajmiła zielonooka, a jej siostra spojrzała na nią. Nie widziały w ciemności swoich twarzy, ale obydwie jakby czuły wzrok tej drugiej na sobie. Larisa przełknęła głośno ślinę i odsunęła się trochę od bliźniaczki. Złapała jej dłoń i westchnęła ciężko.

- Kojarzysz naszą drużynę Quidditcha? - zadała głupie pytanie Evans. - Jest tam pewna dziewczyna, na którą wszyscy mówią Maska. I tak się składa, że tą dziewczyną jestem ja.

Maska • James PotterWhere stories live. Discover now